O temacie sprawy wspomniałem już w ostatnim tekście podsumowującym rok rządów burmistrza Artura Ludwa. Od lat na Świecie ludzie w przeróżny sposób obchodzą dzień zwany Mikołajkami. Obdarowują się prezentami, drobiazgami, organizują imprezy dla najmłodszych i najuboższych. W Szydłowcu od około 13 lat paczki dla dzieci z ubogich szydłowieckich rodzin organizowało Stowarzyszenie Wspólnota Ziemi Szydłowieckiej, również wtedy kiedy burmistrzem miasta był ówczesny lider WZSz Andrzej Jarzyński. Po przegranych wyborach przez Jarzyńskiego stowarzyszenie z którego się wywodzi postanowiło kontynuować wieloletnią tradycję. W tym roku imprezę “mikołajkową” organizuje również Porozumienie Samorządowo Gospodarcze z którego list startował obecny burmistrz Szydłowca Artur Ludew. I oczywiście nie widzę w tym nic złego. Wręcz przeciwnie całym sobą jestem za tym, by podobne imprezy odbywały się w Szydłowcu każdego roku. Imprezy, które sprawiają, że dziecięce twarze ogarnia uśmiech. Tylko dlaczego te dwie osobne imprezy wyglądają tak jak wyglądają? Dlaczego patrząc na oba plakaty cały czas odnosi się wrażenie, że nasze miasto wciąż podzielone jest na pół?
Obecna drużyna rządząca i jej zwolennicy mieli wcześniej pretensje do Andrzeja Jarzyńskiego, że to on ich wyklucza, że dzieli Szydłowiec na dwa obozy. Dziś jesteśmy świadkami identycznej sytuacji, albo nawet i gorszej.
Wszyscy winni
Żeby nie było niejasności pretensje mam do obu stron po równo! Wcześniej mówiło się, że Jarzyński z Włodzimierzem Górlickim nie dogadają się nigdy. Jeden siedział w Ratuszu, drugi w Starostwie, a całą sytuację zaogniały kolejne wyniki wyborów na stanowisko burmistrza, kiedy to Jarzyński wygrywał z Górlickim. Po wygranych wyborach przez Artura Ludwa miało być inaczej. Sam przekonywał, że chce być burmistrzem wszystkich mieszkańców, tylko że nie do końca tak to wygląda. O ile da się zrozumieć, że WZSz i PSG nie dogadują się na forum samorządowym, że dzielą się na koalicję i opozycję, to takich podziałów przy świątecznych dniach nie potrafię zrozumieć. Może i jestem idealistą. Może wszystko wydaje się proste, ale czy nie można było zrobić wspólnego spotkania z Mikołajem? Pod hasłem np. “Mikołajki z burmistrzem Szydłowca”. A najlepiej jakby rolę Mikołaja odegrał właśnie burmistrz? Nie dało się? Naprawdę burmistrzu Arturze, nikt Panu tego nie doradził?
Może to nie tak?
Możliwe, że to ja się mylę i rozmowy na temat wspólnego świętowania odbyły się. Załóżmy, że tak było. Jeśli tak to z czyjego powodu nie doszło do tego? Czy burmistrz Ludew chciał wprowadzić Mikołajki ze swoim macierzystym ugrupowaniem, czy to Wspólnota nie chciała zgodzić się na zburzenie tradycji? Tak w ogóle to co to za robienie oficjalnych spotkań z Mikołajem przez stowarzyszenia samorządowe? Po raz kolejny zapytam, czy to nie burmistrz powinien je organizować? Czy burmistrz nie powinien być gospodarzem wszystkich mieszkańców, a nie tylko swoich wyborców i swojego komitetu? Ja nie czuję się zaproszony ze swoim synem na żadne z tych spotkań, ponieważ w tym momencie nie jestem wyborcą żadnego z tych dwóch obozów.
Wojenka, wojenka, na imię ma
Tegoroczne “Mikołajki” pokazują, że nadal trwa wojenka w szydłowieckim samorządzie. I to właśnie to w tym wszystkim jest najsmutniejsze. Gdzieś to kiedyś powiedziałem, ale jestem przekonany, że dopóki będzie trwał ten chory podział na obóz Wspólnoty i obóz Porozumienia to Szydłowiec nie ruszy się z miejsca. Będziemy oczywiście robili malutkie – chwilowe kroczki do przodu, ale to co jest “pielęgnowane” w samorządowcach, kandydatach i wyborcach, może być nieodwracalne. Powiecie, że przecież tak jest na całym świecie, w skali kraju również jest to normalne, ale czy w takiej małej społeczności jaką jest Szydłowiec, zgoda, zrozumienie i współpraca nie przyniosłyby nam więcej efektów? Dorwanie się do “szydłowieckiego koryta władzy” zaślepia tych, którzy przy tym “korycie” urzędują. Nieważne są potrzeby społeczeństwa, nieważne są ich problemy, nieważna jest przyszłość miasta. Ważne są potrzeby najbliższych rządzących, ważna jest władza, ważna jest przyszłość jednostek, a społeczeństwo mami się zastępczymi tematami: nieporozumieniami, waśniami i innymi bzdetami.
Mikołajki z burmistrzem
Wracając do chorej sytuacji jaką będą Mikołajki 2015 w Szydłowcu uważam, że idealną sytuacją powinny być “Mikołajki z burmistrzem”. Wspólnota w tej sytuacji powinna odpuścić tradycję i dołączyć do akcji burmistrza. Dziś mamy zwyczajną – słabą i przedwczesną kampanię wyborczą. Jedni przeciw drugim. I to ma być Szydłowiec? W obu ugrupowaniach mam swoich kolegów i koleżanki i powiem Wam szczerze, że bardzo zdegustowała mnie zaistniała sytuacja. Ci, którzy powinni dawać przykład zjednoczenia i wzajemnego wsparcia pokazują ludziom chory układ, chory podział. Na lepszych i gorszych? Tylko, którzy są którzy? Nic się nie zmieniło w Szydłowcu, jeżeli o to chce ktoś zapytać…
Zajrzyjcie do słownika
Na koniec polecam zarówno Porozumieniu Samorządowo Gospodarczemu i Wspólnocie Ziemi Szydłowieckiej by zajrzeli do Słownika Języka Polskiego, bo chyba zapomnieli co oznaczają pierwsze słowa z Waszych nazw. W tym pędzie do władzy i zaspokajaniu własnych ambicji zapomnieliście, że:
“wspólnota” to – odznaczanie się wspólnymi cechami, wspólne posiadanie lub przeżywanie czegoś – to, co łączy, zespala – grupa osób związana wspólnym pochodzeniem, wspólną kulturą lub wspólnymi interesami
“porozumienie” to – zgoda na coś – wzajemne zrozumienie – umowa, układ
Gdzie więc to połączenie? wzajemne zrozumienie? Hmm…?
Chciałbym uniknąć tekstów typu, że winni są Ci lub tamci. Darujcie sobie. Winni jesteście wszyscy. Po 30 listopada 2014 roku mieliśmy się obudzić w 100x lepszym Szydłowcu. A jest tak samo, albo i gorzej…
Niedługo wszyscy będziemy jak to rozbite szkło na zdjęciu. Nikt na tym nie zyska! No chyba, że Wy i “Wasi” ludzie…
Udanego spotkania z Mikołajem. W sobotę ze Wspólnotą Ziemi Szydłowieckiej, a w niedzielę z Porozumieniem Samorządowo Gospodarczym. Nie żałuję, że nie będę. I tak pewnie nikogo ten tekst nie poruszy…
Komentarze (1)