„
Prasowe spostrzeżenie z epoki: „Małą Maggie” podchwyciły nawet przedszkolaki dobrze oddaje fenomen piosenki. W 1984 roku cała Polska oszalała na punkcie utworu dwudziestolatków z Szydłowca. Niedostępnego na żadnej płycie, za to intensywnie promowanego teledyskiem w jednym z dwóch dostępnych programów telewizyjnych.
Grupa Azyl P. powstała dwa lata wcześniej. W 1983 roku wygrała Turniej Młodych Talentów (równorzędnie z zespołem Klaus Mitffoch), w nagrodę zrealizowała dla wytwórni Tonpress singiel, a potem następny. Jej liderem i głównym kompozytorem materiału był Andrzej Siewierski – śpiewający gitarzysta (zginął śmiercią samobójczą w 2007 roku). Andrzej dokładnie wiedział, jak mają brzmieć jego kompozycje, właściwie dyrygował każdym instrumentem. Miał wizję , która my realizowaliśmy z wyjątkiem solówek i tym podobnych – opowiada mi perkusista grupy Marcin Grochowalski.
Pierwsze sukcesy nie spodobały się lokalnemu Domowi Kultury, w którym ćwiczyła grupa. Podał jej wtedy rękę Krzysztof Janiszewski, kierownik ośrodka szkoleniowego kombinatu remontowo – budowlanego, oferując miejsce prób w Chlewiskach.
To miejscowość obok Szydłowca w której mieści się piękny, XIX wieczny pałac, który przez większość roku stał pusty. Mieliśmy próby w sali balowej – tam stał sprzęt, a my mieszkaliśmy w pokojach gościnnych. Jeździliśmy tam w poniedziałek i siedzieliśmy do piątku. – wspomina Grochowalski.
W tym miejscu Siewierski po raz pierwszy zaprezentował kolegom kompozycję, która miała stać się megahitem. Andrzej przywoził na próby gotowe numery. Ponieważ sprzęt do wokalu był kiepski, graliśmy instrumentalnie. Pamiętam, że pierwszy raz linię melodyczną „Małej Maggie” usłyszałem w maju 1984 roku na „Rock Arenie” w Poznaniu – wielkim koncercie przed tysiącami ludzi.
W tym samym miesiącu zespół wszedł z utworem do studia. Grochowalski: Pamiętam, że nagrywaliśmy to w maju bo dzień później nasz basista, Darek Grudzień, łapiąc okazję, Kamazem, pojechał zdawać maturę. My byliśmy od niego o rok starsi…
Sesja dla radiowej Trójki odbywała się w studiu przy ulicy Myśliwieckiej. Nagrywaliśmy po prostu dwa kolejne numery, jakie powstały:”Mała Maggie” i „Jedynie Rock”. Był jakiś dyżurny realizator, nie wiem czy w ogóle zajmował się nagrywaniem kapel rockowych. Mieliśmy bardzo mało czasu – chyba jedno podejście i już. To było fatalnie nagrane i kiepsko zagrane – ja na jakichś dziwnych bębnach, nierówno, koszmar. Tylko „koguta” w głosie Andrzeja zostawiliśmy specjalnie, bo uznaliśmy że to może być fajne, naturalne.
Pod koniec piosenka zadebiutowała na Liście Przebojów Trójki. 11 sierpnia dotarła, aż do drugiej pozycji. Ku zdziwieniu zespołu…My do tego numeru nie przywiązywaliśmy wielkiej wagi. Zrobiły z niego przebój media. Mnie ta „Mała Maggie” nigdy się nie podobała – trąciła Abbą, Smokie, kapelami których już wtedy nie słuchałem.
Dorzućmy patenty zaczerpnięte od ówczesnych pierwszoligowych grup: Oddziału Zamkniętego i Lady Pank.Andrzej był fanem Oddziału Zamkniętego, Jary był dla niego guru. Z pewnością są tu odniesienie do Oddziału – jeżeli chodzi o sposób śpiewania, chórki, aranż. Lady Pank raczej nie, może na dalszym planie…
Radiowa popularność to tylko przygrywka do tego, co działo się po nakręceniu wideoklipu, który zawładnął telewizyjnymi Przebojami Dwójki. Jak zażarło w radiu, siłą rozpędu postanowiono zrobić do tego teledysk. Skromnymi zresztą środkami – zrealizowała go ekipa z firmy ITI, jako jedyna dysponująca poza telewizją odpowiednią kamerą. W surowej wersji wyglądało, że nic z tego nie będzie. Ale w montażu uczestniczył nasz menażer, Grzegorz Kuczyński, który miał z takimi rzeczami do czynienia w Londynie. Montaż spowodował , że było to atrakcyjne, kolorowe. Zwłaszcza gdy się porówna ze statycznymi teledyskami z tamtych lat: koleś stoi z mikrofonem przed kamerą i robi miny – mówi Grochowalski.
Studyjna wersja piosenki pojawiła się na składance Top ’84 (Muza/Tonpress/Razem), ale wcześniej utwór można było zdobyć na albumie Azylu P., Live (Klub Płytowy Razem). Nie dość, że w wersji koncertowej, to aż w dwóch odsłonach, które różnią się głównie pomyłkami i stopniem zaangażowania publiczności. Cała płyta koncertowa zagrana jest nierówno – przyznaje perkusista. Mieliśmy po 19 lat, nasze granie to był żywioł , a nie zawodowstwo. Nagrywaliśmy to na czterośladowy magnetofon pożyczony od śp. Janusza Kruka z 2+1, prosto z deski mikserskiej – więc brzmi to jak brzmi. Prawdziwy live. Obie wersje nagraliśmy tego samego dnia, na festiwalu Rock nad Bałtykiem, który odbył się latem 1984 roku w Kołobrzegu. To była duża impreza, grało kilka kapel z górnej półki – Lombard, TSA, Lady Pank, a Azyl P. plasował się gdzieś na dolnej półce – graliśmy jako pierwsi, może drudzy. I tak się ta „Mała Maggie” spodobała, tak ludzie nas zatrzymywali na scenie, że zdecydowaliśmy się na bis. Pierwszy raz zobaczyliśmy wtedy takie mnóstwo ludzi śpiewające naszą piosenkę – więc daliśmy na płytę obie wersje.
W 2012 roku studyjna wersja „Małej Maggie” trafiła jako bonus na kompaktową reedycję drugiego albumu grupy „Nalot” (Polskie Radio)
W dalszej części jeszcze więcej szczegółów na temat „Małej Maggie” zdradza Marcin Grochowalski perkusista Azylu P.
Podobno istniał pierwowzór bohaterki z piosenki: Był ktoś taki – dziewczyna Andrzeja. To była miłość licealna, chodziliśmy do liceum im. Henryka Sienkiewicza w Szydłowcu. Ja z Gośką do jednej klasy, a Andrzej do równorzędnej. Andrzej myślał o niej pisząc tą piosenkę, chociaż ona ani nie miała piegów, ani nie było jakoś specjalnie wyróżniająca się, ot normalna dziewczyna. Byli ze sobą od początku liceum, spotykali się też potem. Ale coś się nagle popsuło, ona wyjechała do Bułgarii, wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci…Piosenka powstała jak już ze sobą nie byli.
Wizerunek Małgorzaty znany jest tylko wtajemniczonym, a cała Polska kojarzyła Małą Maggie z dziewczyną pojawiająca się w wideoklipie. Jej też dotyczą słowa na odwrocie okładki płyty Live: Podziękowania dla Małej Maggie za lody.
Grochowalski: Zrobiliśmy sesję zdjęciową z dziewczyną z teledysku i ona trzymała lody …Taki żart. Miała na imię Beata, zaproponował ją menażer. Ładna dziewczyna, młoda, pasowała do bohaterki piosenki. Też wyjechała, do Anglii, a teraz jest podobno z powrotem w Polsce i prowadzi jakiś biznes związany z kosmetyką.
Równorzędnym obiektem westchnień młodych widzów był pojawiający się na ekranie terenowy samochód. To Jeep Renegade pożyczony od kolegi menażera. Andrzej siedzi za kierownicą i niby śpiewa, ale on nie umiał prowadzić. W związku z tym my ten samochód pchaliśmy, żeby się toczył. Nadawany setki razy obrazek zaginął…Teledysk został skasowany w telewizji, przetrząsnęliśmy cały świat – nikt nie ma kopii.
Tropiciele realiów ówczesnego Szydłowca będą rozczarowani – zdjęcia do klipu zrealizowano na warszawskim Żoliborzu. W miejscu założenia zespołu było by o atrakcyjne plenery trudniej. W kilkutysięcznym miasteczku w połowie lat 80-tych nie było spektakularnych miejsc, w których mogliby się spotykać młodzi ludzie. Bujali się po parkach, po ławkach osiedlowych. Kiedy już graliśmy w zespole , chodziliśmy do kawiarni, która nazywała się Piwnica Szydłowiecka, bardzo fajne miejsce, zrobione rustykalnie w piwnicy XVII – wiecznego ratusza…
Jak odbierano w rodzinnych stronach ekstrawagancki image Azylantów? Nasz wygląd oczywiście odbiegał od średniej – nie tylko ze względu na kolorowe ciuchy, ale głównie ze względu na włosy. Ja miałem białe, postawione , zrobioną trwałą – to był szok! Zostałem ufarbowany gdzieś w trasie i jak przyjechałem do domu, jak mama otworzyła drzwi , to zakryła rękami twarz i powiedziała: „Boże, coś ty zrobił?!” Ojciec na to: „Nie martw się, on ma perukę”. Nasz wygląd niewątpliwie szokował , ale nie spotkałem się z żadnymi negatywnymi uwagami – mówi Grochowalski.
Jak wyglądała lokalna sława? wypowiedź Andrzeja Siewierskiego z roku 1986. Czasami zakładam czapkę tak żeby mnie nie poznano, żeby nie wołali za mną „o idzie ten – mała Maggie”. Albo wchodzę do knajpy, a tu doskakuje jakiś menelik i mówi: „te, Mała Maggie , daj stówę!”
Źródło://TERAZ ROCK – miesięcznik, strony 44-45, dział FOLLOW MY DREAMS
tekst: Bartek Koziczyński