Najpierw, po drodze, zatrzymaliśmy się w Michniowie, odwiedzając Mauzoleum martyrologi wsi polskiej. Tutaj w bestialski sposób, paląc żywcem, 12 i 13 lipca 1943 roku Niemcy wymordowali mieszkańców za sprzyjanie partyzantom, żołnierzom Armii Krajowej. Stojący tu pomnik (pieta) robi wrażenie i skłania do refleksji do jakich czynów może posunąć się człowiek czyniąc zło. Potem była Święta Katarzyna – serce Gór Św. skąd udaliśmy się na wspinaczkę na Łysicę (612 m.), królową tego najstarszego pasma górskiego. Drzewostan Łysicy dawał świetne schronienie przed upałem, toteż została ona zdobyta (po raz pierwszy) bez większego wysiłku. Na samym gołoborzu, które stanowi szczyt, czekał nas krótki odpoczynek przed drogą powrotną. Wracaliśmy przez Bodzentyn, skąd skręciliśmy w kierunku wzgórza Wykus, stanowiącego w czasie okupacji hitlerowskiej bazę partyzancką zgrupowań AK pod dowództwem Jana Piwnika „Ponurego” (cichociemnego) a następnie Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”. Zawsze marzyliśmy by zobaczyć polanę Wykus i oddać hołd walczącym żołnierzom AK, pamiętając jak Cezary Chlebowski w książce „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie” pisał o przysiędze składanej przez młodych żołnierzy na Wykusie. Podczas tej przysięgi dowódca „Ponury” mówił tak: Żołnierze, tu gdzie stoicie jest wolna, niepodległa Polska, a łzy ciekły po żołnierskich twarzach. Polana Wykus, znajdujący się tu pomnik oraz mogiła, w której złożono po latach prochy „Nurta”, sprowadzone z Wielkiej Brytanii, wprowadził nas w dłuższą zadumę. Hołd żołnierzom oddaliśmy wraz z innymi przybyłymi turystami. Zdziwiliśmy się przy tym, że w czasach kiedy tyle mówi się o historii, o konieczności czczenia miejsc walk niepodległościowych Wykus robi wrażenie miejsca zaniedbanego (stare, zmurszałe już ławeczki, nie widać aby ktoś pielęgnował roślinność przy pomniku i mogile, zadbał o kwiaty itp.). Sama droga do bazy partyzanckiej, zarówno od Bodzentyna, jak również od Wąchocka jest dla zmotoryzowanych „drogą przez mękę” („kocie łby”, na których łatwo uszkodzić samochód). Brak przy niej oznaczenia jak trafić do tego miejsca pamięci narodowej. Źle to świadczy o miejscowych samorządowcach i opiekunach miejsc pamięci narodowej.

Zdobycie Łysicy było dla Dominika Frąka, który jest osobą chorą od urodzenia z powodu autyzmu, kolejnym osiągnięciem w zdobywaniu szczytów górskich. Od 1996 roku, kiedy to zaczął chodzić po górach, 4-krotnie zdobył Babią Górę (1725 m.), 2-krotnie Kasprowy Wierch, Giewont, Ornak w Tatrach Zachodnich oraz wiele mniejszych szczytów jak Gubałówka w Zakopanym (także 2-krotnie), Sarnia Skała, Nosal, wszystko idąc na własnych nogach. Jest osobą o znacznym stopniu niepełnosprawności, a powyższe zadaje kłam tezie, że osoby takie mają bardzo ograniczone możliwości. Zachęcamy do odwiedzania Gór Świętokrzyskich, tym bardziej, że są niedaleko, można powiedzieć „pod ręką”.

Wszystkim dedykuję fraszkę z tych gór, z serdecznym turystycznym pozdro.

NA GÓRY

Góry Świętokrzyskie

są właściwie niskie,

ale z radością

darzymy miłością.

Michał Kojara