Portal Nasz Szydłowiec przedstawił Wam bardzo obszerną relacją, od znakomitych fotoreportaży, poprzez nagrania video, relację tekstową, a dziś czas na rozmowy. 

Marcinowi Banaszczykowi udało się porozmawiać ze zwycięzcami części festiwalowej czyli zespołem Atom Heart oraz z gośćmi specjalnymi zespołu Azyl P.: Anią Rusowicz, Anią Brachaczek, Juanem Carlosem Cano i Maciejem Silskim. Co mówili o swoich występach, o Szydłowcu, o zespole Azyl P. itp. dowiecie się poniżej. 

ATOM HEART (rozmowa po występie)

Marcin Banaszczyk: Chłopaki jak oceniacie swoje szydłowieckie występy?

ATOM HEART: Zarówno dziś jak i wczoraj było świetnie. Podczas dzisiejszego koncertu znakomicie reagowała publiczność, która dopingowała nas do dania z siebie jak najwięcej. Wczoraj też było fajnie, bo graliśmy jako ostatni, no i cała ta radość później ze zwycięstwa. Dziś było dobrze, ale nie łatwo gra się po zwycięstwie (śmiech)

Rozumiem, że było wczoraj świętowanie?

Oczywiście (śmiech)

Długo już ze sobą gracie?

Rok i parę miesięcy. Marzec 2015 to data założenia zespołu. Piotrek jest nowym nabytkiem (basista), gra z nami dopiero od dwóch miesięcy. 

Dużo gracie koncertów?

Chcielibyśmy więcej, około 4-5 w miesiącu. Zazwyczaj jest 2-3, to dla nas zdecydowanie za mało, prosimy zgłaszać się z koncertami (śmiech)

Co Was skłoniło do udziału w szydłowieckim Festiwalu? Oczywiście oprócz tego, że były fajne nagrodny do wygrania. 

Każda okazja, aby pokazać się nowej publiczności jest bardzo dobra. Zresztą trochę wiemy o tym miejscu, wiemy że Zamek jest z XVI wieku i że był tutaj skład browara i myśleliśmy po prostu, że trochę zostało, ale okazało się, że nie (śmiech)

A jak wyglądała selekcja utworów Azylu P.? Bo przecież jeden musieliście wybrać do konkursu.

Każdy z nas wybrał swojego faworyta i później to dyskutowaliśmy. Po naradach wybraliśmy ten, który nie tyle najbardziej nam się podobał, co po prostu według nas najbardziej pasował do naszego stylu. Stąd kawałek „Ostatni Dzień”. Mocno pod uwagę braliśmy jeszcze „Praca i dom”.  Nie chcieliśmy wybierać jakiegoś największego hitu, bo też nie o to chodzi. 

A znaliście wcześniej Azyl P.?

„Małą Maggie” tylko. Ale przed festiwalem udało nam się z Azylem zapoznać naprawdę konkretnie. 

Azyl P. rok temu pojawił się na scenie po raz pierwszy od 30 lat, a jak to wygląda z perspektywy młodego bandu? Według Was muzyka, którą proponował Azyl ma szansę dziś zaistnieć?

Oby tak, bardzo byśmy chcieli. Czym więcej dobrej muzyki rockowej tym lepiej, bo ogólnie jest z tym trochę lipa na rynku. 

Chcielibyście zagrać w Szydłowcu raz jeszcze?

Oczywiście, że tak! My bardzo chętnie, jeżeli tylko Szydłowiec będzie chciał to jesteśmy gotowi. Przed tak fantastyczną publicznością możemy grać zawsze. 

 

 

MARCIN CZYŻEWSKI (rozmowa przed koncertem)

Marcin Banaszczyk: Marcinie na początek trochę wspomnień. Powiedz mi jak wspominasz ubiegłoroczny koncert Azyl P. & Przyjaciele, kiedy to pierwszy raz wystąpiłeś z zespołem?

Marcin Czyżewski: Na pewno jako spore zaskoczenie, ponieważ była duża presja, a okazało się, że jakoś daliśmy radę. 

Spotykałeś się po koncercie z jakimiś komentarzami?

Tak, głównie z tymi dobrymi, oczywiście były jakieś negatywne, ale to chyba dlatego, że ludzie są przyzwyczajają się do pewnej postaci. Kultowej, legendarnej, ale jest to nieuniknione. 

W ubiegłym roku wszyscy mówiliście mi, że chcielibyście, aby tamten koncert nie był jednorazowy, że chcecie spróbować. Nie udało się…dlaczego?

Nie mam pojęcia, ponieważ zespół miał i nadal ma bardzo fajny potencjał, tylko jest to według mnie trochę niewykorzystane. Może jakaś różnica charakterów? Bo jak widzisz Perkoza dzisiaj z nami nie ma, to też o czymś świadczy. Ma dziś koncert z innym zespołem, widocznie bliższym jego sercu, ale o tym też nie wiem, bo nie mamy kontaktu na co dzień. Mimo wszystko uważam, że warto zostawić w pamięci to co było rok temu. Dziś spotykamy się po raz kolejny, choć szkoda, że po drodze nie zagraliśmy żadnego innego koncertu.

Myślisz, że to tylko różnica charakterów, czy może to dzisiejszy rynek muzyczny jest zamknięty na taką muzykę jaką proponuja Azyl P.?

Taka muzyka na koncertach sprawdza się rewelacyjnie, więc raczej nie o to chodzi. Chodzi chyba o to, że trzeba się znaleźć w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu i z odpowiednimi ludźmi, żeby wszystko zagrało tak jak trzeba. Być może to nie jest jeszcze ten odpowiedni czas? Może nadejdzie, może nie. Nie mnie to wyrokować, ja i tak robię swoje, czy gram z Azylem czy swoje koncerty. Nie myślę wtedy ile muszę wykonać kombinacji, żeby zaistnieć tylko właśnie robię swoje. Podobno się udaje (śmiech)

Wspomniałeś o swojej codziennej pracy. Jak dziś wygląda kariera Marcina Czyżewskiego?

Bardzo dużo koncertów, niedawno nagrałem teledysk do swojego nowego utworu, wydaje mi się, że początek jesieni będzie premiera. 

Na tyle na ile obserwuję muzykę i oczywiście Ciebie odnoszę wrażenie, że Marcin Czyżewski w swojej solowej działalności oczywiście idzie w stronę rocka, ale tej dużo spokojniejsze odmiany. 

To zależy w jakim projekcie, ale wcale się tego nie wstydzę, że moim zamiarem jest granie muzyki pop – rockowej. To na dobrą sprawę jest ta odmiana w której czuję się najlepiej. Jest dużo akustycznego brzmienia, czego np. w Azylu nie ma. Osobiście słucham bardzo różnej muzyki, bardzo dużo rzeczy mnie inspiruje, rockowych, akustycznych i bardzo nowoczesnych. 

A miałeś przez ten ostatni rok styczność z muzyką Azylu P.?

Wiesz co, jakoś tak ciężko. Obejrzałem oczywiście nagranie video z tamtego koncertu. Robiliśmy nowe kawałki, ale żeby tak samemu włączyć Azyl to nie zdarzyło mi się. 

Będzie jakaś nowość dzisiaj?

Nie sądzę, przez to, że Perkoza dzisiaj z nami nie ma, trochę nam się te nowe kawałki rozsypały po drodze. 

Rok temu jak Cię zapytałem, który utwór Azyl P. jest Ci najbliższy nie umiałeś odpowiedzieć. A dziś?

Chłopaki najbardziej nie lubią grać chyba „Małej Maggie”, a dla mnie jest to utwór rewelacyjny. Utwór którym żyje publiczność, który znam praktycznie od zawsze. To trochę takie wspomnienie dzieciństwa z mojej perspektywy. 

Na co liczysz podczas dzisiejszego koncertu?

Liczę oczywiście na rewelacyjny koncert. W tym roku śpiewam trochę mniej, mamy więcej gości i Darek trochę rozłożył tę odpowiedzialność na wszystkich. Goście są świetni i jestem pewien, że dadzą radę. W sumie to nawet i ja jestem gościem, może z jakimś doświadczeniem, ale nadal gościem. 

 

JUAN CARLOS CANO (rozmowa przed koncertem)

Marcin Banaszczyk: Juan przyjechałeś wczoraj do Szydłowcam, spotkaliśmy się w Hotelu „Pod Dębem”. Udało się zobaczyć dziś coś w Szydłowcu?

Juan Carlos Cano: Niewiele. Mieliśmy bardzo mało czasu, ale widzieliśmy oczywiście Rynek. No i Zamek, który robi ogromne wrażenie. Nie wiedziałem, że w tak małych polskich miasteczkach może być tak ładnie. Tyle ile zobaczyłem uważam, za bardzo fajne (śmiech)

Przejdźmy do muzyki. Wygrałeś polską edycję programu The Voice of Poland. Oglądałem i przyznam szczerze, byłem pod wrażeniem. Powiedz mi jak bardzo wpłynął program na rozwój twojej kariery?

Nie da się ukryć, że bardzo. Stałem się rozpoznawalny wśród fanów.  Dużo więcej ofert, więcej koncertów, nie tylko w Polsce, ale i w Meksyku. W ubiegłym roku w swoim kraju zagrałem trasę koncertową z legendarnym zespołem Deep Purple.

Kursujesz między Polską, a Meksykiem? Jak to wygląda?

Większość czasu spędzam w Polsce, ale zdażają się oczywiście wyjazdy do Meksyku. Oprócz trasy z Deep Purple, byłem również zaproszony jako gość do meksykańskiej wersji The Voice. 

A jak to sie stało, że wylądowałeś w Szydłowcu?

Darek zadzwonił pewnego dnia z propozycją. Tylko ja do końca nie wiem, czy on w ogóle wiedział kto ja jestem? (śmiech)

(śmiech) raczej wiedział, skoro zadzwonił 🙂

Pewnie masz rację (śmiech)

Słyszałeś kiedyś Azyl P. czy dopiero teraz miałeś okazję?

Dopiero teraz. Jestem w Polsce zaledwie 2,5 roku, nie znam zbyt wiele polskiej muzyki. Piosenki od Darka dostałem jakiś miesiąc temu, więc znam zespół Azyl P. od miesiąca (śmiech)

A co dziś zaśpiewasz?

„Dajcie mi azyl”, „Chyba umieram” i „Nic więcej mi nie trzeba”

I co sądzisz o tych utworach?

Są bardzo fajne naprawdę. Najbardziej podoba mi się „Chyba umieram”, jest bardzo fajna energia, fajny bas. Nie mogę się doczekać, aż zaśpiewam ten utwór na żywo. Wiem, że większość zdecydowanie lepiej zna „Małą Maggie” czy „Och, Lila”. Cieszę się jednak, że wykonam te kawałki, ponieważ sam je sobie wybrałem. Darek przysłał listę, przesłuchałem i dokonałem wyboru. Mam nadzieję, że dobrego (śmiech)

A jak tam teksty? Wyuczony? (śmiech)

Trochę (śmiech) Będzie trochę meksykańskiego akcentu, ale mam nadzieję, że dam radę. 

 

MACIEJ SILSKI (rozmowa po występie Maćka)

Marcin Banaszczyk: Maćku z Tobą jako pierwszym rozmawiam już po koncercie, powiedz mi jak wrażenia tak na gorąco?

Maciej Silski: Muszę Ci najpierw powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego miejsca…

Masz na myśli Zamek czy ogólnie Szydłowiec?

Szydłowiec, w ogóle ludzi z Szydłowca. Zauroczyło mnie, że tutaj jest bardzo pokojowo. Ja strasznie nie lubię jakiejś agresji, czy zacietrzewienia, a tutaj tego nie widziałem. Nie wiem czy to jest wynik tego, że na dwa dni wszyscy daliście sobie dyspensę od złych zachowań czy tak jest na co dzień?

Jest ok naprawdę, wiem co mówię, mieszkam w tym mieście (śmiech)

(śmiech) Skoro jest tak naprawdę to gratuluję, chętnie bym zamieszkał w takim mieście.

Zapraszamy oczywiście, jeżeli tylko będziesz miał ochotę. A sam koncert?

Dla mnie jest to naprawdę wyjątkowa sytuacja, jestem zbudowany Darkiem Grudniem, wami wszystkimi, bo to Wy wspominacie ten zespół, który był skądinąd znamienity. To są świetne kompozycje. Przecież to jest granie do zabawy, granie bez granic, totalnie rock’n’rollowe. Rewelacyjne reakcje publiczności to wszysko potwierdzają. Jednym słowem świetny koncert. 

Z tego co mówisz wychodzi na to, że dobrze znasz Azyl P.?

A kto, kto interesuje się polskim rockiem nie zna? Ci, którzy nie znają powinni szybko nadrabiać. 

Wykonałeś trzy kawałki: „Już lecą”, „Kara śmierci” i „Praca i dom”. Która z tych piosenek najbardziej Ci leżała?

Nie ma czegoś takiego, ponieważ ja w tych kompozycjach widzę Darka, Andrzeja i Marcina siedzących przy ognisku, albo na ławce w parku i robiących te kawałki. To czuć naprawdę, dlatego nie wskażę ulubionego. Jak ćwiczyłem te utwory w domu, szczególnie „Karę śmierci” to mój syn nagle powiedział „Tato, dlaczego Ciebie we wszystkich utworach uśmiercają”. I faktycznie ma rację, bo jakoś często zdarza mi się śpiewać piosenki o śmierci. Piosenki Azylu to są piękne rzeczy, od serca, proste. Nie prostackie, żeby była jasność, tylko proste. 

Maćku, a powiedz mi co z Tobą? Co z Twoją karierą? Lata temu wygrałeś program „Idol” i gdzieś mi zniknąłeś z pola widzenia…

Miałem do wyboru dwie sprawy. Albo zająć się karierą muzyczną i stracić z oczu swojego syna, albo zająć się synem i wybrałem oczywiście to drugie. Śpiewać będę zawsze, ale mój syn będzie coraz starszy i wolałem z nim spędzić ten czas i nie uważam tego czasu za stracony. Razem z synem komponujemy, komponuję bardzo dziwną muzykę z takim producentem z Londynu, komponuję również z pewnym wariatem z Polski. Muzyka towarzyszy mi cały czas, to prawie higieniczna sytuacja (śmiech)

Cieszy to co mówisz, czekam w związku z tym na efekty. Dzięki za rozmowę i jeszcze raz zapraszam do Szydłowca. 

Dzięki skorzystam na pewno. Miałem kiedyś rodzinę w Szydłowcu, ale nie wiem gdzie, nie wiem jak się nazywali, ale serdecznie ich pozdrawiam. 

 

ANIA BRACHACZEK (rozmowa na dwie tury: po występie Ani, a potem dokończyliśmy po finałowej „Małej Maggie”)

Marcin Banaszczyk: Aniu niesamowitą energię pokazałaś na scenie, a jak wyglądał ten koncert z Twojej perspektywy?

Ania Brachaczek: Super, naprawdę jestem pod wrażeniem. Cieszę się, że przyszło tyle ludzi, a impreza była przecież biletowana. Nie często się zdarza, żeby w tam małym mieście były takie tłumy. Jestem pewna, że to wielkie święto dla Szydłowca skoro pojawiło się Was tak wielu. Będę miała same dobre wspomnienia z tego miejsca. 

Prawdopodobnie po raz pierwszy usłyszeliśmy dziś utwór „Och, Lila” w damskim wykonaniu. Skąd wybór akurat tej piosenki, po „Małej Maggie” chyba najbardziej znany przebój Azylu?

Nie miałam na to zbyt dużego wpływu, bo chyba jako ostatnia wybierałam piosenki (śmiech) i szczerze mówiąc to byłam mega zdziwiona, że nikt nie wybrał „Och, Lila” albo „Małej Maggie”? (zdziwienie na twarzy). No, ale Darek mi tłumaczył, że wiesz Ania to są takie przeboje na koniec zaśpiewamy wszyscy razem i takie tam. No i jako trzeci numer miałam coś innego. Darek, jednak napisał do mnie kiedyś wieczorem i zapytał „jakbyś miała zaśpiewać Lilę to z czego byś zrezygnowała?” (śmiech). No i zaśpiewała tego hiciora. Wybrałam jeszcze „Daj mi znak” bo jest taki harpagański i „Jest jeszcze na Ciebie czas” bo to taka fajna piosenka, festynowa, letnia, ręcę do góry i takie tam. 

Znałaś w ogóle Azyl P.?

Nie, nie załapałam się na Azyl P. W młodości byłam grungeowcem, słuchałam amerykańskiej muzyki z Seattle i nie interesowała się polską muzyką i dziś strasznie tego żałuję. (W tym momencie przerwał nam Maciek Silski, który zawował Anię do zaśpiewania finałowej „Małej Maggie”, rozmowę dokończyliśmy za kilkanaście minut)Wczoraj wracaliśmy z Woodstocku, gdzie graliśmy z zespołem SIQ i Ślimak (Maciej Starosta, perkusista m.in Acid Drinkers) puszczał polskie kawałki. Najpierw posłuchaliśmy Azylu P., a potem jakiejś oldschoolowej muzy, zimnofalowej, jakiejś Siekiery itp. A mnie to jakoś w ogóle ominęło wszystko kiedyś i tego jest mi szkoda. 

A myślisz, że taka muzyka jaką proponuję Azyl P. ma szansę jeszcze zaistnieć? Tylko nie raz do roku, ale myślę o dłuższej perspektywie. 

Mam ogromną nadzieję, że prawdziwy polski rock’n’roll będzie istniał cały czas i coraz więcej ludzi będzie takiej muzyki słuchać. W ogóle muzyka z żywymi instrumentami jest najlepsza, sama gram w takich zespołach w których bardzo liczy się autentyczność i krew pot i łzy (śmiech). Bardzo chciałabym w tym zostać, bez komputerów, elektroniki, bez wspomagaczy i właśnie w tym realizuję się grając w SIQ.

No właśnie przy okazji SIQ. To już na poważnie? Bo póki co to tak z „kwiatka na kwiatek” (śmiech)

(śmiech) Trochę tak, ale z drugiej strony cały czas staram się być konsekwentna i nie skręcam w rejony, które nie są mi bliskie. Zawszę już chyba będę się trzymała z takimi środowiskiem alternatywno – rock’n’rollowym. Z BiFFem nagraliśmy dwie płyty i planujemy wydać trzecią prawdopodobnie na wiosnę 2017 roku. 

A z Darkiem Malejonkiem coś się szykuje? Jakieś kolejne „wyklęte” lub „morowe”?

Chyba póki co nie. Darek nagrał właśnie nową płytę z Maleo Reggae Rockers i z tego co wiem to właśnie ją promują. Może jakieś okolicznościowe koncerty, ale na tę chwilę nic więcej nie wiem. 

 

ANIA RUSOWICZ (rozmowa po całym koncercie, Azyl P. chyba wtedy bisował)

Marcin Banaszczyk: Aniu z mojej perspektywy zaczarowałaś szydłowiecką publiczność, a z Twojej jak to wyglądało?

Ania Rusowicz: A ja chyba ogłuchłam (śmiech). Na scenie było bardzo głośno, ale chyba tak musiało być, w końcu to rock’n’roll. Wszystko się w związku z tym zgadzało (śmiech)

Kiedy dowiedziałem się, że zaśpiewasz w tym koncercie zastanawiałem się co z repertuaru Azylu P. może zaśpiewać Ania Rusowicz. Od razu pomyślałem o „Zwiędłych Kwiatach”. Nie pomyliłem się. 

Nie znałam tej piosenki, tak ogólnie to z repertuaru Azylu P. znałam oczywiście „Małą Maggie” i kojarzyłam „Chyba umieram”. Mam jednak w sobie taką chęć, by odkrywać piosenki, które nigdy nie były hitami i ożywiać je. Publiczność lubi jak śpiewa się znane utwory, a ja zawsze na przekór szperam w tych mniej znanych i znalazłam w polskiej muzyce wiele takich piosenek, prawdziwe perełki i taką jest też piosenka „Zwiędłe Kwiaty”. Wybierając utwory do tego koncertu szłam też po tytułach, patrzyłam na nie tak, aby były mi bliskie. Często śpiewam o kwiatach, o przyrodzie, dlatego wspomniana przez Ciebie piosenka. Często o kosmosie, Azyl P. śpiewał „Tysiąc planet”, myślę sobie biorę. „Och, Alleluja” biorę, bo to takie hymnowe. Dokonywałam wyboru kluczem pasującym do mojej osobowości. 

Rok temu utwór „Zwiędłe Kwiaty” wykonał Marek Piekarczyk z TSA, słuchałaś tego wykonania?

Tak, oczywiście słuchałam. Fajnie się to składa bo Marek to mój brat astralny, mamy tę samą energię i wrażliwość. Mogę powiedzieć, że się kochamy, on jest moim bratem, ja jego siostrą, mimo że jest między nami bardzo duża różnica wieku. Nie wiem w sumie jak to nazwać, ale jak przebywamy ze sobą to jest to jakiś totalny kosmos. 

A jak ten nasz Azyl leżał Ci? Bo nie oszukujmy się jest to całkowicie inna muzyka od tej którą wykonujesz na co dzień.

Tak, masz w zupełności rację, ale ja znam tę muzykę. Chodziłam na rockowe koncerty, słuchałam muzyki punkowej, ta muzyka nie jest mi obca. Może moje wokalne predyspozycje są bardziej skierowane w stronę lat 60-tych, 70-tych, barwowo i tak w ogóle aparycyjnie niż do muzyki lat 80-tych, gdzie liczyła się stopa i przekaz (śmiech). Osobiście bardziej lubię te wszystkie melodyjne rzeczy, śpiewne, no bo przecież jestem kobietą i tak jestem chyba uwarunkowana biologicznie, że lubię takie zaśpiewy. Zresztą melodie mamy wszędzie i czy to będzie bigbeat, rock czy reggae i będzie dobra melodia to ona zawsze się obroni. 

Czy artyści porównują konkretne koncerty do siebie? czy to w ogóle możliwe, żeby porównać dwie różne imprezy? Pytam bo ten dzisiejszy koncert miał swój klimat, ale mam również w pamięci Twój wielki koncert na ubiegłorocznym Przystanku Woodstock. 

Nie da się porównać, przynajmniej ja nie potrafię. Każdy koncert to inne przeżycia, inna intencja towarzyszy każdej imprezie. Czasami gramy po prostu dla kasy, czasami dla idei itd. Dla mnie bardzo istotna jest intencja. Ta dzisiejsza intencja jest bardzo piękna. Jadąć do Szydłowca przypomniałam sobie, że sama miałam trudno kiedy postanowiłam przypomnieć o polskim bigbeacie, to jest ciężka praca, kosztuje to człowieka podwójną energię. Ciężko jest coś wskrzeszać, bo to co jest świeże i nowe to się promuje i to jakoś idzie, ale podwójną pracę trzeba włożyć, żeby coś co było ożyło i dotarło na nowo do ludzi. W ogóle mam wrażenie, że takie rzeczy upamiętniające są bardzo trudne. W takich sytuacjach mieszają się emocje, pojawiają się refleksje, wspomnienia i ludzie wtedy zachowują się trochę inaczej niż zwykle, są to wyjątkowe rzeczy. Dzisiejszą imprezą jestem bardzo mile zaskoczona, a kocham być zaskakiwana. Myślałam, że będzie to taki zwykły koncert, wyjdziemy, zaśpiewamy i tyle, ale że będzie tak wspaniała energia to naprawdę nie sądziłam. 

Jakie plany na najbliższą przyszłość Aniu?

(kilka sekund zastanowienia) Jedziemy z Anią Brachaczek do SPA (śmiech) 

 

Wszystkim bardzo dziękuję za rozmowy, pozdrawiam i mam nadzieję, że do zobaczenia – Marcin Banaszczyk