Niecodzienny widok zastali dziś rano pracownicy budynku Starostwa Powiatowego przy pl. Marii Konopnickiej oraz budynku na ulicy Kościuszki 170, a także mieszkańcy Szydłowca. Wjazdy do tych budynków zostały zablokowane poprzez rozrzucenie stosu ziemi/gliny. 

Organizatorem tej „akcji protestacyjnej” okazał się Roman Markiewicz, właściciel firmy ROBEMA z Sadku, działającej w branży kamienia i kruszywa.

Porozmawialiśmy z Romanem Markiewiczem oraz starostą szydłowieckim Włodzimierzem Górlickim o zaistniałej sytuacji:

W maju 2018 otrzymaliśmy decyzję na rekultywację terenu, który jest terenem przemysłowym i otwierałoby to według mnie drogę do rozwoju Szydłowca. Mieliśmy również drugą decyzję od starostwa na przetwarzanie odpadów, ponieważ materiał wywożony z tego terenu przy równaniu stałby się po prostu odpadem wywożonym poza działkę. Po kilku dniach inwestycją zainteresował się dalszy sąsiad tych działek, z tego co wiem zgłosił się do starostwa w celu wyjaśnienia co dzieje się na tych działkach. Rozumiem jego zainteresowanie. W urzędzie poproszono go, aby napisał skargę do Urzędu Górniczego. Człowiek ten nie pisał tej skargi, więc dzwoniono do niego trzy razy, aby napisał jednak tę skargę. Napisał ją 12 lipca 2018 roku, tego samego dnia starosta wydał mi postanowienie o wstrzymaniu postępowania, również tego samego dnia zawiadomił Urząd Górniczy w nadzwyczajnym szybkim tempie. Zwykle wiemy ile czasu trwa załatwianie przeróżnych spraw w urzędach. Następnie Urząd Górniczy przyjeżdża do mnie na kontrolę, ostatecznie blokując inwestycję. Ja dowiozłem następnie wszystkie decyzje, które w tej sprawie zostały wydane i poprosiłem o opuszczenie terenu, ponieważ według mnie nie był to organ kompetentny do przeprowadzania takiej kontroli. Urząd Górniczy niestety podjechał do Budimexu, to ta firma która odbierała od nas materiał i powiedział, że ten materiał kradniemy z tego miejsca. Następnie wszczęli postępowanie o nielegalne wydobycie i podwyższyli opłatę czterdziestokrotnie. W tym momencie toczy się w Urzędzie Górniczym postępowanie, ale nikt nie bierze pod uwagę, że mamy te decyzje. Grozi nam kara 3 miliony złotych, jakbyśmy dokończyli to byłoby 12 milionów złotych. Zawiadomiłem prokuraturę w Szydłowcu o tym, że naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska w porozumieniu z Panem starostą wprowadzili człowieka, który zainteresował się sprawą po prostu w błąd, nie udzielili mu pełnej informacji i namawiali go do składania skarg. Okazuje się, że prokuratura w Szydłowcu odmawia mi wszczęcia postępowania w tej sprawie i argumentuje to tym, że to że mnie wprowadzili w błąd to jest tylko takie moje tłumaczenie bo pewnie źle wykonałem jakieś czynności przy rekultywacji. Odwołałem się oczywiście do sądu. W sądzie jest już trzecia rozprawa, ale sąd również nie potrafi wszcząć jakiegokolwiek postępowania przeciwko staroście. W sprawie w tym momencie jest taka bezczynność, że jeden urząd czeka na drugi, na rozstrzygnięcia. I w sumie to się nie dziwie, skoro starosta sam podważa swoje decyzje. W całej tej sprawie jest jeszcze wiele innych rzeczy dookoła, sprawa scalenia tych działek przemysłowych, można by naprawdę wiele opowiadać. W 2016 roku wystąpiliśmy do starostwa z wnioskiem o scalenie tych gruntów, do wniosku dołączyła się gmina. Na odpowiedź czekaliśmy bardzo długo bo do kwietnia 2019 roku! Złożyłem zawiadomienie do Kolegium Samorządowego o bezczynność, o naruszenie prawa, zaniedbanie itd. Dowiedziałem się w sumie przypadkiem, że w tej sprawie toczy się postępowania. Zapytałem co tak naprawdę dzieje się w tej sprawie, okazuje się, że czekają na środki. Żadnych środków nie ma, według mnie są to działania pozorowane. Bo jak się później dowiedziałem wniosek o środki został złożony za późno – bardzo szczegółowo opowiedział nam o swoim proteście Roman Markiewicz.

Zapytaliśmy Romana Markiewicza co dokładnie chciał osiągnąć protestem przeprowadzonym w takim sposób?

Przede wszystkim chciałem zainteresowania społeczeństwa i mediów lokalnych. Chciałem, aby społeczeństwo zobaczyło jak działa się w starostwie, ponieważ podejrzewam, że to nie ja jeden mam problem z tym urzędem, podobne problemy ma pewnie wielu innych przedsiębiorców. Inne problemy nie są nagłaśniane, tylko zatrzymują się w zaciszach tych wszystkich gabinetów w tym budynku. Ja sprawę postanowiłem nagłośnić. Cieszę się, że zainteresowały się sprawą media, może Wasz przekaz pokaże ludziom jakie tutaj panują patologię, a tych jest naprawdę dużo. Mówię to wszystko całkiem szczerze. Cztery miesiące czekałem na decyzję w sprawie rekultywacji, gdzie inni czekają tylko miesiąc. Na koniec opowiem taką anegdotę, ponieważ kiedy zacząłem się orientować w tym temacie, ktoś pokierował mnie do człowieka z Grójca, który przeszedł podobną ścieżkę. Wytłumaczył mi wszystko co i jak i na koniec powiedział, że ze wszystkim trzeba iść do swojego starostwa i wszystko będzie załatwione. Zapytał się gdzie jest moje starostwo. Kiedy odpowiedziałem, że w Szydłowcu to ten człowiek zaśmiał mi się prosto w twarz i powiedział mi, że w Szydłowcu tego nie załatwię. To dziwne, że człowiek w Grójcu o tym wiedział…

Na miejscu pojawiła się policja, która powiadomiła przedsiębiorcę o tym, że w ciągu godziny ma usunąć ziemię sprzed budynków. Zwłoka w tym temacie miała spowodować, że ziemię miała usunąć prywatna firma. Koszty wywozu miałby w takim wypadku ponieść protestujący. W momencie publikacji artykułu ziemia nie została jeszcze usunięta.

Rozmawialiśmy również ze starostą szydłowieckim Włodzimierzem Górlickim, który po rozmowie zdecydował się wystosować do lokalnych mediów oficjalne stanowisko w sprawie, które prezentujemy poniżej.

Odnosząc się do protestu przed siedzibą Starostwa Powiatowego w Szydłowcu, zainicjowanego w dniu dzisiejszym przez Pana Romana Markiewicza, wskazuję, że tego rodzaju działanie nosi znamiona wykroczenia. Jest to nie tylko czyn niezgodny z obowiązującymi przepisami prawa, ale także postępowanie naganne z uwagi na fakt, iż w sposób wymierny utrudniło osobom korzystających z usług tutejszego urzędu, jak również podsądnym Sądu Rejonowego w Szydłowcu, możliwość załatwienia spraw.  Działania tego, w żaden sposób, nie usprawiedliwiają powody wskazywane przez „protestującego”.

 

Należy jednocześnie dodać, iż w przypadku niezadowolenia ze sposobu rozpoznania sprawy przez organ, strona tego postępowania ma prawo skorzystać z szeregu środków prawnych, umożliwiających weryfikację przez organ wyższej instancji czy to decyzji/postanowienia, czy też czasu procedowania. Natomiast manifestowanie swojego niezadowolenia w sposób zaprezentowany przez Pana Romana Markiewicza może być poczytany za wyraz braku merytorycznych argumentów w sprawie administracyjnej – napisał w swoim oświadczeniu starosta szydłowiecki.