„Nauczcie dzieci grać w szachy, a o ich przyszłość możecie być spokojni” to bodaj najsłynniejszy i najczęściej przytaczany cytat obrazujący magię i siłę oddziaływania na ludzkie umysły, tej „królewskiej” dyscypliny sportowej.

Nikt do tej pory nie zakwestionował trafności i głębokiego sensu tych słów. Pokolenia ludzi na całym świecie w sposób szczególny doceniają wartość szachów. Dba się o to, aby były żywe i zajmowały poczesne miejsce
w obyczajowości, kulturze i edukacji. Pomimo to, są w Polsce miejsca gdzie sport szachowy jest spychany na margines i sprowadzany do roli „wynalazku” bezwartościowego i nikomu niepotrzebnego.

Jedną z takich „białych plam” na współczesnej mapie Kraju jest niestety – rządzony przez obecny „układ partyjny” – Szydłowiec. Nasze władze samorządowe na czele z burmistrzem najwidoczniej potrafią przetransponować powyższą sentencję na dyscypliny bliższe ich sercu. Na przykład takie, gdzie główną rolę wychowawczą przypisuje się nauce kopania piłki lub obijaniu treningowego worka. „Nauczcie dzieci się bić i rozpychać, a o ich przyszłość… My już zadbamy”.  Może właśnie takie jest edukacyjne motto burmistrza i miejskich rajców? Dla mnie brzmi jak diabelski chichot.

Nie chcę być złośliwy i – bynajmniej, nie mam nic przeciwko piłce nożnej, siatkówce czy lekkiej atletyce, ale stanowczo domagam się uczciwości i równego traktowania wszystkich aktywnie uprawianych przez nas sportów. Jeśli nie mam racji i nie powinienem stawiać zarzutów o sztucznym uprzywilejowaniu niektórych klubów sportowych, to nie ktoś wyprowadzi mnie z błędu. Niech odpowie mi na pytanie: Dlaczego różnorakie i liczne związki i organizacje trenujące przyszłych piłkarzy, bokserów, kick-bokserów czy karateków, mogą korzystać z wieloźródłowej pomocy finansowej, a małe kluby, szkółki czy koła zainteresowań, takie jak szachiści, brydżyści, fotograficy, modelarze, informatycy, matematycy, historycy czy bibliofile, karmieni są resztkami po uczcie wybrańców Ratusza? Dlaczego niesłychanie szczodrze wspomagane są sporty tak popularne, że bez trudu utrzymałyby się nawet bez instytucjonalnej pomocy, a nikt nie stara się promować dyscyplin trudniejszych – niosących ze sobą wartości intelektualne, rozwijających umiejętności, których tak brakuje w dzisiejszym społeczeństwie? Czy takie powinny być priorytety publicznej władzy? Czy chcielibyśmy aby przyszłe pokolenia złożone były wyłącznie z piłkarzy i wojowników?

Nie, to chyba nie tak… Niemniej odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Sęk tkwi w tym, że szydłowieckie kluby szachowe (w przeciwieństwie do piłkarzy, bokserów czy specjalistów od szeroko rozumianego „wychowania fizycznego”) nie mają swoich przedstawicieli w Zarządzie Gminy, Radzie Miejskiej, ani nawet w „partiach”, których członkowie te organy tworzą. Nie angażujemy się w działalność polityczną, nie kandydujemy do rozmaitych rad, stronimy od partyjnych rozgrywek i walki o stołki. Dlatego też – zdaniem rządzących, możemy być „bezkarnie” lekceważeni i spychani do ostatniego szeregu. Ponieważ politycznie nie istniejemy, to nie trzeba się z nami liczyć. „Bliższa ciału koszula” – smutne…

Apeluję i gorąco zachęcam, aby wszyscy, którzy myślą podobnie jak ja, jeszcze uważniej przyglądali się kandydatom w rozpoczynającej się właśnie kampanii wyborczej. Żeby tym bardziej dopytywali ich o priorytety i wizję przyszłej współpracy ze społeczeństwem. Żeby wybierali tych, na których będą mogli później liczyć. Szanujmy swój wyborczy głos i nie oddajmy go byle jak! Liczę na Was – szachiści to ponoć ludzie myślący…

Wojciech Bednarczyk

Prezes K.S. ALTERNATYWA w Szydłowcu

P.s.

Do powyższego tekstu załączam swój list skierowany do Pana Burmistrza kilka dni temu. Odnoszę się w nim do rozstrzygnięcia gminnego konkursu ofert na „Prowadzenie zajęć pozalekcyjnych dla dzieci i młodzieży z terenu Gminy Szydłowiec”. Niech on będzie pewnego rodzaju uzupełnieniem …

CZYTAJ TUTAJ