Zawsze przy okazji koncertów wspomnieniowych zespołu Azyl P. staramy się przeprowadzić wywiady z gwiazdami, przyjaciółmi towarzyszącymi szydłowieckiemu bandowi na scenie. Nie inaczej było w tym roku

Marcin Banaszczyk z portalu „Nasz Szydłowiec” przepytał członków podstawowego składu Azylu P. czyli Dariusza Grudnia i Marcina Grochowalskiego, a także ich gości czyli: Titusa z Acid Drinkers, Anię Brachaczek, Juana Carlosa Cano oraz Maćka Silskiego.

Poniżej zapraszamy do zapoznania się z przeprowadzonymi krótkimi rozmowami:

Rozmowa z Juanem Carlosem Cano: 

Marcin Banaszczyk: Juan, dziś zaśpiewałeś trochę więcej numerów Azylu P. niż podczas ostatniego koncertu w Szydłowcu, bo aż cztery. Powiedz, który kawałek śpiewa Ci się najlepiej? 

Zdecydowanie „Dajcie mi azyl”. Ten utwór według mnie idealnie pasuje do mojej energii. Darek Grudzień też mówi, że podoba mu się jak śpiewam tę piosenkę.

Czyli nie ma to nic wspólnego, że pochodzisz z Meksyku, a rozmawiamy w Polsce? 

(śmiech) Nieee, tylko muzyka. Ja oczywiście swój azyl mam i to właśnie tutaj u Was, w Polsce.

Dwa lata temu świetnie zaprezentowałeś się w Szydłowcu. Dziś odniosłem wrażenie, że muzykę Azylu P. poczułeś jeszcze bardziej? 

Oczywiście! Przez te dwa lata sporo się wydarzyło, chociażby płyta nagrana z Azylem w „Trójce”. Dziś mogę powiedzieć, że muzyka tego zespołu jest mi zdecydowanie bliższa.

A słuchasz Azylu P. na co dzień? 

Tak w ostatnim czasie sporo słuchałem Azylu. Przed nagraniem płyty sporo, przed dzisiejszym koncertem również, aby przypomnieć sobie piosenki, które miałem śpiewać. Czasami Azyl P. trafi mi się przypadkiem kiedy słucham muzyki z mojej playlisty w aplikacji, więc ten zespół towarzyszy mi dosyć często.

Po koncercie dwa lata temu, czy po nagraniu płyty w artykułach prasowych można było przeczytać, że Juan Carlos Cano to najlepszy wybór Darka Grudnia jeżeli chodzi o dobór gości, że najlepiej poradziłeś sobie z piosenkami Andrzeja Siewierskiego. Co Ty o tym sądzisz? 

Nie wiem co mam powiedzieć. Cieszę się, ale myślę, że mamy całkiem inne głosy z Andrzejem, ale bardzo mi miło. Uważam, że Andrzej Siewierski pisał świetne piosenki, miał dar do przebojowych numerów i do wpadających w ucho melodii. Ja czuję te piosenki, rewelacyjnie mi się je śpiewa i może stąd takie opinie.

Kilka lat minęło od Twojego zwycięstwa w The Voice of Poland. Pewnie wielu ciekawi co dziś robi Juan Carlos Cano? 

Dzieje się bardzo dużo. Obecnie nagrywam swoją solową płytę w Polsce, ale jeszcze nie po polsku (śmiech). Muszę jeszcze trochę popracować nad Waszym językiem. Mam nadzieję, że do końca tego roku płytę będzie można kupić. Kończymy również blisko trzyletnią pracę nad płytą z moim zespołem Enclose. Wyjdzie również płyta z moim drugim zespołem Last of the Real, więc jak sam widzisz dużo się dzieje.

Rozmowa z Tomaszem „Titusem” Puchackim z zespołu Acid Drinkers: 

Titusie, gdzieś przeczytałem, albo opowiadał mi Darek Grudzień, że Ty wychowywałeś się na muzyce Azylu P.?

Tak, było coś takiego w latach 80-tych i rzeczywiście wówczas zespół Azyl P., ich wygląd, ich muzyka, to wszystko robiło ogromne wrażenie. Nie ukrywam, że m.in dlatego przyjąłem zaproszenie do projektu „Azyl P. & Przyjaciele”.

A jak wspominasz Andrzeja Siewierskiego z perspektywy fana? 

Niestety nigdy go nie poznałem, ale jego twórczość cenię do dziś. Te numery dobrze się śpiewa, te numery naturalnie wchodzą do głowy, te numery to jest czystej postaci rock’n’roll.

Na co dzień totalnie inna muzyka z zespołem Acid Drinkers, ale ja odniosłem wrażenie, że np. w utworze „Twoje życie” Azylu P. czułeś się bardzo naturalnie? 

Masz rację, bo to jest tak naturalny kawałek, który w moją duszę wchodzi z miejsca. Ten numer pisał ktoś kto dokładnie wiedział na czym polega życie. Kiedy śpiewam „Twoje życie” czuję się na scenie wyśmienicie, ponieważ jest on od początku do końca prawdziwym rock’n’rollem.

Skoro tak, to możemy się spodziewać, że Acid Drinkers zagra jakiś numer Azylu P. na swoim koncercie? 

Nie wiem. Nie jest to wykluczone, ale musimy to poczuć jako zespół.

Zaskoczony jesteś dzisiejszą frekwencją? 

Odpowiem jednym zdaniem, które mam nadzieję wszyscy zrozumieją. Dobry rock’n’roll zawsze się obroni.

Czy Twoim zdaniem Azyl P. ma szansę powrócić do świadomości szerszej publiczności? 

To jest dobre i ważne pytanie. Dlatego, że oni grają świetnego, ale też bardzo szczerego rock’n’rolla. Ja jestem ich fanem od lat, ale czy kupią to inni ludzie, to jest całkowicie osobna sprawa, ale trzymam kciuki.

Rozmowa z Anią Brachaczek: 

Aniu witaj po dwuletniej przerwie, w tym roku więcej numerów? 

Witaj! Tak się jakoś złożyło 🙂

„Zwiędłe kwiaty”, które dwa lata temu śpiewała Ania Rusowicz, czy radziłaś się jej jakoś? 

Nieee w ogóle. Było to dla mnie olbrzymie zaskoczenie bo Darek zadzwonił do mnie parę dni temu i pyta „Ania zaśpiewasz Och, Alleluja? No wiesz to jest takie proste, dasz radę”. No to ja ok, nie ma sprawy. Potem znowu dzwoni i mówi, że jednak Juan chciałby bardzo zaśpiewać Alleluja, a że ja może „Zwiędłe kwiaty” i oczywiście się zgodziłam.

Wynikało to pewnie z tego, że już pewnie lepiej znasz repertuar Azylu P. 

Tak oczywiście, przez te dwa lata poznałam wiele numerów, dużo słuchałam sama, no i nagraliśmy wspólnie płytę w ubiegłym roku.

Publiczność dziś znów dała czadu? 

Mówiłam Ci o tym dwa lata temu i powtórzę to również dziś. Szydłowiecka publiczność jest wspaniała! Przecież prognozy pogody nie były sprzyjające, na początku koncertu zaczął padać deszcz, a pojawiło się tyle wspaniałych osób, że szok. Jak szłam z hotelu na koncert, to ciężko było mi się przebić pod scenę (śmiech).

Dwa lata temu nie udało Ci się zobaczyć Szydłowca, a w tym roku? 

Tak, dwa lata temu nocowałyśmy z Anią Rusowicz w Chlewiskach, a w tym roku przyjechaliśmy prosto z Jarocina z partnerem i dzieckiem i trochę pospacerowaliśmy. Bardzo urocze miasteczko, bardzo u was zielono.

Powiedziałaś, że zaznajomiłaś się z Azylem P. w takim razie który utwór najbardziej leży Ani Brachaczek? 

Myślę, że wszystkie te utwory które dziś śpiewałam, śpiewa mi się bardzo dobrze. Bałam się trochę, że nie będą w mojej tonacji, że będę miała z tym problem, ale myślę że było dobrze. Muszę też wspomnieć, że bardzo dobrze śpiewa mi się w duecie z Titusem (śmiech)

Dużo się u Ciebie dzieje? 

Dzieje się sporo, jak już wspomniałam do Szydłowca przyjechałam z Jarocina, gdzie występowałam z zespołem Pogodno, jutro również zagramy wspólny koncert. Już 17 sierpnia tego roku premiera płyty mojego zespołu BIFF.

A co z SIQ?

No już dwa lata minęło od ostatniej płyty SIQ i w sumie przez ten czas ze względów logistycznych najczęściej graliśmy supporty przed Acid Drinkers. Czasami zdarzyło się przed Hunterem, czasami jakieś imprezy plenerowe. W marcu pojechaliśmy w trasę Punky Reggae Live. Wiem, że „Ślimak” robi jakieś nowe numery, pod koniec wakacji mamy zjazd zespołowy, więc coś się będzie działo. Najpierw jednak chce wydać płytę z BIFFEM, grajmy te koncerty i działamy dalej.

Na koniec zapytam może o Titusa, bo przecież dobrze się znacie. Jak Ty odbierasz jego występ z Azylem P.? Bo to najnowszy gość zaproszony do tego projektu. 

Myślę, że Titus jest tak charyzmatycznym wokalistą, że on rewelacyjnie znajduje się w różnych rodzajach muzyki, najlepiej oczywiście w tej mocnej, wręcz metalowej. Dla mnie najdziwniejsze jest to, że Titus w ogóle śpiewa po polsku. Podczas koncertu w Trójce nie mogliśmy wyjść z podziwu wspólnie z Markiem Piekarczykiem (śmiech)

Rozmowa z Maciejem Silskim: 

Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy w 2016 roku byłeś jednym z gości Azylu P. Potem okazało się, że dołączyłeś do zespołu, koncertujecie, nagraliście piosenkę. Jak czujesz się jako nowy oficjalny wokalista zespołu? 

Ja bym nie przesadzał z tym określeniem (śmiech) Po prostu bardzo dobrze gra mi się z tym zespołem i dopóki tak będzie (bo równocześnie robię swoje rzeczy, mam swój zespół) to na pewno będę z nimi śpiewał, przynajmniej dla tej świetnej atmosfery którą tworzymy.

Z którym utworem Azylu P. najbardziej identyfikuje się Maciej Silski? 

Teksty w piosenkach są bardzo znaczące i tak naprawdę można identyfikować się na swój sposób z każdą piosenką. Mój syn, kiedy zapytałem go jak ma wyglądać kolejność koncertu mówił tylko o jednej piosence bo uwielbia „Chyba umieram”. Ja zawsze chciałem zaśpiewać „Tysiąc planet”, bo to numer który wprowadza ludzi w stan zadumy i jednocześnie w stan zastanowienia się nad tym co dzieje się z ich życiem. I udało mi się dziś to zaśpiewać.

Jak się dziś śpiewało? 

Rewelacyjnie, znowu tłumy, a co najważniejsze ludzie którzy przychodzą na Azyl P. robią to w konkretnym celu, wiedzą po co i dla kogo tutaj są. To niesamowite uczucie. To niesamowicie wdzięczna publiczność, a nam wypada się jej tylko pokłonić.

Nie da się ukryć, usłyszy to każdy kto nawet nie zna się na muzyce, Twój głos jest całkowicie inny niż Andrzeja Siewierskiego. 

Oczywiście. Andrzej był sopranem, ja jestem barytonem i śpiewam zdecydowanie niżej. Kiedy koledzy z Azylu P. zaprosili mnie do wspólnego projektu od razu zwróciłem im na to uwagę, no i nie mieli przeciwwskazań.

A uważasz, że to jest Twój plus czy minus, ta różnica? 

Nie rozważam tego. Uważam, że bardzo podoba mi się twórczość tego zespołu i na swój sposób, tak jak ja to czuję oddaję hołd temu człowiekowi, który stworzył kompozycje które porywają wielu miłośników muzyki.

Nagraliście z chłopakami premierowy kawałek „Co ja wiem”. Nie wiem czy czytałeś komentarze, bo ja trochę poczytałem i pojawiały się tam zarzuty, że to nie jest Azyl P., że to raczej IRA. Jak Ty to czujesz? 

Nie czytałem tych komentarzy, ale to zdecydowanie jest utwór Azylu P.Według mnie wykonaliśmy kawał dobrej roboty, w bardzo sympatycznym studiu nagrań, z równie sympatycznym, ale zarówno wymagającym realizatorem dźwięku Leszkiem Kamińskim, który pracuje można powiedzieć starą techniką. U niego się gra, śpiewa, tam nie ma cięć, powtórek, jeżeli się nie przygotujesz to nie masz czego szukać w studio. Chłopaki napisali swój numer, zaprosili mnie, żebym z nimi zaśpiewał, ale co ważne nadal poszukiwany jest wokalista który śpiewa w sopranach. I jeżeli się znajdzie to ja sam będę rekomendował taką osobę na wokalistę Azylu P. Swoją drogą fajnie, że ta piosenka gdzieś tam zaistniała, chociażby na liście przebojów „Trójki”.

Czy Ty po dwóch latach, po kilku koncertach, wspólnym nagrywaniu uważasz, że ta muzyka, że ten zespół mają szanse jeszcze szerzej zaistnieć?

Inaczej bym tego nie robił. Według mnie obecna sytuacja zespołu Azyl P. jest na tyle dynamiczna, czuć w niej rock’n’rolla, że to się musi w końcu udać.

Wcześniej wspomniałeś, że masz swój projekt, swój zespół, możesz nam trochę przybliżyć? 

W tej chwili czekam na utwór od pewnego znanego kompozytora z którym spędziłem wiele godzin na szlifowaniu warsztatu. Mam cały materiał na solową płytę, która małymi krokami zbliża się do wydania, no ale czekam jeszcze właśnie na ten utwór który mógłby być singlowy.

Rozmowa z Marcinem Grochowalskim: 

Marcinie to Wasz trzeci koncert w Szydłowcu od czasu powrotu Azylu P., czy do trzech razy sztuka? Według Ciebie ten koncert zamyka jakąś klamrą Wasz comeback? 

Każdy koncert zależy od atmosfery i od publiki. Na tym etapie moim zdaniem wszystkie koncerty gramy poprawnie, wszystkie mają energię, mają też swoją dramaturgię. To czy koncert jest udany według mnie w głównej mierze zależy od publiczności. Dzisiaj było super, moim zdaniem był to najlepszy koncert w Szydłowcu.

Jesteś perkusistą. Jak Wy bębniarze odbieracie tę energię od publiczności? Nie da się ukryć, że macie do niej zazwyczaj spory kawałek. 

To racja jestem trochę z tyłu (śmiech), ale wyszedłem sobie raz do przodu, kiedy publiczność wspólnie z Maćkiem Silskim śpiewała „Buty czerwone” i bardzo mi się to wszystko podobało. Mam ten kontakt niestety utrudniony, bo raz że strasznie razi światło w oczy, dwa to że jestem z tyłu, trzy że jestem zasłonięty przez kolegów z zespołu, a cztery to dopóki nie pójdą światła na publikę to my za wiele nie widzimy ze sceny.

Ale jakieś skrawki energii publiczności do Ciebie docierają? (śmiech)

Tak, skrawki jak najbardziej (śmiech) Głównie to wtedy kiedy pójdą na nich światła, albo kiedy bardzo głośno śpiewają lub skandują, wtedy to naprawdę ma moc.

Pochodzicie z Darkiem z Szydłowca. Pewnie pamiętacie jak w latach 80-tych, kiedy zaczynaliście zasłuchana była w waszej muzyce szydłowiecka młodzież. To pewnie miłe, kiedy dziś na koncercie spotykasz znajomych ze szkoły, przyjaciół których dawno nie widziałeś? 

Muszę Ci powiedzieć, że dziś spotkałem swoich kolegów z podstawówki z którymi nie widziałem się przez trzydzieści lat. Zdziwiło mnie to, że się rozpoznaliśmy, mimo upływu czasu, każdy z nas się zmienił, nie mieliśmy żadnego kontaktu, ale mimo to byliśmy wstanie się rozpoznać. To bardzo miłe.

O utworze „Co ja wiem”, waszym najnowszym rozmawiałem już z Maćkiem Silskim. Mówiłem mu o tych różnych komentarzach, a jak Ty odbierasz ten utwór? 

Mnie się ten kawałek bardzo podoba, naprawdę. Nie dziwię się jednak tym fanom, którzy nie do końca przekonali się do tej piosenki. W ich głowach zostały „Mała Maggie”, „Chyba umieram”, czy inne melodyjne i chwytliwe kawałki. W tej chwili zaproponowanie czegoś innego niż stylistyka lat 80-tych jest rzeczą, która nie będzie się podobać. To tak jak wspominasz zupę gotowaną przez Twoją babcię, a nagle po trzydziestu latach ktoś inny gotuje Ci taką samą i mówisz, że dobra, ale że to zdecydowanie nie jest to. Piosenka „Co ja wiem” możliwe, że ma trochę zbyt hardrockowe brzmienie, ale my w tej chwili takich brzmień używamy. Nawet nasze starsze utwory dziś brzmią zdecydowanie inaczej niż kiedyś, przecież technika poszła do przodu. Mówisz, że różne są opinie, ale mnie cieszy, że te opinie w ogóle są, to najważniejsze. To znaczy, że zespół jest pamiętany.

Zauważacie jakiś napływ nowych fanów, młodych ludzi? 

Oczywiście, że tak. To trend, który już jakiś czas trwa, że młodzi ludzie zaczynają interesować się starą muzyką. Jest jakaś taka moda na powrót do lat 80-tych, do tego czego słuchali ich rodzice. Zresztą widzieliśmy dzisiaj na koncercie naprawdę wielu młodych ludzi. Może to jakiś patriotyzm lokalny, ale nawet jeśli to i tak piękna sprawa.

Jaka jest przyszłość zespołu Azyl P. według Ciebie? 

Wiesz co, przyszłość Azylu z każdym rokiem rysuje się w coraz bardziej różowych barwach. Gramy koncerty, nagrywamy nowe utwory, śpiewa z nami Maciek Silski, który moim zdaniem świetnie się wkomponował. Pomimo całkowicie innego głosu, ale pamiętajmy, że znalezienie kogoś z wokalem podobnym do Andrzeja jest piekielnie trudnym zadaniem. Ludzi śpiewających w rejestrach kobiecych, bo w takich śpiewał Andrzej, chyba po prostu nie ma. Z drugiej strony nie wiem czy miałoby sens kopiowanie Andrzeja. Mamy do niego ogromny szacunek, cały czas jest w naszych sercach, świat idzie do przodu, nie możemy wciąż żyć tylko wspomnieniami. Azyl P. według mnie musi grać. Ktoś powie, że nie powinniśmy grać pod szyldem Azylu P., ale z drugiej strony dlaczego? Myślę, że gdyby zabrakło mnie czy Darka to Azyl nadal mógłby grać. Ważne jest to, że chcemy grać cały czas, raz ze względu na pamięć i dorobek Andrzeja, a dwa że po prostu siedzi w nas muzyka. Darek miał swój zespół, ja grałem w kilku zespołach w Warszawie, ale to nie było to. Gra nam się razem bardzo dobrze i oby tak dalej.

Rozmowa z Dariuszem Grudniem: 

Jak tam po koncercie Darku? 

Tak jak przewidywałem był to najlepszy koncert Azylu P. w Szydłowcu. Cieszę się, że dotarliśmy się z naszymi przyjaciółmi, są to ludzie którzy rozumieją to czego oczekujemy, jakie mamy myślenie, jaki mamy przekaz. Titus mi powiedział dziś bardzo ważne słowa: „Jesteście zajebiści na scenie”. To są bardzo ważne słowa, ważnego gościa w polskiej muzyce, to jest człowiek który wie o co chodzi.

Rozmawiałem z Titusem, m.in o piosence „Twoje życie” która zaczęliście koncert. Nie masz wrażenia, że świetnie się w niej sprawdził? Momentami miałem poczucie, że ten utwór jest napisany dla niego. 

Według mnie jest to piosenka napisana dla wszystkich nas. To jest piosenka o ludziach wrażliwych, którzy nie znajdują zrozumienia w otoczeniu, zwłaszcza w małych miasteczkach. Przytoczę słowa Marka Piekarczyka, z którym też miałeś okazję rozmawiać, Marek mieszka w Bochni i mówi mi kiedyś: „Dareczku na mnie mówią, że jestem dziwakiem”. A przecież to jest mega utalentowany człowiek, a wszyscy utalentowani ludzie mają kłopot, mają kłopot personalny, mają kłopot ze współmieszkańcami. Książka „Alicja w krainie czarów” zaczyna się od słów „Ci zakręceni, to są najlepsi”. O tym jest ten kawałek, o życiu, o brutalnej rzeczywistości, o tym że naprawdę trzeba mieć duży zderzak, aby poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami.

Powiedziałeś na początku, że to był najlepszy koncert Azylu P. Reakcje publiczności zdawały się to potwierdzać. 

Myślę, że jeżeli my pokazujemy, że nadal chce nam się to robić i pokazujemy, że robimy to szczerze to ludzie łapią tę energię. Cieszy nas to, że reagowali dziś bardzo spontanicznie. To jakby taka zamknięta kula, my i publiczność, która czuje to co nam siedzi w organizmach praktycznie od urodzenia.

A obawiałeś się, że pogoda pokrzyżuje wam dzisiaj trochę plany? 

W ogóle się nie obawiałem, bo jak ja coś robię to zawsze jest dobra pogoda (śmiech)

Jakie plany ma Azyl P. na najbliższą przyszłość? 

Rozmawiamy bardzo poważnie – menadżersko, aby Azyl P. popchnąć do przodu już tak konkretnie. Znaleźliśmy ludzi, którzy są wstanie nam bardzo pomóc. Cieszę się, że kilka lat temu to wszystko ruszyłem, bo umówmy się, możemy mówić, że dziś robimy to razem, ale pierwszy krok należał do mnie. Każdy z nas miał swoje plany, ale fajnie, że moi koledzy zareagowali na moje prośby.

Macie już coś nowego? 

Nie wiem czy to będzie do końca coś nowego, bo nie chcemy odchodzić za bardzo od tego co robił Azyl P. Posiadamy bagaż bardzo dobrych azylowych pomysłów. Zdobyłem ostatnio sporo niepublikowanych wcześniej tekstów Andrzeja i myślę, że do nich zrobimy muzykę. Pokazałem jeden z tych tekstów Maćkowi Silskiemu i on od razu powiedział „to jest to”. Dopóki będziemy mogli chcemy bazować na tradycji. Nowa płyta Azylu P. będzie czymś na wzór kolażu, czyli trochę tradycji, trochę współczesności, myślę że będzie to dobry rock’n’roll.

Pamięć o Andrzeju jest dla Was ważna, nie da się ukryć. 

Andrzej jest w naszych sercach, to jest nasz przewodnik. Bardzo często mi się śni, zawsze w tych snach gramy na gitarach…

Słyszysz w tych snach muzykę? 

Słyszę i bardzo często chcę coś zapamiętać. Gdyby to było tak, że nagle w trakcie snu się obudzę to myślę, że byłbym wstanie to zanucić, ale rano jest już to niemożliwe. Szkoda. Osobiście cały czas czuję wsparcie Andrzeja. On był bardzo wymagającym człowiekiem i wierzę w to głęboko, że gdyby robił coś wbrew jego woli, to on dałby mi jakoś znać.

Dużo młodych osób dziś na koncercie, zauważyłeś? 

Oczywiście, że zauważyłem. Ja na facebooku dostaje naprawdę dużo wiadomości od młodych ludzi. Ludzi, którzy szanują osiągnięcia zespołu Azylu P. W pewnym momencie było jakieś zatrzymanie, ale publiczność wreszcie chyba doceniła, że idziemy w dobrym kierunku, że robimy fajną rzecz. Czuję, że szczerze nam dopingują. Graliśmy ostatnio w Radomiu, ludzie podchodzili i nam gratulowali. Tak samo było dzisiaj, kiedy fani się do nas przytulali i cieszyli się z tego koncertu.

 

Wszystkim bardzo dziękuję za rozmowę. Marcin Banaszczyk – portal Nasz Szydłowiec

Szczegółową relację z koncertu „Azyl P. & Przyjaciele” znajdziecie TUTAJ