Jasna grzywka, pełne blasku oczy i głowa pełna pomysłów. Taka w młodości była nasza bohaterka… – od tych słów prezentację swoich dociekań biograficznych rozpoczęli: Aleksandra Nowacka, Aleksandra Grzduk, Aleksandra Plasek i Dominik Biaduń – uczniowie ZSO im. Henryka Sienkiewicza w Szydłowcu, którzy efekty swojej pracy opartej o wywiad przygotowali pod opieką nauczyciela historii Agnieszki Karpety.

Na końcu artykułu linki do rozmowy video z panią Zofią Liszką.

Zofia Liszka

Urodziła się 12 marca 1932 r. w Radomiu, w ziemiańskiej rodzinie. Pradziadek pani Zofii, Józef Szaybo był rotmistrzem kawalerii podczas powstania styczniowego. Założył rodzinę z Marią z domu Moniuszko, krewną słynnego kompozytora Stanisława Moniuszki. Siostrą Marii była Jadwiga, żona francuskiego hrabiego Ludwika Eugeniusza de Fleury, prawnika i archeologa amatora, którzy posiadali majątek Kępa nad rzeką Biebrzą koło Łomży. W majątku tym wakacje spędzały przyszła laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki i chemii, Maria Skłodowska i jej siostra, Helena. Dzieci Józefa i Marii, Józef Szaybo – dziadek p. Zofii i jego siostra Regina utrzymywali później kontakty z siostrami Skłodowskimi. Dziadek p. Zofii, zachował takie wspomnienie, że Skłodowska nie była urodziwą kobietą, ale bardzo pomysłową. Ciekawostką jest to, że w rodzinie Szaybo każdy pierwszy syn z kolejnego pokolenia otrzymywał na chrzcie imię Józef. Dziadek naszej bohaterki i jego żona Anna doczekali się jednej córki i pięciu synów, w tym Zdzisława, ojca Pani Zofii. W 1929 r. Zdzisław poślubił Marię z domu Puszczyńka, a trzy lata później na świat przyszła oczekiwana córka, czyli Pani Zofia.

Dzieciństwo spędziła w majątku Milejowice koło Radomia, jednak jak sama przyznała zabawa lalkami czy strojenie się w piękne suknie to nie było to, co lubiła. Odbiegała od kanonu typowej ziemianki, mimo iż cztery babki, które ją wychowywały robiły wszystko, by tak się nie stało. Jak bardzo były one przywiązane do tradycji, świadczył m.in. fakt, że w majątku zatrudniono służącą Zofię, która jednak bardzo szybko została zwolniona, ponieważ ,,nie uchodziło, by służąca i panienka nosiły to samo imię”. Mała Zofia wolała natomiast wdrapywać się na drzewa i robić psikusy bliskim. Zosia lubiła bywać też głową w chmurach, podglądać służbę i pomagać najuboższym. Jej ojciec, Pan Zdzisław, mimo iż był ziemianinem zajmował się końmi, których w majątku w Milejowicach było około 100. Córka odziedziczyła po nim pasję i jak już zostało wspomniane chętnie udawała się na wyprawy konne z ukochanym kucykiem – Siwkiem. Podczas jednej z przejażdżek koń Pani Zofii wystraszony przez zająca zrzucił ją z siebie. Szczęście w nieszczęściu, bo pomimo siniaków i zadrapań nic poważniejszego się nie stało. Pani Zofia lubiła także spacerować po ogromnym ogrodzie i zrywać kwiaty. Każda alejka miał swoją nazwę – konwaliowa, nasturcjowa, tulipanowa i inne, w zależności od kwiatów, jakie na nich rosły. Poszczególne alejki były przypisane do Babek, które tam, głównie latem na specjalnych ławeczkach wypoczywały. Babki nie pozwalały Zofii jednak tam wchodzić, gdyż wszystko, co zerwała oddawała służbie. Miała wielkie serce i była serdeczna wobec każdego człowieka.

1 września 1939 r. – ta data jest dla Polaków symbolem agresji i okrucieństwa. Wtedy wówczas dla wielu ludzi skończyło się szczęśliwe życie, a zaczęła krwawa walka o ojczyznę, najbliższych i samego siebie. Beztroskie życie zakończyło się w jednym momencie. Pani Zofia miała wtedy siedem lat. W pierwszych dniach wojny mała Zosia wraz z wujem Stanisławem Szaybo pomagała służbie i miejscowej ludności, dostarczając jej pożywienie zgromadzone w Milejowicach. Wielu myślało, iż wojna skończy się po kilku tygodniach. Niestety, stało się jednak inaczej, a tragiczne wieści jakie dochodziły o jej przebiegu z całej Polski spowodowały, że rodzina Szaybo musiała uciekać z majątku i z Radomia w obawie przed utratą życia.

Po powrocie z Kowla rodzina Szaybo zamieszkała w Radomiu przy ul. Kopernika, gdzie mieściła się przedwojenna kamienica wuja Zenona Szałowicza, męża Reginy Szaybo, siostry dziadka Józefa. Dwór w Milejowicach został już wówczas zajęty przez Niemców, którzy paradoksalnie bardzo o niego dbali. Pani Zofia pamięta że po powrocie do miasta na stole kuchennym stał kubek po herbacie, bądź kawie, zostawiony w ferworze ucieczki do Kowla przez któregoś z domowników.

Pod koniec wojny nasza bohaterka rozpoczęła naukę w Żeńskiej Pensji Marii Gajl, która przed wybuchem II wojny światowej była przeznaczona ,,dla panienek z dobrych domów”, ale później trafiały tam dziewczęta pochodzące z rodzin rzemieślniczych i chłopskich, które było stać, by opłacić naukę swoim córkom w tej szkole. Do szkoły p. Zofię dowoził woźnica, któremu zawsze nakazywała, by zatrzymywał się ulicę wcześniej, nie chcąc pokazywać koleżankom, że wywodzi się z rodziny ziemiańskiej. W szkole nie interesowały ją przedmioty ścisłe, jak np. matematyka, ale wolała poznawać literaturę, np. twórczość Adama Mickiewicza znała w większości na pamięć.

Pod koniec lat 40-tych p. Zofia poznała najważniejszego mężczyznę w swoim życiu, przyszłego męża, Leopolda Liszkę. Pełna energii i zapału kobieta musiała mieć równie interesującego męża. Ten nie tylko w przenośni bywał głową w chmurach, ale i w rzeczywistości, był bowiem zawodowym pilotem, jak to zostało wspomniane na filmiku. W czasie wojny dostał się do 67 Wojskowej Szkoły Strzelców Pokładowych w Kinelu na terenie Związku Radzieckiego. Po ukończeniu szkoły został jednym z najlepszych strzelców pokładowym, latał na radzieckich iłłach, bronił życia swoich kolegów i powierzonego mu sprzętu lotniczego. Kursanci z Kinelu niejednokrotnie udowodnili, że byli godnymi następcami starszych kolegów z Brygady Bombowej 1939 r. i Polskich Dywizjonów w Wielkiej Brytanii. W czasie powstania warszawskiego w 1944 r. zrzucali powstańcom broń, żywność oraz lekarstwa, brali udział m.in. w wyzwalaniu Warszawy i Berlina, za co p. Leopold został odznaczony. Warto tu dodać, że rodzina p. Leopolda po wybuchu wojny została deportowana na Syberię. Ojciec Jan, po podpisaniu układu Sikorski – Majski w 1941 r. wstąpił do armii gen. Władysława Andersa i przeszedł z nią cały szlak bojowy, biorąc udział w bitwie pod Monte Casino. Leopold Liszka po wojnie ukończył kurs pilotażu na samolotach szturmowych, kurs skoczka spadochronowego, oraz kurs szefów sztabu obrony przeciwlotniczej.

W 1952 r. ze względu na przeniesienie męża do służby w Dęblinie p. Zofia opuściła Radom i osiadła z rodziną w Dęblinie. Wcześniej odbył się bardzo spontaniczny ślub, jednak nie była to pochopna decyzja. ,

,I nie opuszczę cię aż do śmierci” towarzyszyło państwu Liszce przez całe życie. Niestety po dwóch latach pan Leopold został oddelegowany do cywila, ponieważ uznano go za niepewnego politycznie. Powodem była rodzina mieszkająca w Cambridge, w Wielkiej Brytanii, a ówczesnym władzom ten fakt się nie spodobał. W 1956 roku państwo Liszkowie zamieszkali Wierzbicy, gdzie Pani Zofia poświęciła się wychowywaniu dzieci – córki Krystyny i syna Mirosława. Ponadto od 1965 r. do 1967 r. pracowała w Domu Książki, a następnie rozpoczęła prace w cementowni – w Robotniczym Ośrodka Kultury, gdzie była kierownikiem. Dusza artysty towarzyszyła p. Zofii przez całe życie. ,,Człowiek orkiestra”- można by rzec. Piękny głos, gra na gitarze i promienny uśmiech – to owocowało małym tourne po pobliskich okolicach, niepomijając Szydłowca. Występy w chórze, niezapomniane solówki i gra w zespole to to, co najmilej wspomina nasza bohaterka z czasów pracy w Robotniczym Domu Kultury w Wierzbicy. Pani Zofia po kilku latach w klubie awansowała na stanowisko wicedyrektora ośrodka kultury i funkcję tą pełniła do 1981 r., czyli do czasu, kiedy cementownia zrezygnowała z prowadzenia ośrodka. Potem, aż do przejścia na emeryturę w 1991 r. była pracownikiem działu socjalnego i podczas sprawowania tejże funkcji organizowała wycieczki, które cieszyły się dużym zainteresowaniem i popularnością mieszkańców Wierzbicy.

Ci, którzy doświadczyli terroru związanego z wojną najlepiej wiedzą co to strach, ból, cierpienie i niepewność. To oni walczyli o suwerenność i niepodległość Polski. Dziś wracają pamięcią do tych smutnych czasów, jednak na uwadze mają historię naszego kraju.

Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych prężnie funkcjonuje na terenie naszego miasta. Związek obecnie liczy 19 kombatantów, a nasza dzisiejsza bohaterka jest jego prezesem. Pani Zofia oddała całe serce tej organizacji i jej członkom. Mimo wielu obowiązków nasza bohaterka jest szczęśliwa, że może pełnić tę funkcję, jak sama mówi to jest jej pasja, chętnie podejmuje się nowych wyzwań, odwiedza kombatantów, wysyła karty z okazji świąt niejednokrotnie sprawiając tym ogromną radość swoim podopiecznym. Ostatnimi czasy udało jej się zdobyć zapomogi i środki na dofinansowanie remontu budynków zamieszkiwanych przez najbardziej potrzebujących kombatantów. Jeżdżąc do Radomia chętnie słucha pochwał na temat działalności Związku na terenie Szydłowca.  Pani Zofia podkreśla, że w aktywności w związku zawsze chętnie wspomagają ją starosta szydłowiecki Włodzimierz Górlicki oraz burmistrz Szydłowca Artur Ludew – za co jest im bardzo wdzięczna.

FILM 1

FILM 2

FILM 3

FILM 4

info: szydlowiecpowiat.pl

WIĘCEJ