Trzeci wywiad z cyklu „Twarzą w Twarz” to rozmowa Marcina Banaszczyka z pochodzącym z Szydłowca, pasjonatem rekonstrukcji wojennych, entuzjastą historii Szydłowca i turystyki w naszym regionie.

Tomasz Jakubowski bo o nim mowa to człowiek o konkretnych poglądach na otaczającą go rzeczywistość, nie stroniący od wyraźnego zabierania głosu w ważnych dla Szydłowca sprawach. Jednym słowem, warto przeczytać dzisiejszy wywiad z Tomaszem.

Zapraszamy wszystkich do zapoznania się z zapisem rozmowy Marcina z Tomaszem. Wywiad został przeprowadzony podczas spaceru po szydłowieckim Rynku Wielkim.

Tomku dosyć często można spotkać Cię na ulicach Szydłowca, jak oprowadzasz turystów. Jak oni reagują na Szydłowiec?

Mam to szczęście, że w tym kończącym się roku oprowadziłem naprawdę wiele wycieczek po Szydłowcu. Niektórzy przyjechali naprawdę z daleka, bo np. z Hiszpanii. Muszę powiedzieć, że wielu osobom Szydłowiec podoba się, uznają go często z taki „mały Sandomierz”. Są turyści którym szydłowiecki ratusz przypomina ten z Zamościa. Kończąc oprowadzania najczęściej zbieram pozytywne i ciepłe opinie na temat naszego miasta.

A jacy to są turyści? Przypadkowi, którzy zajechali do Szydłowca z drogi, czy wcześniej umówieni?

Najczęściej są to zorganizowane grupy turystów, pełne autokary, najczęściej przyjeżdżają w okresie wiosenno – letnim. Zdarzają się, również tacy turyści, którzy przyjeżdżają w małych grupach, całkowicie przypadkowo. Często jest tak, że kiedy widzę kogoś ewidentnie zwiedzającego Szydłowiec to sam podchodzę i opowiadam turyście jakąś historię związaną z danym miejsce, a nawet proponuję wspólny spacer po Szydłowcu. Całkiem niedawno oprowadzałem grupę międzynarodową, turyści pochodzili z: Wielkiej Brytanii, Węgier, Włoch, Rumunii, Austrii. Była to grupa, która przebywała na jakimś marketingowym szkoleniu w Starachowicach i postanowiła zwiedzić Szydłowiec. Muszę przyznać, że bardzo im się Szydłowiec podobał. Podczas tegorocznych wakacji oprowadzałem również grupę profesorów z Uniwersytetu w Sevilli w Hiszpanii, których zainteresował kościół św. Zygmunta. Specjalnie dla naszego kościoła przyjechali na trzy dni do Polski, w głównej mierze zainteresował go kościół jako budowla. Była to bardzo szczegółowa wizyta. Naprawdę wiele jest zagranicznych wycieczek, a coraz częściej pojawiają się w Szydłowcu Żydzi, którzy szukają swoich korzeni.

Wspomniałeś o gościach żydowskich. Powiedz mi jak oni reagują na obecny stan cmentarza żydowskiego w Szydłowcu, który z pewnością odwiedzacie?

Nie spotkałem się z jakimiś negatywnymi opiniami, ponieważ oni chyba zdają sobie sprawę, że zainteresowanie tym miejscem leży również po ich stronie. To, że zbytnio się tym cmentarzem nie interesują to już druga kwestia. Z tego co wiem w Izraelu założona została grupa szydłowieckich Żydów, czyli tych, których rodziny żyły kiedyś w naszym mieście. Chciałbym w tym miejscu opowiedzieć o spotkaniu z pewną panią z Izraela, którą zaprowadziłem do szydłowieckiej izby pamięci znajdującej się w ZS im. Jana Pawła II. Kiedy oglądaliśmy tam pamiątki związane z Szydłowcem, na jednym ze zdjęć rozpoznała ona swoją mamę. Była bardzo wzruszona, ponieważ jak opowiadała nie posiadała żadnej polskiej pamiątki po matce. Wszystko co mieli w Polsce zostało zniszczone. Chciałbym jeszcze dodać, że bardzo się cieszę, że w ostatnim czasie szydłowiecki kirkut został posprzątany przez młodzież z ZS im. KOP. To bardzo ważne, abyśmy wspólnie dbali o szydłowieckie miejsca pamięci.

Są jednak ludzie, którzy obawiają się Żydów w Szydłowcu. Mówi się często, że Żydzi do Szydłowca wrócą i odbiorą to co kiedyś było ich. Odniosłeś kiedyś takie wrażenie oprowadzając turystów pochodzenia żydowskiego?

Raczej nie, ale jedna tego rodzaju historia jest. Właśnie ta kobieta z Izraela przyznała, że do jej rodziny należał młyn stojący do dziś w centrum Szydłowca, pokazała mi również mieszkanie w którym mieszkali przy ulicy Radomskiej. Jedyne o czym mówiła to, że chciałaby, aby na młynie zawisła pamiątkowa tablica, że ten budynek należał kiedyś do jej rodziny. Zobaczymy jak to się potoczy.

A mógłbyś wskazać jeden szydłowiecki zabytek, który najbardziej podoba się turystom?

To bardzo trudne pytanie, ale mam wrażenie, że najbardziej podoba się kościół św. Zygmunta, który naprawdę jest taką naszą szydłowiecką perełką zabytkową. Turyści wychodzą z niego zachwyceni.

Oprócz szeroko znanych zabytków szydłowieckich mamy również wiele miejsc nieoczywistych, zabierasz turystów w takie miejsca?

Praktycznie każde swoje oprowadzanie zaczynam od informacji, że Szydłowiec to miasto, które słynie z piaskowca, dlatego często zabieram turystów do kamieniołomów. Pokazuje także „źródełko Hindenburga” jako pomysł austriaków na urbanizację Szydłowca, czy młyn należący niegdyś do właścicieli żydowskich. Jest wiele miejsc w Szydłowcu z bogatą historią, o której niewiele wiedzą nawet sami mieszkańcy.

A mieszkańców według Ciebie interesuje lokalna historia?

Wydaje mi się, że tak. Jednym z przykładów jaki mogę podać to, że udało mi się zainteresować kilku mieszkańców Szydłowca historią o kolejce wąskotorowej. Nie mieli pojęcia, że taka działała w Szydłowcu, że działała bardzo sprawnie i jeździła z Szydłowca do Chlewisk. A to przecież tylko jedna z takich mniej popularnych historii naszego miasta.

Tomek, a skąd Ty czerpiesz wiedzę o Szydłowcu?

Na pewno ważną osobą w moim zainteresowaniu historią Szydłowca jest Pani Sława Hanusz, który dużo opowiadała nam jako nauczycielka o historii naszego miasta. To ona była inicjatorką wspomnianej wcześniej „Izby pamięci” w ZS im. JP2. Drugą osobą z której starałem się czerpać była teściowa Pani Sławy, czyli Pani Irena Przybyłowska – Hanusz. Pani Irena ma olbrzymią wiedzę na temat Szydłowca. To one nauczyły mnie również tego, że do każdej grupy turystów trzeba podchodzić indywidualnie. Dorosłym opowiem np. o architekturze kościoła św. Zygmunta, ale już na przykład dzieciom mogę opowiedzieć o tym jak wyglądała kiedyś msza święta, że kapłan stał tyłem do wiernych, a przodem do ołtarza. To może być dla młodszych ciekawsze. Póki co lubię to robić, lubię oprowadzać turystów, lubię ich zaskakiwać historiami. Mieszkańcom Szydłowca, którzy są zainteresowani historią miasta polecam sięgania po książki dotyczące Szydłowca, do prac które znajdują się w Bibliotece Pedagogicznej, do dokumentów w Archiwum Państwowym. Pytajcie też w rodzinach, starszych osób, to głównie oni są skarbnicą wiedzy o tym jak kiedyś wyglądał Szydłowiec.

Od wielu lat, praktycznie przy okazji każdych wyborów samorządowych słyszy się o Szydłowcu jako o mieście nastawionym na turystykę. Faktycznie idzie to pomalutku do przodu, ale nadal nie widać mocnego światła do tego, aby Szydłowiec faktycznie stał się miastem z turystyki żyjącym. Co Ty o tym sądzisz?

Cieszę się, że tak jak wspomniałeś powoli się to zmienia. Małymi krokami, ale staramy się w temacie turystki i promocji Szydłowca iść do przodu. Widać to po ostatnich wizytach stacji radiowej czy telewizyjnej. Nadal jednak nie widzę, abyśmy znaleźli jakiś punkt zaczepienia w tym temacie. Bo zdaje się, że to będzie najważniejsze, aby Szydłowiec wypromował się czymś czego nie ma żadnego miasto w Polsce. Mam wrażenie, że nie wykorzystujemy możliwości nowych technik, social media, multimediów. Nie szukamy kontaktów z etnografami, a Szydłowiec przecież mógłby być miejscem bardzo dobrym do przeróżnych badań.

A co Ty byś wybrał na tzw. „produkt sztandarowy” dla promocji Szydłowca?

Ludzi! Bo w Szydłowcu są wspaniali ludzie, pomysłowi, ambitni, zaradni. Nawet zabytki żyją dzięki ludziom. Bo czym byłby szydłowiecki Zamek bez Pani dyrektor Bernatek, albo kościół św. Zygmunta bez swoich duszpasterzy? Byłyby to puste budynki. To ludzie dają pasję, duszę, życie, by wszystko dookoła miało sens. Promujmy Szydłowiec ludźmi!

To jest bardzo istotne, to o czym mówisz. Zresztą sam tak uważam, że to ludźmi Szydłowca powinniśmy się szczycić. Ale nie masz wrażenia, że takiemu sposobowi promowania naszego miasta przeszkadza ten śmieszny podział polityczny, który trwa w Szydłowcu od lat?

Staram się w politykę nie mieszać, ale faktycznie masz rację jest to minus w tej kwestii. W tak ważnej sprawie jak rozwój Szydłowca powinniśmy być ponad podziałami. Niech się kłócą wyżej: w sejmie, w ministerstwie, a my wspólnie pracujmy dla dobra naszej małej społeczności. To jest identyczna sytuacja jak w rodzinie, bo kiedy rodzina się kłóci to wszyscy są w niej nieszczęśliwi. Kiedy w tak małym mieście jak Szydłowiec ludzie decyzyjni zajmują się kłótniami pomiędzy sobą, to mieszkańcy nigdy nie będą szczęśliwi. Warto wreszcie zwrócić na to uwagę.

Tomku z różnych miejsc można zauważyć, że interesuje Cię tematyka szydłowieckiego dworca kolejowego. Napisał niegdyś nawet pracę na jego temat. Skąd to zainteresowanie? Miejscem, które kiedyś naprawdę żyło, a dziś jest zdecydowanie odwrotnie.

Zainteresowanie koleją to również pozostałości z dzieciństwa. Zbierałem modele kolejek, a oprócz tego bardzo często w niedzielę po obiedzie tata zabierał mnie na dworzec kolejowy, abym mógł zobaczyć jak jeżdżą pociągi. Musiało przejechać kilka, żebym wrócił do domu zadowolony. Oprócz tego sam fakt, że budynek stacji kolejowej był kiedyś pięknym budynkiem, również ma spore znaczenie. O tym miejscu naprawdę mało osób wie, a ma ono bogatą historię. Dobrze wykorzystany, mógłby być ważnym zabytkiem na mapie turystycznego Szydłowca.

Co jakiś czas słyszy się, o jakichś planach dotyczących dworca. Raz mówi się o jego odnowieniu, by potem mówić o zburzeniu.

Można powiedzieć, że na świecie wiele zabytków nie ma racji bytu. To nie jest nowoczesność, by burzyć zabytki. Ważna jest umiejętność odnawiania zabytków i przystosowanie ich do współczesności. Polityka niszczenia zabytków była obecna w czasach komunistycznych, a teraz zdecydowanie trzeba w nie inwestować. Dlatego też uważam, że stacja kolejowa w Szydłowcu ma rację bytu, tylko w innej, zmienionej formie. Trzeba pomyśleć w jakiej formie miałaby funkcjonować, ale to jest już raczej pomysł dla włodarzy. Myślę, że jest to rewelacyjny temat, aby zaimponowali mieszkańcom, że chcą i potrafią zrobić coś fajnego.

Obserwując Cię w mediach społecznościowych nie da się nie zauważyć, że Twoją ogromną pasją jest rekonstrukcja wojenna. Skąd wzięła się ta pasja?

To jedno z najtrudniejszych pytań dla rekonstruktora. Ogólnie mówiąc wszystko zaczęło się od mojej pasji do historii i zamiłowania do czytania książek historycznych. Tę pasję zaszczepił we mnie mój tata, w dalszej kolejności moi bracia, którzy przynosili do domu filmy wojenne. Kiedy miałem 9 czy 10 lat rozpoczęło się moje zainteresowanie mundurami wojskowymi.

Przy okazji mundurów. Ze zdjęć z rekonstrukcji wojennych w których bierzesz często udział zauważyłem, że niejednokrotnie występujesz w mundurach niemieckich. Polak w niemieckim mundurze?

Wszystko zaczęło się dość niewinnie, ponieważ moje zainteresowanie armią niemiecką zaczęło się od tego, że pierwszy fant który otrzymałem to wykopek hełmu niemieckiego i to jest taka podstawa. Podejrzewam, że gdybym w tamtym momencie otrzymał hełm polskiej armii to teraz zajmowałbym się żołnierzami polskimi, co również czynię, zachowując ścisłość. Warto zaznaczyć, że rekonstruktorzy starają się specjalizować w jednym stylu, postaci, armii. Staramy się nie rozdrabniać, ponieważ zwyczajnie zabrakłoby nam czasu. Oprócz mojego zainteresowania armią niemiecką o którą zapytałeś, w głównej mierze zajmuję się sylwetkami kapelanów wojennych z okresu II wojny światowej. Kapelanami: polskimi, niemieckimi, rumuńskimi, włoskimi itp.

Jak postrzegani byli kapelani podczas II wojny światowej?

Kapelani byli neutralni, to bardzo ważne. Nie liczyła się narodowość, każdemu udzielali sakramentów. Niemieccy kapelani rannym polskim żołnierzom, polscy kapelani rannym z niemieckiej strony itd. Kapelani byli jednym słowem dla wszystkich.

A jak wyglądają przygotowania do takiej rekonstrukcji?

Jest to z pewnością ogrom pracy, wysiłku, cierpliwości. Tworzenie konkretnej sylwetki wymaga od rekonstruktora wytrwałości. Musisz mieć dobrą bazę, którą z pewnością nie są filmy, które w zasadzie nigdy nie są dobrym odzwierciedleniem postaci. Wszystko musi się zgadzać, szwy na mundurze, ilość guzików itp. Moim marzeniem jest zrobienie kiedyś wystawy mundurów kapelanów z przeróżnych armii, naprawdę byłoby co oglądać. Mam nadzieję, że się uda. Historii kapelanów jest niezliczona ilość, historie ich heroizmu, męczeństwa za wiarę, niektórym z nas nawet ciężko sobie wyobrazić co przeżywali kapłani podczas wojny. Trochę mundurów kapelanów już mam, jeszcze z 10 lat i zrobię naprawdę fajną wystawę. Póki co są to cztery pełne umundurowania, obecnie kończę kapelana niemieckiego, a za rok chciałbym odtworzyć kapelana polskiego oraz kapelana włoskiego. Chciałbym także napisać artykuł, może jakąś większą pracę na temat sylwestek polskich kapelanów. Jednym z nich będzie ten u którego proszę o wstawiennictwo u Pana Boga czyli błogosławionego komandora porucznika Miegonia, który studiował w seminarium w Sandomierzu, był pierwszym polskim kapelanem Marynarki Wojennej, walczył na Helu. Niemcy nie uznali go za oficera i wysłali go do Dachau, gdzie wraz ze swoim wujkiem księdzem prałatem Rewerą zginęli w komorze gazowej. Jest to bardzo dobry przykład poświęcenie się dla wiary. Dachau było miejscem w którym mieli niszczyć i łamać polskiego duchowieństwo.

Wiem również, że jednym z Twoich marzeń jest zrobienie rekonstrukcji Bitwy pod Barakiem?

Tak dokładnie, bardzo chciałbym, aby do takiej rekonstrukcji doszło. Jestem już po rozmowach z burmistrzem Szydłowca i jest on nawet entuzjastycznie nastawiony do sprawy, ale zobaczymy jak to będzie. Jest wielu historyków i rekonstruktorów, którzy są zainteresowani potyczką pod Barakiem. W tym roku się nie udało, ale mam nadzieję, że najpóźniej na okrągłą rocznicę Bitwy pod Barakiem w 2019 roku wszystko dojdzie do skutku. Wiele miast robi rekonstrukcje takich bitew i to naprawdę nie są jakieś ogromne pieniądze, a efekt jest znakomity i co najważniejsze przyciąga to publiczność.

A w którym miejscu widziałbyś tę rekonstrukcję? Miejsce w którym toczyła się Bitwa dziś nie nadaje się do zorganizowania takiego wydarzenia.

Trzeba rozróżnić dwie sprawy. Rekonstrukcja odbywa się typowo w miejscu w którym toczyła się bitwa. Inscenizacja odbywa się w innym miejsce, ale muszą zostać zachowane szczegóły, w głównej mierze chodzi o otoczenie. Nie może nagle pojawić się podczas takiej inscenizacji współczesny samochód. W Szydłowcu jest mowa o inscenizacji, a terenów jest naprawdę wiele nad którymi warto się zastanowić.

Masz w ogóle, jako miłośnik historii, jakąś ulubioną historyczną postać Szydłowca?

Tak wydaje mi się, że taką postacją jest Jan Hebdzyński, działacz państwowy i minister sprawiedliwości pochodzący z Szydłowca. Jego ojciec był właścicielem kamieniołomu w Szydłowcu. Podejrzewam, że wielu nie będzie znało tej postaci, dlatego chciałbym zareklamować Jana Hebdzyńskiego. Tym bardziej, że wychował się w Szydłowcu, tutaj chodził do szkoły, więc z naszą ziemią był faktycznie związany. Oprócz niego bardzo bliscy mi są żołnierze leżący na szydłowieckim cmentarzu, zarówno Ci z II wojny światowej, jak również z I wojny światowej.

Tomek kończąc naszą rozmowę nie mogę Cię nie zapytać, jak Ty jako młody człowiek postrzegasz Szydłowiec? Jako miejsce do życia, do rozwoju?

Ciężko to przyznać, ale Szydłowiec w chwili obecnej nie tworzy perspektyw. Nie ma w Szydłowcu nic zachęcającego młodego człowieka do pozostania w Szydłowcu. Zdecydowana większość mojej rodziny, moich bliższych i dalszych znajomych wyjechała z Szydłowca, ponieważ nie mają szans znaleźć pracy w swoim zawodzie. To, że Szydłowiec się wyludnia widać również po naszym liceum im. Sienkiewicza, które z roku na rok ma coraz mniej uczniów. Z drugiej strony budują się nowe domy, ale podejrzewam, że ich właściciele pracują poza Szydłowcem. Brutalna prawda jest niestety taka, że Szydłowiec powoli umiera i to zadanie nas wszystkich, aby tę tendencję odwrócić, żeby nie było jeszcze gorzej.

FOTOREPORTAŻ Cezarego Szymkiewicza wykonany podczas wywiadu z Tomaszem.

Jeżeli chcecie zobaczyć video zrealizowane podczas wywiadu kliknijcie w poniższy obrazek. Znajdziecie tam momenty, które nie zostały zawarte w wywiadzie.