Mimo wszystko postaram się, choć emocje wczorajszego wieczoru nadal żywe, a muzyka Azylu P. nadal szumi w uszach.

18-19 lipca w Szydłowcu odbył się Festiwal im. Andrzeja Siewierskiego „ROCK NA ZAMKU”. Andrzej Siewierski to wokalista zespołu AZYL P., który istniał w latach 80-tych. Andrzej niestety popełnił samobójstwo, ale na szczęście Ci, którym był bliski starają się podtrzymać pamięć o nim i jego talencie.

A talent miał! W latach 80-tych, jako frontman grupy wprowadził Azyl P. na szczyty list najlepszych polskich radiowych list przebojów. To wtedy powstały takie hity jak „Mała Maggie”, „Oh, Lila” czy „Chyba umieram”. Z pewnością wielu z Was czasami myśli, co by było gdyby Andrzej żył, czy Azyl miałby szansę wrócić z nim na scenę? Tego nie dowiemy się już nigdy, bo jak zwykł mawiać Darek Grudzień „Andrzej fruwa sobie, gdzieś tutaj w powietrzu”.

To właśnie wspomniany Darek Grudzień, basista Azylu, jest pomysłodawcą by przypominać o Andrzeju w formie dwudniowego Festiwalu. Pierwszy dzień to część konkursowa, drugi to wielki finał z gwiazdami polskiej muzyki rockowej.

Zwycięzcą Festiwalu im. Andrzeja Siewierskiego „ROCK NA ZAMKU” został zespół Drop Pants z Łodzi, ale poziom wszystkich zespołów był naprawdę rewelacyjny i jurorzy mieli ciężki orzech do zgryzienia, podejmując werdykt. 

Pomimo świetnej muzyki w sobotę, wszyscy i tak czekali na niedzielę i na wielki finałowy koncert „AZYL P. i Przyjaciele”.

Dziedziniec szydłowieckiego Zamku wypełnił się fanami dobrego polskiego rock’n’rolla po brzegi, chyba już dawno nie było w tym miejscu tak tłoczno. Kiedy Marek Wiernik, znany muzyczny dziennikarz, zaczął przypominać historię Azylu P. publiczność już czuła podniecenie i zaczęła skandować „Azyl P.! Azyl P.! Azyl P.!”. I w końcu nadszedł ten moment, kiedy to pokolei na scenę wkraczali Ci, którzy trzydzieści lat temu rozgrzewali polską publiczność w każdym zakątku naszego kraju: Jacek Perkowski, Marcin Grochowalski, Dariusz Grudzień oraz Marcin Czyżewski czyli zespół AZYL P.

Wielu zastanawiało się jak wypadnie Marcin Czyżewski w porównaniu z legendarnym przecież już „Siwkiem”, przyznam szczerze, że sam miałem obawy. Zresztą podzieliłem się nimi z Marcinem tuż przed koncertem, a on sam przyznał mi rację, że właśnie z tego powodu czuje delikatny stresik. Jakże zdziwili się Ci, którzy jeszcze przed koncertem krytykowali wybór oryginalnego składu Azylu. Marcin Czyżewki to oczywiście nie Andrzej Siewierski, ale w zupełności dał radę i wpasował się stylistycznie w Azyl P. dzisiaj.

Azyl P. na niedzielne spotkanie ze swoimi fanami, którzy stawili się w liczbie około tysiąca osób (może nawet ponad) na zamkowym dziedzińcu, przygotował swoje największe hity. Zabrzmiały „Chyba umieram”, „Kara śmierci”, „I znowu koncert” czy „Oh, Alleluja”.

Poza powrotem Azylu P. na scenę, nie małym wydarzeniem był występ gości zespołu. Na szydłowieckiej scenie pojawili się również: Marek Piekarczyk (TSA), Muniek Staszczyk (T.Love) oraz Krzysztof Jaryczewski (Oddział Zamknięty). „Marzenie żółwia” w wykonaniu Marka Piekarczyka spotęgowało rozgrzanie szydłowieckiej publiczności, ale Marek Piekarczyk nie byłby sobą, gdyby nie wykonał pięknej ballady, tym razem padło na „Zwiędłe kwiaty”, którą to wykonał całkowicie po swojemu i nadał tej piosence inny wymiar. Kolejną gwiazdą, która pojawiła się na scenie był Muniek Staszczyk, który wykonał bardzo energiczne kawałki, dzięki czemu złapał fenomenalny kontakt z publiką. Te kawałki to „Już nie mogę” i „Nocne zjawy”. W piosence „Oh, Lila” do Muńka dołączył Krzysztof „Jary” Jaryczewski, który ze swoją niezawodną gitarą szalał na zamkowej scenie.

Finałem finałów było wspólne wykonanie słynnej na cały kraj „Małej Maggie” czyli największego hitu Azylu P. Na scenie pojawili się wszyscy artyści, a publiczność wręcz oszalała z pewnością naruszając mury szydłowieckiego kolosa.

Po takim finale, nie mogło oczywiście obyć się bez bisów, na które zespół Azyl P. z przyjemnością przystał. Po zakończeniu koncertu fani zespołu jeszcze długo nie wychodzi, czekając na autografy, wspólne zdjęcia, a także rozmowę ze swoimi ulubieńcami.

Festiwal im. Andrzeja Siewierskiego za nami i szkoda, że to tak szybko minęło. Miejmy jednak nadzieję, że ten koncert to dopiero początek tego prawdziwego powrotu zespołu na scenę. Dziś taka muzyka ma wzięcie, a Azyl P. ma dar do robienia kawałków, które są zapamiętywane, więc może to jest właśnie ten czas na który czekać było trzeba, aż 30 lat?

Czas pokaże jakie decyzje podejmą panowie z zespołu, nam pozostaje trzymać kciuki, tym bardziej, że jak powiedzieli mi Marcin Grochowalski i Jacek Perkowski powstały już dwa nowe kawałki.

Ze swojej strony serdecznie dziękuję: Darkowi, Marcinowi G., Jackowi oraz Marcinowi C., za to, że zagrali, bo pewnie jak wielu tak również i ja nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek w życiu przyjdzie mi posłuchać Azylu P. na żywo! Niesamowite uczucie, tym bardziej, że wychowywałem się na ich muzyce, katując płyty „Nalot” i „Live” bardzo często ( i to też pewnie, podobnie jak wielu z Was:) )

To było wielkie wydarzenie! To wydarzenie, które przeszło już do historii polskiej muzyki! To Andrzej Siewierski śpiewał w swojej piosence z solowej płyty „Czeka na mnie świat”, ten świat czeka na Was panowie! Świat czeka na AZYL P. !!!

Foto:

Azyl P. & przyjaciele (Cezary Szymkiewicz)

Dzień Konkursowy (Monika Szymkiewicz)

Dzień Konkursowy (Cezary Szymkiewicz)

Video:

Azyl P. – „Chyba umieram”

Azyl P. & Marek Piekarczyk „Zwiędłe kwiaty”

Azyl P. & Muniek Staszczyk – „Już nie mogę” i „Nocne zjawy”

Azyl P. & Przyjaciele – „Mała Maggie”

Marcin Banaszczyk