W takiej sytuacji każdy z nas szukałby ratunku na każdy możliwy sposób. Nie inaczej jest w przypadku 35 – letniej Kasi z Warszawy, żony Roberta Makowskiego pochodzącego z Szydłowca, wychowanego w Szydłowcu, absolwenta szydłowieckich szkół. Z pewnością są wśród naszych odbiorców tacy, którzy Roberta znają, a być może także jego żonę Kasię.

Kasia ma 35 lat i choruje na czerniaka błon śluzowych. Niestety są już przerzuty, ale młoda kobieta i jej najbliżsi nie poddają się. Uruchomiona została zbiórka na portalu Siepomaga, poruszonych zostało wiele osób, instytucji, ludzie chętnie wpłacają pieniądze.

Na zbiórce jest już, albo dopiero niespełna 50 tysięcy złotych (na dzień 16 listopada), a potrzeba jest o wiele więcej. Kwota zadeklarowana to blisko milion złotych, ale jest to kwota jedynie szacunkowa.

TUTAJ można wesprzeć Kasię bezpośrednio funduszami, do czego z całego serca zachęcamy. 

Poniżej informacje, które przekazała Kasia za pośrednictwem platformy Siepomaga.

Dzień matki w 2021 był jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Dostałam pierwszą laurkę od mojej córeczki, a później poszłyśmy na lody i plac zabaw – totalne szczęście i beztroska.  Dzień później usłyszałam diagnozę – czerniak złośliwy błon śluzowych, bardzo rzadki i bardzo agresywny nowotwór, który stanowi zaledwie 2-3% wszystkich zachorowań na czerniaka…

Nie było ani chwili do stracenia, przeszłam operację i 4 tygodnie uzupełniającej radioterapii. Nasz względny spokój trwał tylko do marca tego roku, by w kolejnym badaniu kontrolnym usłyszeć o wznowie. Tym razem jednak nowotwór zdążył dać przerzuty, zatem operacja nie wchodziła w rachubę. Rozpoczęłam leczenie systemowe immunoterapią, niestety po dwóch wlewach rozwinęła się u mnie silna toksyczność. Leczenie przerwano, a ja przez kolejne miesiące leczyłam jego skutki uboczne.

W tym czasie nowotwór zajmował kolejne organy – piersi, tkankę podskórną, otrzewną. Z początkiem września z wielką nadzieją przystąpiłam do badania klinicznego. Niestety po pierwszej kontroli można już jednoznacznie stwierdzić, że leczenie nie działa. Guzy rosną średnio centymetr na miesiąc  i wciąż pojawiają się nowe, nawet w kościach. Na ten moment już nawet nie da się ich policzyć, a diagności określają je jako „liczne”.   

Zostałam przebadana na obecność ponad 300 znanych mutacji genetycznych, niestety żadna z nich nie występuje w moim guzie, co pozbawia mnie kolejnych opcji leczenia. Możliwości leczenia w Polsce skończyły się. Pozostaje jedynie chemioterapia, która na czerniaka nie działa i ma jedynie charakter leczenia paliatywnego.

Jedyną nadzieją dla mnie jest terapia TIL (Tumor-infiltrating lymphocytes), która polega na pobraniu guza, odseparowaniu z niego limfocytów T, a następnie sztuczne ich namnożenie i podanie do organizmu.  Jest to stosunkowo nowa, ale i bardzo obiecująca, bo indywidualnie dopasowana metoda leczenia nowotworów. Jednym z pionierów tej metody jest szpital w Izraelu, który leczenie wycenił na koszt, który jest zupełnie poza naszym zasięgiem.

Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Każda wpłata, każda złotówka jest dla mnie na wagę życia! Nowotwór jest bardzo agresywny i nie mam chwili do stracenia. Przez ostatnie 17 miesięcy miałam 11 tomografii komputerowych z kontrastem, 3 rezonanse magnetyczne, 4 tygodnie radioterapii, 5 biopsji, operację twarzoczaszki, a liczby pobrań krwi i założonych wenflonów nie jestem w stanie zliczyć. Ale jestem w stanie przejść o wiele więcej, by żyć!

Proszę, pomóż mi!

Kasia

POMÓŻMY RAZEM!