https://picasaweb.google.com/114261900474000194721/3KolejkaSZLPP02 – kliknij w link i zobacz fotoreportaż (fot. Marcin Banaszczyk i Łukasz Figarski )
I faktycznie chłopaki z Formatu podeszli do tego spotkania bez kompleksu mistrza. Fakt faktem, że to mistrzowie strzelili pierwszego gola w tym spotkaniu, ale niedługo potem było już 2:1 dla FC Format, którzy całkowicie na to zasłużyli, grając piłkę szybką, kombinacyjną i zdecydowanie do przodu, byli bardzo groźni i zaskakujący dla mistrza. Dało się zauważyć, że jednak chłopaki z CBS mają pomysł jak wygrać ten mecz i faktycznie mieli go…zmęczyć przeciwnika. Co chwilę powtarzali, nawet przegrywając „chłopaki spokój, spokój, niech biegają”. Był to strzał w dziesiątkę, bo gdy „formatowcy” się zmęczyli, mistrzowie zadali decydujące ciosy. Zrezygnowane miny chłopaków z Formatu mówiły same za siebie, że nic w tym meczu już nie ugrają. Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 5:3 dla CBS, ale jeżeli w kolejnych spotkaniach panowie z FC Format zagrają z takim samym zaangażowaniem jak w pierwszej połowie tego meczu, mogą być groźni dla każdego. Na koniec trzeba odnotować fakt wyrzucenia z boiska prze sędziego zawodów Pawła Blocha dwóch zawodników po jednym z obu drużyn. Była to sytuacja sporna, ponieważ sędzia szukając zastępczej piłki dla tej która wypadła poza ogrodzenie nie widział całej sytuacji w której 'podobno’ zawodnik CBS uderzył zawodnika FC Format. Na podstawie tego co mówili zawodnicy formatu i niektórzy kibice, sędzia podjął decyzję o ukaraniu obu panów czerwonymi kartkami i karą trzech minut dla obu drużyn w osłabieniu.
Kolejny mecz to pojedynek Starych Wariatów i Jackpot chłopaków z osiedla Zalew. Ci pierwsi osłabieni brakiem Jarka Gołdy najlepszego strzelca drużyny i całej ligi w poprzednim sezonie, przystępowali do spotkania z obawą jak sobie poradzą bez swojego asa. Jednak Ci, którzy obserwują ligę zgodnie twierdzili, że jeden zawodnik to nie cała drużyna, a do tego cały skład który posiadają 'wariaci’ nie mógł pozwolić im się bać.
Jackpot natomiast to jeden wielki falstart początku sezonu. Najpierw pechowa porażka z mistrzem czyli CBS, potem porażka spowodowana krótką ławką rezerwowych z Olimpem. Jednak przed tym spotkanie dało się zauważyć ogromne skupienie na twarzach zawodników a zarazem wręcz pewność siebie, że pokonają przeciwników.
Od początku spotkanie bardzo twarde, obfitujące w przepychanki, wymianę zdań, ale równocześnie okraszone znakomitą grą w defensywie Jackpotu (w szczególności fantastyczna gra bramkarza Piotra Kacy) oraz szybki kontrami, a także techniczną i ofensywną grą Starych Wariatów.
Wielu z was zastanowi się pewnie, który sposób na rozgrywanie piłki okazał się skuteczny? Może wielu to zdziwi, a innych nie, ale właśnie rozważna defensywa i szybkie kontry Jackpotu dały dzisiaj zwycięstwo. To oni strzelili gola w pierwszej połowie, a szczęśliwym zdobywcą bramki był Łukasz Maj. Do przerwy więc wynik 1:0 dla chłopaków z zalewu. Po przerwie mecz się nie zmienił, uporczywe ataki Starych Wariatów, rozbijane przez defensywę Jackpot (czyli niezawodnych i grających ze stoickim spokojem Mateusza Góreckiego i Przemka Sokołowskiego), co umożliwiało przeprowadzanie szybkich kontr w których brylował asystent Kamil Kałużyński by bramkę mógł ostrzeliwać Dawid Karlikowski i to właśnie on strzelił zwycięską bramkę. Właśnie zwycięską, bo wcześniej wyrównał Rafał Indyka, chociaż warto również wspomnieć, że Rafał nie wykorzystał rzutu karnego. Kto wie jaki byłby wynik gdyby trafił? Jednym słowem mamy sensację. Stare Wariaty pokonane, choć z pewnością nikt oprócz zawodników drużyny Jackpot takiego wyniku nie obstawiał.
Na 11.20 zaplanowano mecz Budki Szatan – Groove Street Niwy. Na dobrą sprawę, gdyby mecz ten znajdował się w ofercie którejś z firm bukmacherskich, to w mojej ocenie za każdą postawioną złotówkę bukmacher zapłaciłby maksymalnie 1,02 zł. Murowanym faworytem była szatańska drużyna z Budek. Tym bardziej, że chłopaki z Budek wiedzieli już o potknięciu Starych Wariatów – co w przypadku ich zwycięstwa sprawiłoby że zostaną samodzielnym liderem rozgrywek.
Co do samego spotkania – kolejny mecz bez historii w wykonaniu chłopaków z Gąsaw. Tym razem bramkarz Groove Street musiał aż dziewięciokrotnie wyjmować piłkę z siatki. Do bramki trafiali: S. Dereziński (trzykrotnie), R. Janowski (czterokrotnie) oraz po jednej bramce D. Dereziński i M. Janowski. Widać jednak progres w grze chłopaków z Gąsaw, dlatego nie tylko w mojej opinii pierwsze punkty z gry (Groove Street Niwy dotychczasowe 3 pkt. zdobyli po walkowerze przyznanym w poprzedniej kolejce – przyp. Autor) są kwestią czasu. Dlatego nie zajmujcie się chłopaki, jeszcze nie wszystko stracone!
Ostatnim na dzisiaj zaplanowanym spotkaniem był mecz Olimpu-Liceum z Contrą Team. Przed tą kolejką drużyna Contry nieoczekiwanie bez zdobyczy punktowych. Porażki ze Starymi Wariatami oraz Budkami Szatan nie napawały optymizmem, choć każdy kto obserwuje od jakiegoś czasu rozgrywki ligowe, zdaje sobie sprawę z tego jak dużym potencjałem dysponuje ta drużyna. Natomiast nieprzewidywalny Olimp to drużyna dotychczas posiadająca stosunek jedna wygrana i jedna przegrana. Dlatego mecz zapowiadał się bardzo ciekawie.
Siedem minut po rozpoczęciu spotkania było już 2:0 dla licealistów po trafieniach Niziołka. Contra próbowała odpowiedzieć, strzelając chociaż bramkę kontaktową, ale jej ataki konstruowane były zupełnie bez pomysłu. Dopiero pod koniec pierwszej połowy, nie znacznie zmienił się obraz gry. Ataki Contry były coraz groźniejsze, a defensywa Olimpu zaczęła popełniać błędy. Bramka kontaktowa choć wisiała w powietrzu, to do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Można by rzec, co się odwlecze to nie uciecze…. Już dwie minuty po zmianie stron bramkę dla Contry strzela Dwojak tym samym daje znak do ataku. Uskrzydleni zawodnicy konstruują kolejne okazje – nie tylko z kontry…. I kiedy wszyscy oczekiwali wyrównania, mamy przebudzenie Olimpu. Niziołek strzela trzecia bramkę. Pozostaje 8 minut do końca. Jednak ekipa Contry nie spuszcza głów i zyskuje w kolejnych minutach przewagę, którą potrafić udokumentować bramkami. 24 minuta Sebastian Sikorski popisuje się kapitalnym golem, dwie minuty później nie mniej piękna bramka Raciborskiego. Po tak wielkim zaangażowaniu obu drużyn, remis nie satysfakcjonuje nikogo. Dlatego i Contra i Olimp grają do końca otwartą piłkę. Opłaci się to jednak bardziej doświadczonym zawodnikom w biało – czarnych strojach, którzy strzelają czwartą bramkę autorstwa Dwojaka. Duża dramaturgia i wielkie zaangażowanie to przepis na świetny mecz. Takim meczem bez wątpienia było spotkanie Contry z Olimpem.