Niedługo po godzinie 10.oo mieszkańcy Szydłowca wyszli na ulice miasta by pożegnać członków swoich rodzin, przyjaciół, znajomych czy sąsiadów, którzy zdecydowali się wyruszyć w tą niełatwą pielgrzymkową trasę. Wszyscy wybrali się sprawdzić duchowo i fizycznie, wyruszyli by odnaleźć swoje powołanie. Przewodnikiem szydłowieckiej Grupy 24 był wikary parafii Św.Zygmunta ksiądz Andrzej Kania, a pomagali mu siostra zakonna Edwarda, ksiądz Piotr Klepaczewski pochodzący z Szydłowca oraz ksiądz Paweł Stefański, który był wikarym w szydłowieckiej parafii w latach 1994-1996. Nie pełną pielgrzymkę przeszli również kleryk Grzegorz Lorens pochodzący z Szydłowca a uczący się w Chicago oraz ksiądz Adrian Jakubiak z parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Szydłówku.

Pielgrzymów ulicami Radomską i Zamkową, aż do Narutowicza odprowadzali m.in. burmistrz Szydłowca Andrzej Jarzyński, przewodnicząca rady miejskiej Krystyna Bednarczyk, proboszcz parafii Św.Zygmunta ksiądz Adam Radzimirski, proboszcz parafii Matki Boskiej Bolesnej w Sadku ksiądz Zenon Ociesa i inni.

Byli też tacy, którzy odprowadzili pielgrzymów do pierwszego postoju w Aleksandrowie, jak również tacy którzy dotrwali do noclegu w Niekłaniu.

Na polu namiotowym w Niekłaniu pielgrzymi spędzili pierwszą noc, praktycznie do każdego pielgrzyma dojechał ktoś w odwiedziny wszak do Niekłania z Szydłowca jest blisko. Pierwszy dzień pielgrzymi zakończyli wspólną wieczorną modlitwą wraz ze swoimi bliskimi, a na koniec obowiązkowo odśpiewano Apel Jasnogórski.

O poranku pątnicy ruszyli w dalszą drogę do Dziebałtowa. Pierwszy postój miał miejsce już w Stąporkowie przy kościele. Szybko również pielgrzymka przemieściła się na Mszę Świętą odprawianą przez biskupa radomskiego Henryka Tomasika w Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej. Do Dziebałtowa pielgrzymi dotarli w znakomitych nastrojach.

Jeszcze lepsze mieli, gdy kładli się spać ponieważ wieczór w Dziebałtowie okraszony był tzw. „pogodnym wieczorem” podczas którego zabawy było co niemiara. Najpierw grupa młodzieży pod przewodnictwem księdza Andrzeja przedstawiła scenkę na temat pielgrzymki w której naśladowali najbardziej rozpoznawalne osoby i zachowania podczas pielgrzymki. Po nich w światła reflektorów wkroczyła Siostra Gertruda w którą od kilku już lat wciela się pewien pielgrzym. Kilka śmiesznych zabaw i luźny sposób ich prowadzenia przez Gertrudę powodował uśmiechy na twarzach strudzonych pielgrzymów.

Z samego rana na polu namiotowym odprawiona została Msza Św. po której wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Dzień trzeci to dzień, który przez bardziej doświadczonych pielgrzymów nazywany jest „przełomowym”. Mówi się, że kto dotrze do Czermna na nocleg to dojdzie na Jasną Górę. W poprzednich latach, zdarzało się że ludzie wracali z Czermna do domów. W tym roku chyba nie miało to miejsca.

Podobnie jak każdego innego dnia, tak drogę do Czermna również urozmaicali nam pielgrzymkowi wodzireje pod przewodnictwem Przemysława Dudy. Wspominam o tym w tym miejscu, ponieważ był to naprawdę ciężki dzień. Rozmaite zabawy na trasie, tańce i piosenki z gestami pozwalały zapomnieć pielgrzymom o bolących stopach czy szwankujących mięśniach. Hitem tego dnia okazała się stara zabawowa piosenka „Idzie sobie krasnoludek”, która okraszona jest kilkoma gestami. Nazywam ją hitem, a tak naprawdę hitem był występ na trasie który dali nam ksiądz Piotr Klepaczewski i siostry pielęgniarki co dokładnie widać na zdjęciach.

Po drodze spotkaliśmy i pozdrawiał nas biskup pomocniczy radomski Adam Odzimek w towarzystwie księdza Mirosława Kszczota kierownika radomskiej pielgrzymki.

Na noclegu, po rozbiciu namiotów, umyciu się i posileniu pielgrzymi udali się do kościoła pw. Nawiedzenia NMP i św. Mikołaja na wieczorną adorację, która jak co roku była bardzo piękna i wzruszająca. Interesujące wnętrze kościoła oraz nastrojowy śpiew grupy muzycznej pozwalał każdemu z osobna skupić się nad modlitwą. Wieczorne rozważania poprowadził ksiądz Albert Warso pochodzący z Jastrzębia, na co dzień pracujący w Watykanie.

W tym miejscu należą się serdeczne podziękowania proboszczowi parafii w Czermnie księdzu Jerzemu Rozmysłowskiemu, który pielgrzymom z Szydłowca udostępnia co roku kościół: na adorację i poranną Msze Św. , a także pole namiotowe obok kościoła, jak również wodę.

Miłym akcentem noclegu w Czermnie było pojawienie się na nim księdza Wincentego Chodowicza, który zapoczątkował pielgrzymki z Szydłowca i tak naprawdę jest twórcą wszystkiego tego co dziś mają pielgrzymi. Ksiądz Wincenty starał się znaleźć czas by porozmawiać z każdym choć przez chwilę.

Z Czermna szydłowiecka pielgrzymka wyruszyła w stronę Krzętowa. Dzień czwarty to dzień tzw. „chrzestu” tych którzy na pielgrzymi szlak wyruszyli po raz pierwszy.

Cały dzień pierwszaki zbierały kwiaty do symbolicznego wianuszka, który został potem wrzucony do wody na moście w Krzętowie.

Na trasie do Krzętowa pielgrzymom towarzyszyły trzy Siostry Służebnice Przenajświętszej Krwi. Opowiadały o swoim powołaniu, o tym jak biły się z myślami zanim zdecydowały się wkroczyć na drogę zakonną, o tym czym się zajmują na co dzień.

Pielgrzymka po trudnym dniu dotarła na wspomniany wcześniej most w Krzętowie, gdzie czekał już ksiądz Mirosław Kszczot by symbolicznie pokropić pierwszaków wodą, którzy na głowach mieli naprawdę piękne wianki. Ci którzy szli drugi lub więcej razy, również chcieli pokazać że żywot pielgrzyma który idzie pierwszy raz nie jest taki łatwy i też symbolicznie potraktowali idących pierwszy raz wodą.

Kilka chwil później w słonecznej pogodzie pielgrzymi dotarli na nocleg i jak to w Krzętowie bywa co roku na pątników z Szydłowca czekały atrakcje czyli kolejny pogodny wieczór.

Tym razem przygotowany przez grupę wodzirejów na czele z Przemkiem Dudą, którzy przez całą pielgrzymkę wykonali kawał dobrej roboty. Najpierw oczywiście tańce a wśród nich bardzo popularny na pielgrzymkach taniec belgijski no a potem szereg humorystycznych zabaw w których prym wiódł ksiądz Paweł dając poznać się pielgrzymom ze swojej drugiej żartobliwej strony.

Niestety o poranku pielgrzymów zaskoczył deszcz, Msza Św. która miała się odbyć na polu namiotowym została przeniesiona na wieczór. Pielgrzymi pakowali się i składali namioty w strugach deszczu, ale kto bywa na pielgrzymkach ten wie że pielgrzym niczego się nie boi. Jak to lubi mawiać lider grupy Piotr Śliwa, czyli ten który dba o wszelaki porządek „Pielgrzym nie może narzekać, pielgrzym musi mieć cały czas uśmiech na twarzy”.

Pielgrzymi z Szydłowca tak właśnie zrobili i piątego dnia mimo nie sprzyjającej pogody wyruszyli do Cielętnik. Wytrzymałość pielgrzymów i hart ducha zostały nagrodzone poprawiającą się pogodą, a nawet słońcem.

Przez całą drogę rozweselali pielgrzymów alumni Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu, którzy co rusz namawiali do wspólnego tańczenia i śpiewania na trasie. Były również świadectwa tych młodych przyszłych księży, oraz wspólna modlitwa. Na ostatniej prostej do noclegu alumni przygotowali dla pielgrzymów konkurs w którym można było wygrać nagrody i  z pewnością dzięki temu też szło się trochę lżej.

W Cielętnikach odprawiona została zaległa Msza Św. podczas której znakomite kazanie wygłosił ksiądz Piotr Klepaczewski, przed Mszą pielgrzymi gromkimi oklaskami nagrodzili księdza Pawła Stefańskiego który obchodził jubileusz 25-lecia kapłaństwa. Tym bardziej mu się te oklaski należały, ponieważ zdecydował się dzielić swoją radość z pielgrzymami z parafii z której odszedł 16 lat temu.

Po Mszy przyszedł czas na drugą podczas pielgrzymki adorację, równie piękną i wzruszającą jak w Czermnie, a może jeszcze bardziej podobała się ona pielgrzymom. Wiadomo, że czym bliżej tronu Pani Jasnogórskiej tym atmosfera robi się gorętsza.

No i z Cielętnik pielgrzymka z Szydłowca ruszyła na ostatni nocleg w Zawadzie. To podczas tego odcinka po raz pierwszy mijała nas pielgrzymka rowerowa z naszego miasta na czele z burmistrzem Andrzejem Jarzyńskim i księdzem Witoldem Witaskiem.

Na noclegu w Zawadzie panowała ogromna radość z tego, że do Częstochowy już tak blisko. Wodzirej Przemek Duda uczył nowych tańców, choć nadal to taniec belgijski cieszył się największą popularnością. Przygotowane zostały zabawy w których udział brali piesi jak również rowerowi pielgrzymi. Podczas jednej z takich zabaw na polu namiotowym w Zawadzie pojawił się niespodziewany gość czyli arcybiskup częstochowski Wacław Depo pochodzący z Szydłowca. Przywitany serdecznie przez swoich rodaków, sam też nie szczędził miłych słów. Przebywał z pielgrzymami dość długo, odmówił wieczorną modlitwę, odśpiewał Apel Jasnogórski, skierował słowo a na koniec wielu pielgrzymów osobiście błogosławił i rozmawiał z nimi.

Uczestniczył również w najbardziej wzruszającym momencie dla wielu pielgrzymów czyli w przygotowanym pokazie slajdów. Zdjęcia i kilka słów, które w skrócie przybliżyły wszystkim historię szydłowieckiej pielgrzymki na przestrzeni tych dziesięciu lat. Tyle wspomnień, ogrom ludzi którzy przewinęli się by ta pielgrzymka miała ręce i nogi budzi naprawdę podziw.

Noc tego roku w Zawadzie była naprawdę zimna, a wstać trzeba było w okolicach 5:30, ponieważ wyjście zaplanowane było na 6:20. Szybko jednak przekonaliśmy się, że będzie to piękny i słoneczny dzień, od samego rana na niebie nie widać było ani jednej chmurki. W tak dobrych nastrojach w słonecznej choć chłodnej aurze w okolicach godziny 7:30 dotarliśmy wspólnie z grupą seniorów (dołączyli rano w Zawadzie) do Mstowa na Msze Św. w której udział brało 5 pielgrzymkowych kolumn: I radomska, II radomska, opoczyńska, starachowicka oraz skarżyska. Kazanie wygłosił biskup radomski Henryk Tomasik, który zwracał uwagę na piękno tego pielgrzymkowego poświęcenia w słusznym celu.

Kolejny cel to Sanktuarium św. Ojca Pio na Przeprośnej Górce, gdzie pielgrzymi zostali przywitani przez księdza Mirosława Kszczota i księdza Alberta Warso. Mijając sanktuarium piękną pieśń o Ojcu Pio zaśpiewał Tomasz Kraska z grupy muzycznej.

Chwilę później wedle tradycji na Przeprośnej Górce pielgrzymi przepraszali się nawzajem, wręczali sobie kwiaty i dziękowali za ten trudny ale piękny tydzień pielgrzymowania.

No i nadszedł czas ostatniego odcinka tegorocznej pielgrzymki, odcinka który prowadził na Aleje Częstochowskie prowadzące wprost pod Jasną Górę. W tym roku nasza grupa wchodziła jako jedna z ostatnich, na szczęście nie przeszkodziło to pielgrzymom we wspólnym radowaniu się z dotarcia do Matki Boskiej Częstochowskiej. Tańcom i śpiewom nie było końca. Blasku tegorocznemu wejściu na Jasną Górę dodała para świeżo upieczonych małżonków – wieloletnich pielgrzymów Marty i Artura, którzy ubrani w ślubne stroje wchodzili na czele grupy.

Przed wałami jasnogórskimi do grupy dołączyli księża dziekani dekanatu szydłowieckiego Adam Radzimirski i Zenon Ociesa. Pielgrzymów przywitał również pochodzący z Szydłowca ksiądz Paweł Bańkowski.

Gdy nadszedł już czas przywitania szydłowieckiej grupy przez kościelnych dostojników i wszyscy przyklęknęli, każdy z pielgrzymów wypuścił ku niebu biały balon napełniony helem na którym każdy z osobna napisał to co leżało mu na sercu. Widok niesamowity i zapierający dech w piersiach, aż łzy same cisnęły się do oczu.

Jeszcze piękniej zrobiło się gdy setki szydłowieckich pielgrzymów odśpiewało Maryjną pieśń „Zawitajże Królowo w słońca blasku, wieniec ponad Twoją głową z gwiazd dwunastu”. Jak tylko ruszyliśmy z pieśnią na ustach w stronę cudownego obrazu dołączył do nas ksiądz arcybiskup Wacław Depo.

Za pielgrzymką pieszą na Jasną Górę dotarła pielgrzymka rowerowa, która przygotowała kilka widocznych transparentów oddających hołd Matce Bożej.

Chwila modlitwy przed cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, Msza Św. na jasnogórskich błoniach i pielgrzymkę można uznać za zakończoną.

Piękny tydzień, pełen wzruszeń i wyrzeczeń i choć nie było łatwo wszyscy szczęśliwie dotarli bo taki postawili sobie cel.

Już dziś można by powiedzieć do zobaczenia za rok, jednak najlepiej by było gdyby atmosfera pielgrzymki trwała cały czas.

Choć wspominam o tym na końcu trzeba zaznaczyć, że pielgrzymka z Szydłowca na Jasną Górę nie miała by racji bytu bez wszystkich służb.

Służba porządkowa dbała o bezpieczeństwo na trasie i podczas noclegu, służba medyczna to niestrudzone pielęgniarki które nie dość że szły cały czas to potem z uśmiechem przebijały bąble i bandażowały strudzone nogi pielgrzymom oraz brat Bogdan który cały czas ze swoją sanitarką był w pogotowiu, służba muzyczna bez której na trasie było by strasznie cicho, służba wodzirejów bez nich było by jakoś tak mniej weselej, kucharki które każdego dnia gotowały dla 300 osób pyszną zupę, w kuchni pracowali też dwaj panowie którzy wstawali codziennie skoro świt abyśmy mieli gorącą wodę kwatermistrz który zaklepywał nam pola namiotowe i szukał domów w których mogli przespać się starsi pielgrzymi, służba bagażowa dbała o bezpieczeństwo naszych bagaży, służba modlitewna odpowiedzialna za modlitwy na trasie, super market na kółkach który zaopatrywał pielgrzymów w wodę, soki, słodycze i pieczywo, trzy dziewczyny tzw. „siostry info” które zapisywały na pielgrzymkę czy na autokar.

Jak widać pielgrzymka to sprawnie działający mechanizm, to sztab ludzi bez których jak wspomniałem wcześniej pielgrzymka nie odbyła by się. Ciężko jest wymienić z nazwiska wszystkich, którzy brali udział w organizacji tej pielgrzymki.

Widzimy się za rok!

{phocagallery view=category|categoryid=111|limitstart=0|limitcount=84|detail=5|imageordering=5}