To właśnie historia powinna być wyznacznikiem i motywatorem do działań ze strony obecnych władz klubu oraz władz samorządowych. Dzięki temu, że szydłowiecki klub piłkarski może pochwalić się tak bogatą historią możemy mieć nadzieję, że nigdy nie zniknie ze sportowej mapy. 

Pomijając teraźniejsze kłopoty Szydłowianki przejdę do książki, która została napisana i wydana właśnie z okazji tego pięknego jubileuszu. Autorem książki jest Maciej Cender, pochodzący z Szydłowca, były piłkarz Szydłowianki, ceniony dziennikarz sportowy m.in Przeglądu Sportowego czy Faktu. Obsługiwał medialnie wiele bardzo ważnych wydarzeń sportowych: Mistrzostwa Świata w piłce nożnej (1998, 2002), Mistrzostwa Europy w piłce nożnej (2004, 2012, 2016), a także finały Ligi Mistrzów na przestrzeni lat; 1997 – 2004. Oprócz tego zajmuje się również piłką ręczną, obsługując Mistrzostwa Europy w Polsce czy Final Four. 

Od niedawna Maciej Cender jest członkiem zarządu Szydłowianki Szydłowiec. 

Podjął się napisania książki, którą mnie czytało się naprawdę bardzo lekko. Od lat przecież Szydłowianka jest w moim sercu. Świeżo w pamięci mam, że jako młody chłopak biegałem na każdy mecz rozgrywany przy Targowej z ulicy Mikołaja Szydłowieckiego na której mieszkałem. Niektóre mecze pamiętam dokładnie, tłum ludzi na spotkaniach z Cracovią Kraków czy Radomiakiem Radom, gole Jarosława Mosiołka, rajdy Artura Ludwa, interwencje Sylwka Saneckiego, czy czas kiedy w Szydłowcu pojawiali się brazylijczycy: Fabiano i Rodrigo. Pamiętam awans do III ligi i mistrzowską fetę, która miała miejsce na stadionie. Pamiętam pierwszy mecz w Szydłowcu po awansie, z Siarką Tarnobrzeg. Szydłowianka pierwszy mecz sezonu wygrała w Leżajsku z Pogonią, dlatego tłumy kibiców przy Targowej liczyło na zwycięstwo z drużyną z Tarnobrzega. To było święto, grała orkiestra, żywiołowy doping. Przegraliśmy niestety, a w tym meczu (jeżeli dobrze pamiętam) bardzo poważnej kontuzji doznał Andrzej Koniarczyk, co przekreśliło jego przygodę z piłką. Sezon zakończył się spadkiem i trochę taka szarość jakby zapanowała w Szydłowiance. 

Może to już na tyle osobistych wspomnień, bo przecież wszystko to o czym mówię zawarł również Maciej Cender w swojej książce. A książkę naprawdę powinien mieć w swoich zbiorach każdy kibic Szydłowianki i mieszkaniec Szydłowca. Fajnie wydana, z przyciągającą uwagę okładką, ze szczegółowymi statystykami oraz z wieloma ciekawymi historiami. 

Książka rozpoczyna się kilkoma słowami wstępu od autora, burmistrza, starosty i prezesa klubu. Następnie redaktor Cender przenosi nas w czasy powojenne, opowiada o szydłowieckich realiach w latach 40-tych, o tym jak miasto budziło się ze zgliszczy, oraz o tym jak odbudowywano w Szydłowcu szkolnictwo. To bardzo ważna kwestia w dziejach Szydłowianki, ponieważ jej początki są właśnie w szkolnym klubie sportowym. Następne strony to oczywiście dalsze lata z którymi warto się zapoznać. 

Z punktu widzenia miłośnika statystyki kolejne strony są nie lada gratką. Mamy wyniki meczów Szydłowianki z lat 1950 -56, a następnie od 1956 roku do czasów teraźniejszych wszystkie tabele, wiele wyników i ciekawych opisów. Bajka!

Z nutą nostalgii spogląda się na historyczne klubowe fotografie i żałować można, że w książce nie są one w lepszej jakości, co z pewnością było nierealne po przetworzeniu ich z oryginałów. 

Autor nie zapomina również o innych dyscyplinach, które były uprawiane w Szydłowcu pod klubowym szyldem. 

Książka „70-lecie Szydłowianki Szydłowiec” autorstwa Macieja Cendera zakończona jest historiami ważnych dla Szydłowianki ludzi. W jednostronicowych opowieściach możemy przeczytać o Józefie Dadeju, Janie Tatarze, Adamie Makuchu, Waldemarze Kołaczu, Dominiku Furmanie, Jerzym Jurczaku i o wielu innych. 

Ta książka to taki szybki przelot po 70-letniej historii małego klubu piłkarskiego z Szydłowca, klubu który kształtował wiele pokoleń sportowców i kibiców. To 175 stron „niebieskiej” lektury!

Książkę można zakupić w Hotelu „Pod Dębem”, pl. Rynek Wielki 5 w Szydłowcu, za jedyne 25 złotych. Serdecznie zachęcam!

Marcin Banaszczyk