Najdalsze wspomnienia o mojej rodzinie, przetrwałe w pamięci mojego ojca i jego sióstr, dotyczą urodzonego w 1748 r. i zamieszkałego w Krotoszynie (woj. poznańskie) Marcelego Anteckiego, który był sędzią. Podobno podczas zaboru pruskiego utracił swój majątek.

Jego synem był Józef Maciej Antecki, urodzony w 1780 roku, żonaty z Augustyną z domu Kolmita. Z małżeństwa tego było czworo dzieci, najstarszy Józef Wacław, który strzegł papierów i planów utraconego majątku, mając nadzieję na jego odzyskanie. Kolejni dwaj synowie to Marceli i mój pradziadek Konstanty oraz córka Teofila. Teofila wyszła za mąż za Edwarda Sienkiewicza z Oblęgorka, zaś Józef Wacław ożenił się z Emilią Tomasiewicz (1870 – 1934) z Buska Zdroju i mieszkał w Kielcach.

Jak widać, do odzyskania majątku w poznańskim nie doszło i rodzina zamieszkała na terenie Kielecczyzny.

Również mój pradziadek Konstanty, urodzony 11. 03. 1837r. zamieszkał na Kielecczyźnie, prawdopodobnie właśnie w Szydłowcu, gdzie zmarł w 1925 roku, przeżywszy 88 lat, i gdzie został pochowany w grobowcu rodziny Anteckich.

Konstanty Antecki był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa z Katarzyną Garlicką, miał troje dzieci. Konstanty brał udział w powstaniu styczniowym. Pradziadek po upadku powstania nosił żelazny sygnet i bardzo często chodził w powstańczym mundurze, w którym kazał się pochować. Będąc wdowcem, ożenił się po raz drugi 15. 10. 1873 roku, mając 36 lat. Poślubił Michalinę Połomską z Chlewisk. W tym czasie mój pradziad był prawdopodobnie piekarzem w Szydłowcu. Gdyż tak wynika z aktu ślubu.

Z małżeństwa moich pradziadków – Konstantego i Michaliny – urodziło się dziewięcioro dzieci, cztery córki: Zofia, Eugenia, Maria, Irena oraz pięciu synów: Wacław, Czesław, Jan, Bolesław i Tytus. Córki powychodziły za mąż, Irena za p. Leona Podkowińskiego. Kolejna córka Maria wyszła za p. Koetlitza z którym miała córkę Krysię Koetlitz. O synach pradziadka wiem tyle, że Jan zmarł w Radomiu i miał syna Romana, Tytus zmarł bezpotomnie w 1939 roku.

Wacław urodzony w 1879 r., był od 1915 roku sędzią Obywatelskiego Sądu Pokoju w Warszawie oraz pisarzem hipotecznym Sądu Okręgowego w Warszawie . Dorobił się znacznego majątku. Wacław Antecki ożeniony był z Anielą Rutkowską z domu Boską. Z małżeństwa tego urodził się 12 listopada 1910 roku w Warszawie syn Wacław. Był on uczestnikiem powstania warszawskiego 1944 roku, jako dowódca plutonu Batalionu Sokół, pseudonim „Jasieński”. Po upadku powstania był w niewoli niemieckiej. Wacław ożeniony był z Danutą Stankiewicz, ma jednego syna Marka, który z kolei ma dwóch synów i córkę. Wacław Antecki senior w czasie okupacji mieszkał w Warszawie, potem jakiś czas w Szydłowcu, a następnie we Wrocławiu, gdzie zmarł.

Kolejny syn pradziadka Konstantego to mój dziadek Czesław Antecki urodzony 11. 04. 1880 r., który całe swoje krótkie życie (43 lata) związał z Szydłowcem, gdzie zmarł 23. 03. 1923 roku. Pochowany został w grobie rodzinnym w Szydłowcu. Czesław mając 18 lat odbył dwumiesięczną praktykę kamieniarską u ówczesnego majstra kamieniarskiego Stefana Jastrzębskiego w Szydłowcu, uzyskując stopień czeladnika kamieniarstwa, na co posiadam stosowne umowy z dokumentów cechowych. W latach 1903- 1904 Czesław zaczął nabywać grunty orne w Szydłowcu, pierwotnie 4 morgi z terenem kamieniołomu Borki. Jednocześnie szlifował umiejętności kamieniarskie. Później nabył 6 mórg z kamieniołomami o nazwie hipotecznej „Jadwiga”. W nabyciu gruntów pomagali mu zapewne w pierwszym okresie jego ojciec Konstanty i brat Wacław, obydwaj dobrze sytuowani ( z ojcem zamieszkiwał razem w Szydłowcu).

Czesław Antecki

Przedsiębiorstwo pod nazwą Kopalnie Kamienia Szydłowieckiego Czesława Anteckiego istniało od 1905 roku. W 1912 roku dziadek Czesław poślubił w Łodzi moją babkę Sewerynę Lipowską (08. 01. 1886 – 06. 12.1966). Babka wniosła w posagu nieruchomość w Łodzi. Mieli oni sześcioro dzieci z czego troje zmarło jako małe dzieci w 1918 i 1923 roku. Przeżyło troje dzieci: urodzona w 1913 roku córka Irena, w 1914 mój ojciec Kazimierz i w 1920 roku córka Jadwiga.

Dnia 30 stycznia 1919 roku Czesław Antecki został burmistrzem Szydłowca, ale 30 marca 1920 zrezygnował z tej funkcji i został radnym. W tym czasie dziadek był już właścicielem wielu gruntów w Szydłowcu i okolicach, m.in. majątków Irena i Jadwiga położonych wzdłuż ulicy Kościuszki (dawna ulica Główna), które to majątki otrzymały nazwy od imion jego córek. Na terenach nabytych gruntów znajdowały się kamieniołomy piaskowca oraz zakłady przetwarzające wydobywany kamień. Dziadek był więc przedsiębiorcą kamieniarzem.

W 1920 roku z inicjatywy Czesława i przy jego wydatnym wkładzie finansowym na terenie Ireny został wykonany pomnik Tadeusza Kościuszki, zaprojektowany przez Antoniego Karczewskiego, stojący do dziś przed kościołem św. Zygmunta w Szydłowcu, postawiony w stulecie rozpoczęcia budowy Kopca Kościuszki w Krakowie. Dnia 18. 03. 1921 r. Czesław nabył od poprzedniego właściciela Edwarda Angiewicza całą osadę włościańską Śmiłów wraz z budynkami, przynależnościami i istniejącą na gruncie kopalnią kamienia piaskowego. Osada obejmowała 11 morgów 40 prętów. W styczniu 1922 roku ponownie został wybrany na burmistrza miasta Szydłowca, lecz urząd ten sprawował krótko.

Wizerunek Czesława Anteckiego na rodzinnym grobowcu

Dnia 28. 03. 1923 dziadek umarł nagle, będąc w pełni sił. W rodzinie mówiło się, że było to najprawdopodobniej otrucie przez ludzi z którymi prowadził interesy, a właściwie chyba przez konkurentów. Na pozostawioną wdowę moją babcię Sewerynę, spadł cały ciężar utrzymania i prowadzenia majątków i przedsiębiorstwa oraz wychowania małych jeszcze dzieci (3, 9 i 10 lat). Babcia nie wyszła ponownie za mąż. Całą swą energię poświęciła prowadzeniu interesów i zadbaniu o wychowanie dzieci. Wkrótce po śmierci męża wystawiła mu pomnik – grobowiec rodziny Anteckich z piaskowca szydłowieckiego, który jest jednym z najstarszych i najokazalszych grobowców na cmentarzu w Szydłowcu. Znajduje się na nim wizerunek dziadka Czesława na tle kamieniołomu i pod nim napis „Czesław Antecki przedsiębiorca i obywatel m. Szydłowca”. Babcia jeździła bryczką zaprzężoną w konie, sama lub ze stangretem, dopatrując niemal co dzień swoich kamieniołomów i majątków, prowadziła dom i przedsiębiorstwo, zajmowała się ogrodem, wieczorami ślęcząc nad rachunkami i dokumentami.

W 1929 roku nabyła od pani Walentyny Klepaczewskiej działkę ziemi o powierzchni 5 morgów w miejscowości Kozia Wola na terytorium m. Szydłowca, a w 1930 dalszą część tej ziemi 8 morgów, również od Klepaczewskich. Babcia udzielała się też społecznie w Polskim Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”, będąc jego przewodniczącą. Była kobietą bardzo pracowitą i energiczną. Chcąc zapewnić dzieciom dobre wykształcenie, oddała córki do gimnazjum z pensjonatem, prowadzonym przez siostry Urszulanki w Krakowie, zaś syna, czyli mojego ojca Kazimierza do Zakładu Wychowawczo – Opiekuńczego w Chyrowie (obecnie Ukraina), prowadzonego przez ojców Jezuitów.

Dom rodzinny mieścił się w Szydłowcu przy ulicy Kościuszki 118, otoczony był ogrodem i kamiennym murem z piaskowca. Po tym murze często biegałam jako dziecko przyjeżdżając do babci. Pokoje były wzdłuż korytarza, był to dosyć długi budynek z dwoma samodzielnymi wejściami w szczytach domu, nie licząc wyjść od zaplecza tzw. kuchennych. Zaraz za domem i dużym podwórzem był ogród, a tuż za nim zakład kamieniarski pomiędzy ulicami Kościuszki i Wschodnią. Obecnie w tym miejscu stoi supermarket Tesco. Były to podobno najszczęśliwsze lata dla mego ojca i jego sióstr, gdy przyjeżdżali na święta i wakacje do domu. Ojciec utrzymywał wówczas bliskie kontakty z rodziną Engemanów, Litą Engeman – Schiele, Marysią Gałecką, rodziną Podkowińskich, Bruno Gałuszką, Franciszkiem Wlazło, p. Sunderlandem, p. Wcisło, p. Augustyniakiem. Jeżdżono też często w gości do pobliskich , a nawet dalszych majątków. Podobno bywano w Oblęgorku, w majątku ciotki Boskiej w Boskiej Woli, w Tułowicach, a także w majątkach należących do rodzeństwa babci Seweryny, m. in. Jej siostry Wołkowskiej, położonym pod Inowłodziem o nazwie Zakątek. Tam moja ciotka Jadwiga spędzała najpiękniejsze wakacje z dziećmi ciotki Wołkowskiej, gdzie w 1927 roku, mając 7 lat, spotkała p. Juliana Tuwima, który już wtedy był znanym poetą. Miała jednego syna Andrzeja, który jest lekarzem internistą i nefrologiem i mieszka od lat we Włocławku. Andrzej ma jedną córkę Martę, która też jest lekarzem. Ciotka Irena, gdy Andrzej się już usamodzielnił wzięła na wychowanie małego chłopca o imieniu Darek, będąc dla niego rodziną zastępcza. Chłopiec ten nigdy nie został przez ciotkę prawnie przysposobiony, ale zawsze uważał ją za swoją matkę. Obecnie mieszka we Wrocławiu. Ciotka była zawsze osobą szalenie aktywną. Często przyjeżdżała do mojego ojca, a swojego brata Kazimierza do Warszawy, zawsze na jego imieniny i urodziny. Z drugą moją ciotką Jadwigą, miałam słabszy kontakt. Była ona znacznie młodsza od Ireny i Kazimierza. Wyszła za mąż 0. 04. 1945 r. w Mnichowie za Stanisława Czeczota. Zmarła 27.03. 2008 roku w Warszawie. Zostawiła dwoje dzieci Jana i Małgorzatę.

Kazimierz Antecki

Teraz pora, bym napisała coś o swoim ojcu – Kazimierzu Anteckim. Ojciec urodził się 3 czerwca 1914 roku w Szydłowcu i, jak już wspominałam po śmierci swojego ojca Czesława, został oddany do Zakładu o.o. Jezuitów w Chyrowie. Był to w tamtym czasie jeden z nielicznych zakładów wychowawczo – opiekuńczych w Polsce na bardzo dobrym poziomie. Hasłami przewodnimi wyszytymi na sztandarze tej placówki były: Deo, Patriae, Amicitiae,(Bogu, Ojczyźnie, Przyjaźni), które to hasła przyświecały ojcu przez całe życie. Po zakończonej nauce w Chyrowie ojciec uczył się dalej w Prywatnym Gimnazjum Męskim p. w. św Kazimierza Stowarzyszenia Oświatowego „ Unja” w Warszawie, gdzie w 1934 roku zdał maturę. Następnie podjął studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, których jednak nie ukończył, gdyż musiał pomagać matce, a następnie sam przejąć prowadzenie zakładu kamieniarskiego, kamieniołomów i folwarków w Szydłowcu.

W lutym 1935 roku uzyskał dyplom czeladnika kamieniarskiego, a 30 stycznia 1939 roku tytuł mistrza kamieniarskiego. W 1938 roku ukończył Wołyńską Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim i otrzymał przydział do II Pułku Artylerii Lekkiej w Kielcach w stopniu ogniomistrza podchorążego rezerwy. Dnia 28. 08. 1939 roku został zmobilizowany. We wrześniu 1939 roku walczył pod Sandomierzem nad Sanem i pod Kielcami, a także w ostatniej bitwie obronnej września 1939 r. pod Kockiem w okolicy Woli Gułowskiej, samodzielnie dowodząc jeszcze w dniach 5 – 6 października 1939 r. plutonem artylerii Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” pod dowództwem gen. F. Kleeberga, aż do jej kapitulacji. Ojciec ze swoim plutonem, dysponując dwoma armatami bez przyrządów celowniczych, kierował ogień bezpośredni na niemieckie gniazda karabinów maszynowych z otwartych stanowisk pierwszej linii piechoty, co było trudne i bardzo niebezpieczne, za co później został odznaczony. Zachowanie ojca opisuje Andrzej Zbyszewski we wspomnieniowej książce „Odwroty’, a także Jan Zaborowski w książce „Podchorążowie Kleeberga”. Po kapitulacji SGO „Polesie” Niemcy przewieźli oficerów, wśród nich mojego ojca, samochodami ciężarowymi do twierdzy w Dęblinie. Podczas, gdy kolumna wywiezionych oficerów maszerowała w kierunku twierdzy, a druga kolumna żołnierzy była właśnie wyprowadzana z twierdzy ojciec dokonał brawurowej ucieczki przeskakując do kolumny wyprowadzanych żołnierzy. Mieli oni odbywać transport pociągiem towarowym ze stacji Zajezierze. Ojciec w nocy wyskoczył z pociągu między Radomiem a Skarżyskiem i już 7. 10. 1939 roku dotarł do domu w Szydłowcu. Od tego czasu ojciec zaczął działać w Ruchu Oporu, współpracując między innymi z Zygmuntem Cielniakiem z- cą komendanta placówki ZWZ „Włodarz” (Wierzbica) i Lesławem Dworakiem – dowódcą podobwodu AK rejonu szydłowieckiego. Jednocześnie prowadził z matką przedsiębiorstwo.

Kazimierz Antecki w obozowym pasiaku

W kwietniu 1941 roku w Kamiennej wziął ślub z Janiną Lipińską. Z małżeństwa tego nie było dzieci, gdyż ojciec w lipcu 1941 r. został aresztowany przez gestapo za przewożenie prasy podziemnej do Kielc. Dnia 25. 10. 1941 r. z kieleckiego gestapo został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu i jako więzień polityczny otrzymał numer 22155. Dnia 10. 09. 1941 r. Niemcy skonfiskowali cały majątek babci, ojca i sióstr wraz zakładem kamieniarskim. W domu pozostała babcia Seweryna z najmłodszą córką Jadwigą oraz żołnierze wehrmachtu, którzy zajęli pokoje. W czasie pobytu w Oświęcimiu ojciec współdziałał z obozowym ruchem oporu, pomagając wielu ludziom przetrwać obóz. Sam też doznał pomocy, gdyż początkowo jako kamieniarza zatrudniono go w betoniarni, gdzie panowały bardzo ciężkie warunki pracy i gdzie wszczepiono mu tyfus plamisty, na który w wyniku tych pseudomedycznych doświadczeń zachorował. Dzięki pomocy współwięźniów został przesunięty do pracy w kuchni, a następnie otrzymał „bardzo dobre komando” jak mówił, w obozowej straży pożarnej czyli Feuerwehrze. Był w niej do końca pobytu w Oświęcimiu, gdzie łącznie spędził 3 lata. Bezpośrednio z Oświęcimia został przewieziony do obozu KL. Neuengamme pod Hamburgiem, gdzie przebywał od 3 do 06. 1943 r. skąd ponownie wrócił do Oświęcimia, by w 11. 1944 r. zostać znów przewieziony wraz z załogą Feuerwehry do obozu KL Sachsenhausen – Oranienburg, gdzie pozostał do chwili ewakuacji obozu, tj. do kwietnia 1945 roku. Łącznie w niemieckich obozach koncentracyjnych ojciec spędził ponad trzy i pół roku. Podczas ewakuacji obozu w kwietniu 1945 roku udało mu się uciec z „marszu śmierci”. Ojciec przez 4 dni bez prowiantu przedzierał się lasami na północ szczęśliwie omijając jednostki niemieckie i 2. 05 dotarł do jednostek radzieckich koło Neuruppin. Stamtąd piechotą szedł do Poznania i dalej pociągiem do Skarżyska i znów piechotą do Szydłowca.

Pod koniec maja 1945 roku chudy i wynędzniały dotarł do domu, ale tu nie zastał nikogo. Rozpoczęło się bowiem przejmowanie majątków na rzecz reformy rolnej. Wszystkie grunty zostały rodzinie zabrane, a majątek Irena został rozparcelowany w marcu 1945 roku. Przed tą datą babcia z najmłodszą córką zostały zmuszone przez nowe władze z rządu lubelskiego do opuszczenia w ciągu trzech dni rodzinnego domu. Wcześniej Rosjanie zabrali z folwarków wszystkie konie, krowy, nawet buhaja, rekwirując zwierzęta na potrzeby wojska radzieckiego. Podczas pakowania się, jak wspominała ciotka Jadwiga, panowie z rządu lubelskiego cały czas chodzili za nimi z bronią w ręku i bardzo wielu rzeczy nowych, a także skórzanych nie pozwolili zabierać, mówiąc, ze to dla wojska. Babcia z córką pojechały do Skarżyska do rodziny przyszłego męża ciotki p. Aleksandra Czeczota. Ciotka Jadwiga wyszła za mąż za Stanisława Czeczota 2. 04.1945 r. w kościele w Miechowie. W domu ojciec nie zastał również swojej żony, która, jak się później okazało, sądząc, że ojciec nie żyje, związała się z innym mężczyzną. Rozwiedli się.

W domu babci i ojca zamieszkał obywatel Józef Pokusa z żoną Walerią, przed wojną będącym jednym z fornali i stangretem w folwarku Irena, a po wojnie członkiem czy nawet sekretarzem PPR, a potem dyrektorem zakładu kamieniarskiego ojca i mimo, że ojcu dość szybko udało się odzyskać sądownie (na podstawie Ustawy z 06. 05. 1945 r. o majątkach opuszczonych i porzuconych ) zabrane przedsiębiorstwo wraz z domem i kamieniołomami, to Józef Pokusa walczył o zachowanie domu, czego dowodem jest pismo z 19. 09. 46r. PPR Komitetu Wojewódzkiego w Kielcach, w którym II sekretarz Wydziału Rolnego pisze między innymi tak – cytuję za oryginalną pisownią: Orzeczenie sądu ostatnie jest nie ważne i sądowi to Urząd Ziemski zakomunikuje. Do mieszkania ma pełne prawo mieszkający tam obyw. Józef Pokusa, nikt do niego niema prawa go wyrzucić.

Ojcu po powrocie z wojennej tułaczki z trudem dopiero w 1947 roku udało się odzyskać dom i zakład. W końcu sprowadził matkę i wraz z nią do 1950 roku prowadził zakład kamieniarski początkowo pod nazwą Kopalnia Kamienia Szydłowieckiego Spadkobierców Czesława Anteckiego, w skład którego wchodziły kamieniołomy Śmiłów, Irena i Borki, a później pod nazwą Przedsiębiorstwo Zakłady Kamieniarskie wł. Kazimierz Antecki i Ska w Szydłowcu. Zakład posiadał nowoczesne jak na owe czasy traki do cięcia płyt i urządzenia do obróbki piaskowca. Ojcu i babci pozostawiono trzy pokoje i kuchnię. Pozostałą ich większą część domu władze Szydłowca oddały w posiadanie przedszkolu.

W 1947 roku ojciec mój ufundował kapliczkę, przedstawiającą Madonnę ze złożonymi do modlitwy rękoma, naturalnej wielkości, z kamienia szydłowieckiego, która przez lata stała naprzeciwko jego domu przy ulicy Kościuszki 118 i stoi do dnia dzisiejszego, koło dworca PKS, vis a vis pawilonu Tesco. Kapliczkę tę ufundował w podzięce Matce Bożej za ocalone życie w czasie wojny. Poświęcił ją jadący z Warszawy do Krakowa Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński, przejeżdżający przez Szydłowiec.

W grudniu 1947 mój ojciec ożenił się po raz drugi z Ewą Turno z Radomia, moją matką. Mieszkali więc we trójkę z babcią Seweryną. Przez jakiś czas mieszkali też z nimi Jadwiga i Stanisław Czeczotowie, póki nie wyprowadzili się do Warszawy. 22.02 1947 r. przyszedł na świat syn Jadwigi i Stanisława Janek, mój brat cioteczny, a 27. 02. 1951r. ich córka Małgorzata. Dnia 12.01. 1949 r. urodziłam się ja Bożenna Maria, a 26.02. 1950 r. moja siostra Teresa Gabriela.

Początkowo po wojnie przedsiębiorstwo funkcjonowało bardzo dobrze, zatrudniając 56 pracowników. Ojciec wykonał m.in. okładziny Domu Partii w Warszawie, piękny portal w Urzędzie Rady Ministrów, okładziny Pałacu Kultury i Nauki, Trasy WZ, MDM, na Placu Konstytucji w Warszawie, Ministerstwa Finansów oraz wiele innych prac dla prestiżowych obiektów odbudowującej się stolicy. Dnia 7 listopada1950 roku ustanowiono nad przedsiębiorstwem przymusowy zarząd państwowy. Pierwotnie władze obiecywały ojcu, że gdy zrealizuje zamówione rządowe i partyjne zlecenia będzie mógł na niewielką skalę prowadzić swój zakład kamieniarski, ale po upaństwowieniu pozbawiono ojca całkowicie zakładu w grudniu 1950 roku, tuż przed wymianą pieniędzy.

Ponieważ po zabraniu przez nową władzę zakładu kamieniarskiego ojciec został pozbawiony możliwości zarobkowania i utrzymania już wówczas czteroosobowej rodziny, przeniósł się do Warszawy i z dniem 11. 11. 1951r. podjął pracę w Warszawskim Biurze Projektów „Miasto Projekt Stolica”, gdzie założył kamieniarską pracowni projektową, zostając jej kierownikiem. W 1956 roku otrzymał dyplom inżyniera budowlanego na Politechnice Warszawskiej.

W kwietniu 1953 roku sprowadził żonę i dzieci do Warszawy, bo udało mu się załatwić dwupokojowe mieszkanie (41 metrów kwadratowych) w dzielnicy Ochota. W Biurze Projektów otrzymał odznaki: Przodownika Pracy Socjalistycznej, Racjonalizatora Produkcji, Budowniczego Pałacu Kultury i Nauki. Pracował tam do 31 marca 1958 roku. Przez następny okres leczył zniszczone w obozach koncentracyjnych zdrowie w szpitalach i sanatoriach, by w 1962 roku powrócić do pracy, tym razem w Ministerstwie Kultury i Sztuki, gdzie pracował aż do emerytury tj. do 1977 r. Ojciec zatrudniony był na stanowisku rzeczoznawcy do spraw kamieniarki budowlanej muzeów takich jak Wilanów, Nieborów, Malbork, Wieliczka, Wawel, Baranów, Poznań, Pieskowa Skała, a także : Oświęcim, Stutthof, Majdanek i wielu innych, a później st. Specjalisty do spraw budownictwa zabytkowego. Jednocześnie od 1972 roku pełnił funkcję Przewodniczącego Rady Zakładowej w Ministerstwie Kultury i Sztuki Zawsze był bezpartyjny.

Kazimierz Antecki

Ojciec został odznaczony m. in. Medalem „Za Udział w Wojnie Obronnej 1939” , Krzyżem Kampanii Wrześniowej 1939, Krzyżem Oświęcimskim, odznaką Weterana Walk o Niepodległość, medalem Zwycięstwo i Wolność 1945, a także został awansowany kolejno aż do stopnia kapitana. Za pracę zawodową i społeczną w Ministerstwie Kultury i Sztuki otrzymał między innymi odznaki Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski,(Polonia Restituta), Zasłużony Działacz Kultury, Srebrny Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, Złotą Odznakę za Opiekę nad Zabytkami.

Przez całe swoje warszawskie życie starał się odzyskać zabrane przez władzę ludową nieruchomości. Przez lata była ta beznadziejna walka skazana z góry na niepowodzenie. Dopiero w 2001 roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że zapadłe wcześniej decyzje administracyjne w przedmiocie przejęcia nieruchomości rolnej Irena zostały wydane z naruszeniem prawa. Postępowanie w tej sprawie toczyło się więc od nowa. Ostatecznie decyzja pozytywna dla ojca zapadła po jego śmierci i sprawiedliwości dziejowej w postaci choćby części odszkodowania za zagrabiony majątek ojciec już nie doczekał.

Zmarł bardzo już chory 29.11. 2004 r. przeżywszy ponad 90 lat. Niecałe pół roku wcześniej obchodził uroczyście swoje 90 –lecie, zapraszając wiele osób, także z Szydłowca.

Co do pozostałych nieruchomości, ojcu nigdy nie wypłacono należnego odszkodowania ani nie zaproponowano zwrotu nieruchomości w naturze.

Ojciec miał, podobnie, jak jego starsza siostra Irena, bardzo wielu znajomych i przyjaciół. Był powszechnie lubiany, gdyż był duszą towarzystwa i typem gawędziarza. Bardzo często opowiadał o swoich przeżyciach, nawet tych strasznych, o których wielu nie chciało mówić, jak na przykład pobyt w Oświęcimiu. Wielokrotnie namawiałam go, by spisał te wspomnienia, ale nie zrobił tego. W końcówce swej ziemskiej wędrówki był bardzo schorowany, ale do końca zachował pozytywny stosunek do życia i ludzi. Spoczywa w grobowcu rodzinnym obok swoich rodziców, dziadków, wuja i rodzeństwa w Szydłowcu. W 2008 roku dołączyła do niego młodsza siostra Jadwiga, której prochy częściowo spoczywają także w tym grobowcu, a częściowo w grobie jej męża Stanisława Czeczota w Warszawie.

Ja w Szydłowcu bywałam wielokrotnie jako dziecko, aż do śmierci babci Seweryny, to jest do 1966 roku. Pamiętam zabawy przy domu na ulicy Kościuszki 118, w ogrodzie, a także wizyty u ciotek ojca mieszkających w Rynku vis a vis Ratusza/; ciotki Marii Koetlizowej i ciotki Ireny Podkowińskiej. Rodzice chodzili także na brydża i z wizytami do p. Huberta – Komendanta Straży Pożarnej, do dr Tadeusza Goszcza, do doktorostwa Grochowalskich, p. aptekarzowej Zofii Kowalskiej, pp. rejentów. Ojciec znał także bardzo dobrze p. Władysława Podkowińskiego i p. Lesława Dworaka, dziś spoczywających niedaleko niego na cmentarzu, a także p. Wacława Pikla – właściciela kamieniołomu Pikiel, panie: Barbarę Malicką, Ewę Janczyk, Stanisławę Zakrzewską, p. Gierusia i p. Ziemowita Klepaczewskiego, który z racji wieloletniej znajomości z rodziną Anteckich (ciotka Jadwiga została jego matką chrzestną) do dnia dzisiejszego opiekuje się naszym grobowcem.

Ojciec mój Kazimierz był ostatnim z linii Czesława Anteckiego noszącym to nazwisko. I ja i moja siostra, choć z domu Anteckie, nosimy nazwiska po mężach. Jesteśmy obie na emeryturze. Także moi synowie Bartosz, Jędrzej i Jan oraz syn mojej siostry Rafał mają już inne nazwiska. Mieszkamy wszyscy w Warszawie. Dzieci sióstr mojego ojca Ireny i Jadwigi także noszą nazwiska po swoich ojcach. Jan Czeczot ma dwie córki Jadwigę i Małgorzatę. Mieszkają w Warszawie. Małgorzata Czeczot – Hllawac także ma dwie córki Monikę i Dianę, mieszka wraz z mężem i córkami w Stanach Zjednoczonych. Stare pokolenia odeszły, nowe zostały i są naszą nadzieją. Ja mam ośmioro wnucząt, siostra dwoje, Janek Czeczot dwoje, Małgorzata Hlavac troje.

Niech pamięć o tych, co odeszli trwa, bo gdyby nie Oni i ich pracowite życie, nie byłoby obecnej progenitury, która, mam nadzieję, nie zapomni o minionych pokoleniach i o miejscu, z którego się wywodzą.

Bożenna Jankowska – Piskorska z domu Antecka

Przedruk z „To nasze życie”. Wspomnienia Mieszkańców Szydłowca i Okolic” tom II str. 7 – 18. W tekście dokonano skrótów