„Mam własną grupę Full Blackstone. To zespół typowo rockowy. Odnosiliśmy sukcesy na liście polonijnego Wietrznego Radia z Chicago. W Radiu Kaszebe bywaliśmy na I miejscu listy przebojów. Gramy z sercem, nowocześnie. Przydałby się jednak menadżer, ktoś kto zajmie się finansami, firma promująca. To ja jestem motorem napędowym, piszę muzykę, to jest moja kapela. Pracuję z trzema zespołami, jest wśród nich oczywiście Azyl P. i wystarczy” – od teraźniejszości rozpoczął swoją opowieść dla Angory Darek Grudzień. 

W dalszej części Grudzień opowiada o tym jak to z dwóch zespołów powstał Azyl P., opowiada o tym kto i dlaczego wymyślił taką nazwę zespołu, dłuższą chwilę opowiada o udziale Azylu w Ogólnopolskiem Turnieju Młodych Talentów, gdzie wspólnie z zespołem Klaus Mitffoch otrzymali równorzędną nagrodę. Z tekstu dowiadujemy się, że dzięki temu Turniejowi zespół stał się rozpoznawalny w Polsce. W nagrodę nagrali dwa utwory: „Twoje życie” i „Chyba umieram”. Ten drugi kawałek szybko trafił do radia. Do zespołu dołączył Jacek Perkowski z którym nagrano m.in takie utwory jak: „Kara śmierci” i „Oh, Lila”. Oba znalazły się na Liście Przebojów Trójki. W opowieści Darka nie mogło zabraknąć opowieści o największym hicie zespołu czyli „Małej Maggie”. Jak sam mówi, na festiwalu w Jarocinie do tego kawałka tańczyli zarówno hipisi i punkowcy. Piosenka do tej pory jest znana w całym kraju. 

O dziwo jak wynika z opowieści Darka zespół przestał istnieć w momencie, kiedy tak na dobrą sprawę powinien zagościć na scenie na zawsze. Popularne piosenki, wysokie miejsca na Liście Przebojów Trójki, nagrana profesjonalna płyta „Nalot”, która…niestety nie sprzedała się zbyt dobrze. Doszła choroba perkusisty Marcina Grochowalskiego, którego zastąpił Jarek Szlagowski, ale słuch o zespole zaginął i postanowili zawiesić działalność. Każdy wówczas poszedł w inną stronę. Andrzej Siewierski wyjechał do Anglii, Darek Grudzień dołączył do zespołu IRA, by niedługo wyjechać do Włoch. 

Pierwsza próba reaktywacji Azylu nastąpiła z inicjatywy Andrzeja w 1994 roku. Rynek jednak diametralnie się zmienił i nikt nie chciał z nimi rozmawiać. Kolejna próba w 2004 roku i nagranie znanego dziś utworu „Buty czerwone”, który wówczas nie przebił się. W 2006 Darek założył Full Blackstone, a Andrzej Siewierski popadał w coraz głębszą depresję. 

Darek w artykule wspomina Andrzeja: „…Niestety nikt nie był w stanie mu pomóc. Nawet specjaliści….To był wielki talent i artysta, prawdziwa gwiazda estrady. Scena była jego przeznaczeniem. Nie udało mu się. Odszedł. Miał 43 lata. Zrozumiałem, że już nigdy razem nie zagramy. I jak wiele straciła muzyka…”

Grudzień wspomina również o tym, że udało mu się wypełnić ostatnią wolę Andrzeja, czyli wydać płytę którą Siewierski nagrał tuż przed śmiercią. Płyta nosi tytuł „Samotny żagiel”. W opowieści Darka nie mogło zabraknąć tematu festiwalu im. Andrzeja Siewierskiego „Rock na Zamku”. Artykuł kończy się deklaracją Darka o reaktywacji Azylu P. z Marcinem Czyżewskim na wokalu. Są plany nowych utworów, zespół myśli o koncertach, festiwalach itp. 

Wierzymy, że Polska jeszcze o nas usłyszy…” – kończy swoją opowieść dla Angory Dariusz Grudzień. Szydłowiec Wam tego życzy!

info na podstawie artykułu w tygodniku Angora nr 45 (8 XI 2015)