Artur Ludew na stanowisko swojego zastępcy zatrudnił Edwarda Borka (na zdjęciu pierwszy z lewej), 64-letniego magistra inżyniera, absolwenta Politechniki Wrocławskiej. Burmistrz Borek przyjechał do Szydłowca z Radomia, natomiast w Radomiu pojawił się w 1976 roku. Pochodzi z Żar w województwie lubuskim.

W Radomiu przez 10 lat był prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej „Michałów”. Pracował również w ministerstwach: finansów oraz rozwoju regionalnego. Nie ukrywa, że należał niegdyś do partii i było to PZPR, jak sam powiedział: Tak należałem do PZPR. Ciężko było się tego ustrzec, ponieważ moje pokolenie miało taką drogę. Od 1989 roku nie należałem jednak już do żadnej partii.

Z burmistrzem Borkiem spotkałem się około 20 marca w jego gabinecie w Ratuszu Miejskim w Szydłowcu. To ten po prawej stronie, na przeciwko drzwi gabinetu burmistrza Artura Ludwa.

Zanim przeszliśmy do konkretnej rozmowy, oczywiście wymiana uprzejmości, propozycja kawy, kilka luźno zamienionych zdań. Wiadomym jednak było, że czas to cenny element naszego życia, więc należało zacząć.

Jak to się stało, że znalazł się Pan w Szydłowcu? Dlaczego akurat Panu burmistrz Ludew zaproponował stanowisko swojego zastępcy? – spytałem.

Nie ma tutaj żadnych tajemnic. Dotarli do mnie znajomi z Szydłowca z prośbą czy nie podjąłbym się zrobienia w Szydłowcu audytu, ponieważ jestem audytorem międzynarodowym i krajowym i od tego rozpoczęły się nasze rozmowy. Jednak im częściej i dłużej rozmawiałem z Panem burmistrzem tym bardziej dochodził do wniosku, że moja misja zrobienia audytu to nie jest to czego on oczekuje. W tym samym czasie szukał swojego zastępcy i po kilku naszych rozmowach pojawił się wariant, że zrobię audyt, a potem może zostałbym jego doradcą. W tym przypadku burmistrz cały czas byłby bez swojego zastępcy. Ostatecznie otrzymałem propozycję zostania zastępcą, poprosiłem burmistrza o kilka dni do namysłu. Po głębokim zastanowieniu przyjąłem propozycję. – wytłumaczył Edward Borek.

W internecie pojawiają się plotki, że za Pańską nominacją stała premier RP Ewa Kopacz. Jest to prawda?

Absolutnie nie. Nawet nie wiem czy Pani premier wie, że ja tutaj jestem. Nie było ani spotkania, ani rozmowy, ani telefonu. Znamy się oczywiście z Panią premier, ale nie miała ona żadnego wpływu na moje zatrudnienie.

– Jakie w takim razie będą Pańskie obowiązki?

Cała gospodarka komunalna i przestrzenna, wszystkie remonty i inwestycje, wydział zdobywania i rozliczania środków unijnych , nadzór nad dwoma obecnie funkcjonującymi spółkami, rozliczenie projektu kluczowego…

No własnie, a jak mają się sprawy z rozliczeniem projektu kluczowego?

Rozliczenie projektu kluczowego to obecnie nasze największe wyzwanie z którym są potworne kłopoty. Rzecz nie jest w tym, aby obnażać pewne sprawy, jednak kiedy będzie taka potrzeba społeczna, by poinformować o tym rozliczeniu zrobimy to. Nie mamy zamiaru nic ukrywać w sprawie rozliczenia projektu kluczowego. Chcemy pokazać zarówno dobre strony poprzedniej władzy w tej sprawie, ale niestety nie zamieciemy pod dywan absolutnie nic co może być nie dobre. Chciałbym w tym miejscu bardzo jasno zaznaczyć, że ani ja ani burmistrz Artur Ludew nie uczestniczymy w tych procedurach, ponieważ rozpoczęły się one w lutym 2014 roku podczas kadencji poprzedniej władzy i poprzedniej władzy dotyczą. Więc próby puszczania plotek po mieście, że to my jesteśmy winni jakimś niejasnościom są po prostu brutalnym kłamstwem. Nic w tej sprawie nie robimy, oprócz tych płaszczyzn, gdzie istnieje możliwość ochrony interesu społecznego i finansowego miasta, tam działamy z pełną determinacją.

Jakie problemy do rozwiązania zauważył Pan jeszcze w Szydłowcu?

W Szydłowcu mamy obecnie trudny okres. Niedawno rozpoczęliśmy proces audytu, który zakończy się w pierwszej dekadzie maja. W pierwszej kolejności o jego wynikach dowiedzą się radni Rady Miejskiej, a następnie myślę, że burmistrz Artur Ludew skorzysta z prawa do publicznej informacji i zwoła konferencję prasową. Nie ma co ukrywać prawdy o bardzo trudnej sytuacji zarówno ratusza jak i mieszkańców Szydłowca.

Rozpoczęły się wybory sołtysów i rad sołectw, czyli tych najmniejszych ojczyzn jak ja to nazywam. Osobiście upatruje we współpracy z sołectwami największy sukces. Niedawno rozmawiałem z burmistrzem Przysuchy i potwornie mu zazdroszczę, że on np. wymienia lampy na ledowe we wsiach, bo już asfalt i reszta funkcjonują….

– Jak Pan myśli skąd się to bierze, że tam (w Przysusze) się da, a u nas nie do końca?

Ja też zadaję sobie to pytanie. Dlaczego w tym samym państwie, w RP, w takich samych kanonach prawa publicznego, gminnego, samorządowego, przy tej samej ustawie o finansach publicznych, przy takich samych możliwościach dostępu do środków z UE, tam przez 12 lat i tu przez 12 lat poprzedniej władzy, tam zrobić tak dużo, a tu prawie niewiele, nie chce powiedzieć, że nic, ale niewiele. Zaniedbania naszych gminnych sołectw są ogromne. Strasznie mi jest żal tych ludzi i ubolewam nad tym w jakich warunkach w 21 wieku przyszło żyć mieszkańcom ziemi szydłowieckiej. Jest to dla mnie potworne wyzwanie. Nikomu nie powiem, że to jest do szybkiego zrobienia, bo byłoby to nieuczciwe z mojej strony.

– Jak chcecie to w takim razie zmienić?

Chcemy, aby do końca października powstała strategia „Szydłowiec 2015-2020” w której chcemy pokazać mieszkańcom miasta Szydłowca i mieszkańcom 22 sołectw co będziemy robili. Zatrważające jest dla mnie to, że 1/3 miasta nie posiada kanalizacji. Ja lubię wyzwania i dlatego podjąłem się pracy w Szydłowcu, jednak gdybym dziś otrzymał taką propozycję z taką wiedzą o Szydłowcu, głęboko bym się zastanowił nad podjęciem tutaj pracy. Jednak podjąłem to wyzwanie, zrobię wszystko by poprawić sprawy Szydłowca, będę także wspierał we wszystkich działaniach burmistrza Ludwa.

Ta strategia ma jasno pokazać mieszkańcom i radnym, którzy mam nadzieję jesienią przyjmą tę strategię, co chcemy zrobić. Te dokumenty będą do wglądu, co będzie oznaczało, że burmistrz Borek nie będzie mógł niczego schować pod stołek. Będzie to podlegało bardzo mocnej społecznej kontroli.  Chce się spotykać z przedstawicielami mieszkańców, chce poznać ich problemy, ale chce również by oni dowiedzieli się jakie plany ma obecna władza. Nie chciałbym, aby nasi mieszkańcy liczyli na coś co jest nierealne.

Wspomniał Pan wcześniej o uruchomionej procedurze audytu. Może powiedzieć Pan coś więcej?

Audyt wykonuje firma zewnętrzna, dlatego uważam, że jest zagwarantowana maksymalna obiektywność. Nasi urzędnicy, którzy są oddelegowani do audytu nie mają żadnego wpływu, ponieważ nie mogę nic audytorowi sugerować. Audytor został wyłoniony w postępowaniu zamówień publicznych. Robimy audyt za dwa ostatnie lata we wszystkich strategicznych branżach tam gdzie były największe wydatkowane pieniądze i chcemy, żeby ten audyt nam pokazał te obszary, które mają największy stopień ryzyka zagrożenia dla nas. Oznacza to, że tam gdzie jest wysoki stopień ryzyka, można powiedzieć tam prawie w ogóle nie istnieje mechanizm kontroli, a jeśli nie istnieje mechanizm kontroli to zjawiska i fakty gospodarcze, wydarzenia gospodarcze, projekty inwestycyjne idą swoją drogą. Wiele rzeczy jest dzisiaj nie uregulowanych i były robione od przypadku do przypadku, ja jestem jednak przyzwyczajony do systematyczności i rzeczowości.

– Panie burmistrzu a odniesie się Pan do planowanej likwidacji Straży Miejskiej?

Ludzie muszą zrozumieć, że zasięgnięcie opinii komendanta wojewódzkiego policji, nie jest równoznaczne z likwidacją Straży Miejskiej. Żałuję jednak, że do tej pory nie informowano mieszkańców, że utrzymanie Straży Miejskiej w Szydłowcu to pieniądze rzędu ok. 450 tys. zł oraz o tym, że jednostka ta przynosiła bardzo znikome dochody.

Chciałbym też wyraźnie zaznaczyć, że w tym przypadku bardzo ważny jest czynnik ludzi, czyli tych sześciu strażników, którzy obecnie pracują w SM. Ani na minutę z burmistrzem Ludwem, dyskutując na temat tego problemu, nie odeszliśmy od czynniku ludzkiego w tej sprawie.

Żadna decyzja nie została jeszcze podjęta, uruchomiona została jedynie procedura, to nam zawsze wolno. Dlaczego ją uruchomiliśmy tę procedurę? Po prostu chodzi o oszczędności.

– Pojawiają się właśnie zapytania. Ile faktycznie możemy zaoszczędzić likwidując Straż Miejską?

Myślę, że w tym temacie nie do końca jest ważne ile zaoszczędzimy, tylko czy w ogóle i na co te oszczędności pójdą. Jeżeli uda nam się je przeznaczyć na konkretne cele, z których zadowoleni będą mieszkańcy gminy Szydłowiec, to raczej nikt nie będzie protestował. A proszę uwierzyć potrzeb i wydatków w całej gminie jest naprawdę bardzo dużo.

To co wspominałem o planowanej strategii, chcemy by grona mieszkańców spotkały się, porozmawiały i by wypisały nam wszystkie potrzeby jakie ma dana społeczność. My wówczas będziemy chcieli w miarę możliwości wprowadzić je do strategii. Chciałbym również by sołtysi i rady sołeckie powiedziały nam jak chcą wykorzystać fundusz sołecki. Niech to będzie strategia mieszkańców, nie moja, ja jestem tutaj tylko po to by mieszkańcom pomóc.

W tym miejscu apeluje do mieszkańców i do wszystkich ludzi dobrej woli, aby to, że mamy różne spojrzenia na problem, różne zdania dotyczące sprawy, nie traktowali się jak przeciwnicy, albo wrogami, bo to są dwie różne rzeczy. Każdy ma prawo do odmiennego zdania.

– Jest jeszcze jakaś ważna sprawa o której warto powiedzieć mieszkańcom?

Kolejną ważną sprawą w moim przekonaniu jest budowa drogi S7. Chciałbym, aby firma Dragados, która realizuje tę inwestycję i wiadomo, że będzie musiała niszczyć pewne obszary, odpowiedziała nam co w zamian za to mieszkańcy miasta i okolicznych wsi mogą uzyskać. Taki dokument do połowy kwietnia chcielibyśmy podpisać i chciałbym, żeby mieszkańcy nawet o takich ustaleniach byli informowani na bieżąco. Jeżeli tak nie będzie to wytworzy się taki obraz, że minął miesiąc, burmistrz siedzi w urzędzie, ale tak konkretnie co on zrobił nie wiemy. Będę więc wdzięczny za częsty kontakt, nawet za telefon z pytaniem „Panie burmistrzu czy ma Pan coś ciekawego do powiedzenia, co możemy przekazać mieszkańcom?”

– Jakim zastępcą burmistrza chce być Edward Borek?

Drzwi do gabinetu w którym pracuje chciałbym mieć zawsze otwarte, chciałbym aby mieszkańcy nie krępowali się przychodzić do mnie ze swoimi problemami. W każdy poniedziałek z burmistrzem Ludwem jesteśmy w Ratuszu do oporu, do ostatniej osoby, która ma do nas jakąś sprawę.

– Dużo ludzi przychodzi w te poniedziałki?

Dużo, bardzo dużo ludzi… i to cieszy, jednocześnie musimy mieć świadomość, że nie możemy zawieźć tego ludzkiego zaufania, bo po coś oni przychodzą. Ludzie mają nadzieję, bo jest nowa rada, nowa władza i oczekują zrozumienia, chcą podzielić się swoimi problemami. Musimy sprawić, by nam zaufano.

Przyszedłem tutaj by mieć autorytet wśród mieszkańców, a ten autorytet mogę zbudować tylko dzięki swojej wiarygodności. Uważam, że jeśli coś ludziom powiem to muszę to zrobić. Chciałbym, aby mieszkańcy wiedzieli, że nie toleruje czegoś takiego jak zbywanie petentów. Uważam, że petent, który przychodzi w danym dniu musi dowiedzieć się wszystkiego co go interesuje, co jest możliwe do przekazania w danym dniu. Nie istnieje u mnie coś takiego jak mówienie petentowi „proszę przyjść za 2 miesiące”. Jeśli będzie możliwe rozwiązanie jakiegoś problemu przez nas to trzeba petentowi nakreślić jakiś realny termin, ale jeżeli coś jest niemożliwe to należy to jasno i wyraźnie powiedzieć.

– Za 1,5 roku będzie przyslugiwała Panu emerytura? Wielu ma za złe burmistrzowi Ludwowi, że zatrudnił prawie emeryta. Co będzie za 1,5 roku?

Z burmistrzem Ludwem zawarłem dżentelmeńską umowę na czas jego kadencji. Wszystkich mogę zapewnić, że nie przyszedłem tutaj dorabiać sobie do emerytury i jasno chce pokreślić, że jak tylko nabiorę praw do emerytury to zawieszę ją do czasu, gdy będę sprawował funkcję zastępcy burmistrza Szydłowca.

– Panie burmistrzu na koniec sprawa, która na forach internetowych wywołuje najgorętszą dyskusję. Jak to było z tym rzekomym przelewaniem pieniędzy z konta na konto czy z rzekomymi zwolnieniami?

Bardzo dobrze, że Pan pyta, ponieważ wyraźnie chce zaznaczyć, że ja nigdy nie zostałem z pracy zwolniony, ani ze Spółdzielni, ani z żadnego z Ministerstw w których pracowałem. Zawsze odchodziłem na własną prośbę, a przesłanki tych decyzji należą do mnie, ja ponoszę konsekwencje tego, albo nie ponoszę. Ze Spółdzielni Michałowice odszedłem na własną prośbę, zmieniła się rada nadzorcza, która powołuje prezesa, przewodniczący zgłosił się do mnie, żeby został, ja wiedziałem jakie kształtują się wtedy warunki zmiany i w tym momencie podjąłem decyzję, że odchodzę. Zrobiony został audyt, audyt stwierdził określone uchybienia zmieniono mi sposób wypowiedzenia, warunków pracy i płacy. Od tej decyzji odwołałem się, sąd pracy uchylił decyzję prezesa zarządu. Wypłacili mi kilkadziesiąt tysięcy odszkodowania, skierowali wtedy sprawę o dwa zawory termostatyczne do prokuratury i prokuratura po miesiącu umorzyła postępowanie. Tyle jest w sprawie, tyle jest w dokumentach, tak się to wszystko zakończyło.

Pierwsza sprawa zaś dotyczy Radomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, to nie Michałowicie. W RSM byłem przewodniczącym Rady Nadzorczej i tam zaistniała taka sytuacja, gdzie wykonawca miał złożone w banku karty wzorów i podpisów w związku z tym sam mógł sobie pobierać pieniądze. Ja jako przewodniczący zrobiłem wówczas konferencję prasową i poniosłem po tej konferencji dotkliwą cenę, ponieważ idąc rano do pracy zostałem dotkliwie pobity, czego skutki odczuwam do dziś. Myślę, że komentujący pomylili całą sprawę, dlatego cieszę się, że mogę to wyjasnić.

– Serdecznie dziękuję za rozmowę./Marcin Banaszczyk/

fot. szydlowiec.pl/Oficjalna strona Urzędu Miejskiejgo w Szydłowcu