Wysoka pozycja w tabeli rywali, a do tego bardzo duże osłabienia prowadzonej przez niego drużyny, nie napawały optymizmem. Zdrowych było praktycznie 10 zawodników z pola, na ławce usiedli wracający do zdrowia Damian Szyszka, chory Błażej Miller oraz pięciu juniorów z rocznika 1996. Brakowało pauzujących za żółte kartki Tomasza Turczyka oraz Przemysława Janika, a także kontuzjowanych Sebastiana Jakubczyka i Łukasza Janika. Jakby tego było mało studia zatrzymały podstawowego bramkarza Szydłowianki Pawła Wieczorka, w jego miejsce trener wstawił Macieja Osobińskiego.
Mimo, że graliśmy na własnym boisku porażka nikogo nie mogła zdziwić. I już pierwsza akcja gości z Kozienic mogła dać znać, że będzie klęska, ponieważ zakończyła się bramką.
Na szczęście nasi piłkarze odpowiedzili błyskawicznie, bo już dwie minuty później Patryk Czarnota głową skierował piłkę do siatki rywali. Do końca pierwszej połowy optyczną przewagę posiadała Szydłowianka.
Druga połowa to już zdecydowana przewaga kozieniczan. Szydłowiankę ratował albo Osobiński albo…poprzeczka.
W zaistniałej sytuacji należy ten remis uszanować. Jednak z drugiej strony szkoda, że nie udało się wygrać, ponieważ cała czołówka w ostatniej kolejce traciła punkty.
Kolejny mecz w najbliższą sobotę w Garwolinie z Wilgą.
Więcej info, zdjęcia, video na www.szydlowianka1946.pl