Ostatnie doniesienia o planowanej likwidacji Straży Miejskiej oraz zwolnienie komendanta tej jednostki Zbigniewa Sobierajskiego poruszyły opinię publiczną. Dyskusja w tym temacie jest dosyć burzliwa, jedni bronią Straż Miejską i komendanta, inni cieszą się z decyzji burmistrza Artura Ludwa i radnych miejskich.

Portal Nasz Szydłowiec zajął się już sprawą planowanej likwidacji Straży Miejskiej, opublikowaliśmy artykuł w którym to strażnicy wyjaśniają, że likwidacja jednostki wcale nie przyniesie obiecywanych oszczędności. Dziś przyjrzymy się również „dziwnemu” zwolnieniu komendanta Straży Miejskiej. Z tego co udało nam się ustalić, komendant od początku 2015 roku zwalniany był już dwukrotnie.

W celu wyjaśnienia całej sytuacji spotkaliśmy się z komendantem Sobierajskim.

Czuję się oszukany i niesprawiedliwie potraktowany. Odbieram to jako nagonkę polityczną… – rozpoczął rozmowę Zbigniew Sobierajski.

Dlaczego Pan tak mówi? – pyta Marcin Banaszczyk, redaktor naczelny portalu Nasz Szydłowiec.

Odpowiedź jest bardzo prosta. Na pierwszym spotkaniu z pracownikami urzędu burmistrz Artur Ludew wyraźnie powiedział, że kto nie angażował się politycznie może być o swoje stanowisko spokojny, inni niech sie obawiają. Dopiero niedawno dotarło do mnie, że przecież startowałem z listy Wspólnoty Ziemi Szydłowieckiej do Rady Powiatu. Według mnie dziś ponoszę tego konsekwencje – wyjaśnia Sobierajski.

Dla przypomnienia. Komendant Zbigniew Sobierajski 30 stycznia 2015 roku otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę do dnia 28 lutego 2015 r. z zobowiązaniem do wykorzystania w okresie wypowiedzenia urlopu wypoczynkowego, a jego obowiązki przejął Krzysztof Boruń. Powodem wypowiedzenia była „utrata zaufania niezbędnego do wykonywania pracy na stanowisku Komendanta Straży Miejskiej.”. Sprawa jednak nie ucichła, a wręcz nabrała niespodziewanego obrotu, komendant Sobierajski otrzymał ponowne wypowiedzenie 26 lutego 2015 roku, a tym razem powodem było „ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych”.

W piśmie, które otrzymał Sobierajski od Ludwa już w pierwszych zdaniach było napisane „z dniem 26 lutego 2015 roku rozwiązuję z Panem umowę o pracę bez zachowania okresu wypowiedzenia”. Powodem było „ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych”, które burmistrz Artur Ludew opisuje tak: „…w dniu 3 lutego 2015 roku będąc na zwolnieniu lekarskim, wykonywał Pan czynności służbowe uczestnicząc w odprawie w Komendzie Powiatowej Policji w Szydłowcu, reprezentując Straż Miejską w Szydłowcu”.

O co więc chodzi Panie komendancie? Burmistrz ma rację? – pyta Banaszczyk.

Zacznę może od tego, że od początku 2015 roku czułem, że szykuje się coś niedobrego dotyczącego Straży Miejskiej, byliśmy traktowani jak niechciane dziecko. Wykonywaliśmy jednak swoją pracę właściwie, gdyż nasza rola jest służebna wobec społeczeństwa ,bez względu jak kto odbiera nasze istnienie. – rozpoczyna swoją wypowiedź Zbigniew Sobierajski.

Śmiesznie wygląda już pierwsze wypowiedzenie umowy, gdzie burmistrz mówi o utracie zaufania. Jak można stracić zaufanie do kogoś kogo się nie zna ? Tym bardziej dziwna była rozmowa z burmistrzem, który gubił się w słowach, mówiąc „bo muszę ,kazano mi”, gdy zapytałem, kto Panu kazał? Odpowiedział – „nie będziemy o tym rozmawiać ,kończymy”. Zapytałem również, czy zapoznał się Pan ze sprawozdaniem rocznej działalności Straży Miejskiej, które Panu przekazałem- odpowiedział, że nie, bo nie miał czasu..wstrzymam się od osobistego komentarza zachowania mojego szefa. Część rozmowy z burmistrzem ująłem w pierwszym pozwie. – dość realistycznie tłumaczy zwolniony komendant.

Aby było jeszcze śmieszniej dodam, że burmistrz Ludew na moje zaproszenie wigilijne odwiedził naszą jednostkę przed świętami Bożego Narodzenia. Zjedliśmy tradycyjnego „karpika” itp, porozmawialiśmy o przyszłości i historii Straży Miejskiej. Spotkanie odbyło się można powiedzieć w rodzinnej atmosferze wypełnione serdecznymi życzeniami osobistymi i zawodowymi– czy były one prawdziwe? Burmistrz we własnym programie wyborczym w rozdziale o bezpieczeństwie mówił o zwiększeniu nacisku na profilaktykę w Straży Miejskiej, o doposażeniu i usprawnieniu Straży Miejskiej. Dlatego prosiłem go wówczas po raz drugi ( pierwszy raz na osobistym służbowym spotkaniu po objęciu stanowiska burmistrza,… było to miłe spotkanie – poczęstował mnie nawet kawą – wtrącił na marginesie Sobierajski) by służbowo znalazł czas dla nas i odwiedził Wydział SM zapoznając się gruntownie z nasza działalnością i funkcjonariuszami. Do chwili mojego odwołania z przykrością stwierdzam, że nie doszło do takiej wizyty przełożonego ani kontroli jednostki, dlatego noworoczne decyzje burmistrza są dla mnie niezrozumiałe – wyjaśnia.

Na spotkanie w Komendzie Powiatowej Policji w Szydłowcu przed dniem 30-01-2015r zostałem zaproszony telefonicznie przez Jarosława Popczyńskiego, przybliżonymi słowami: „cześć Zbychu ( znamy się prywatnie) w dniu 03 lutego 2015 o godz.10:00 mam naradę roczną zapraszam cię– przyjdziesz? Na pewno odpowiedziałem. Ponadto powiedział mi, że dzwonił do burmistrza, lecz nie odbiera telefonu, powiadomił kancelarię, ale jak bym mógł, to żebym sekretarce jeszcze o tym spotkaniu i zaproszeniu na naradę burmistrza przypomniał. Więcej do niego nie będę dzwonił…”. Ja w tym samym dniu przekazałem kancelarii tą wiadomość. Na spotkanie burmistrz spóźnił się, ale czekaliśmy na Niego, gdyż komendant Popczyński oświadczył, że miał informacje, że będzie. Na spotkaniu burmistrz zachowywał się normalnie ,nic nie wskazywało, że ma jakiś problem z tego powodu, że jestem na nim obecny. Siedzieliśmy blisko siebie w gabinecie komendanta policji wspólnie z zaproszonymi osobami , rozmawialiśmy. Na spotkaniu byłem jako osoba cywilna, prywatna związana historycznie z ta jednostką, w której zostawiłem jako jeden z nielicznych swoje ślady namacalne ( tak na marginesie mówiąc). Zawsze mile do niej wracam, gdyż mam jako emeryt od kierownictwa stałe zapewnienie , że drzwi komendy są dla emerytów zawsze otwarte i jesteśmy mile widziani. Jako komendant SM zawsze, gdy pełniłem służbę występowałem w mundurze służbowym bez względu jakie czynności bym wykonywał. O tym, że byłem prywatnie w KPP Szydłowiec świadczy ten fakt, że byłem bez munduru, na urlopie wypoczynkowym skierowanym przez burmistrza. Podziękowałem w krótkich słowach Panu J. Popczyńskiemu za zaproszenie i osiągnięte wyniki, jednoznacznie oznajmiłem ,że wspólne służby ze strażnikami miejskimi w roku 2014 ( było ich 171) również w jakimś stopniu wpłynęły na te osiągnięcia ( tego wymagała kultura osobista). Mając powyższe na względzie dziwna jest interpretacja mojego szefa dotycząca mojego udziału w dniu obchodów święta Trzech Króli, gdzie miałem zabezpieczyć ze strażnikami uroczystość kościelną. Mój udział w mundurze wyjściowym uznał, że byłem na orszaku prywatnie. Dowiedziałem się o tym w chwili, gdy zwróciłem się do Niego o odbiór tego dnia, ponieważ miałem zaplanowaną wizytę u mojego profesora nadzw. dr hab. med. w Warszawie. Z przykrością powiadomiła mnie o tym fakcie Pani sekretarka burmistrza twierdząc, że burmistrz powiedział, że mi odmawia odbioru nadpracowanego dnia w dniu wolnym, gdyż byłem prywatnie i szedłem obok Niego. Jak mi bardzo zależy, to żebym sobie wypisał inne nadpracowane dni. Pismo to zniszczyła bo wyraziłem jej na to zgodę ,a napisałem inne i dopiero otrzymałem zgodę na dzień wolny i dzięki temu mogłem pojechać na zaplanowaną wizytę lekarską w Warszawie. Jak się to ma do stawianych mi zarzutów….? – pyta nadal Zbigniew Sobierajski

Wracając do dnia 03 lutego br. to u lekarza byłem w godzinach popołudniowych, gdzie lekarz rodzinny po przeprowadzonym badaniu lekarskim wypisał mi L-4 z adnotacją, że mogę chodzić – zobrazował Zbigniew Sobierajski.

Długo się burmistrz zastanawiał nad tym zwolnieniem, ponieważ spotkanie na którym według burmistrza nie powinienem być odbyło się 3 lutego, a zwolnienie wręczono mi 26 lutego przez gońca zatrudnionego w UM Szydłowiec. Czyżby ktoś tak doradził, czy suwerenna, dojrzała decyzja przełożonego ? Jak się to ma do hasła wyborczego mojego szefa: „wasze problemy będą moimi obowiązkami oraz do słów ze ślubowania; dochowam wierności prawu...– po raz kolejny pyta Zbigniew Sobierajski.

Próbował Pan to jakoś wyjaśnić? – dopytuje Banaszczyk.

Oczywiście zawarłem to w swoim piśmie pisanym do burmistrza, pisząc tak: -W dniu 3 lutego 2015 roku w godzinach 10.00-12.00 przebywałem na urlopie wypoczynkowym udzielonym przez burmistrza. W tym czasie prawdą jest, że brałem udział w rocznym podsumowaniu działalności tutejszej jednostki. Fakt mojego uczestnictwa jako osoba cywilna w tym spotkaniu nie stanowi w świetle art. 52 § 1 pkt 1 Kodeksu Pracy ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, które zarzuca mi się w sporządzonym świadectwie pracy. W tym samym dniu w godzinach popołudniowych korzystałem z porady lekarskiej w trakcie której po przeprowadzonych badaniach przez lekarza rodzinnego otrzymałem zwolnienie lekarskie na którym do chwili obecnej przebywam. Skoro nie zarzucono mi innych naruszeń obowiązków pracowniczych, a te są bezpodstawne uważam, że powyższe stwierdzenie w świadectwie pracy o rozwiązaniu umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika jest bezprawne i nie znajduje oparcia w przepisie Kodeksu Pracy – tak swój punkt widzenia przedstawia komendant Sobierajski.

Zbigniew Sobierajski komendant Straży Miejskiej złożył przeciwko decyzji burmistrza Szydłowca trzy pozwy cywilne, który rozstrzygnie sąd. Komendant Sobierajski występuje o przywrócenie do pracy, a także o odszkodowanie oraz sprostowanie prawne świadectwa pracy.

Jak widzicie sprawa jest dosyć skomplikowana, co innego mówi komendant Straży Miejskiej, co innego burmistrz Szydłowca. Kto ma w tym sporze (bo tak trzeba to już nazwać) rację?

Sobierajski czuje się oszukany, a burmistrz stracił zaufanie. Można odnieść wrażenie, że zwolnienie komendanta Straży Miejskiej jest zaczątkiem likwidacji tej jednostki. Niebawem radni miejscy dostaną opinię od komendanta wojewódzkiego policji w temacie zasadności likwidacji Straży Miejskiej w Szydłowcu. Niezależnie od treści opinii jest ona w żaden sposób niewiążąca, a radni zagłosują tak jak uznają za stosowne. Tyle, że ostatnia sesja pokazała, że już dziś większość jest za likwidacją.

Nie wdając się w dyskusję czy Straż Miejska w Szydłowcu jest potrzebna czy też nie (w tym temacie to co obywatel to opinia), brakuje tutaj jednej znaczącej odpowiedzi. Czy likwidacja Straży Miejskiej w Szydłowcu, faktycznie przyniesie oszczędności, a jeżeli tak to dokładnie jakie? Do tej pory nikt na to pytanie nie odpowiedział. Szkoda tym bardziej, że właśnie chęć zaoszczędzenia włodarze wymieniają jako główny, gdy rozmowa toczy się o likwidacji SM.

Jak zakończy się sprawa ze zwolnieniem komendanta SM Zbigniewa Sobierajskiego oraz czy SM w Szydłowcu zostanie zlikwidowana, przekonamy się z pewnością już niebawem. O wszystkim przeczytacie na portalu Nasz Szydłowiec.

Burmistrz Szydłowca Artur Ludew nie chciał rozmawiać w tej sprawie. Tłumacząc, że do momentu rozstrzygnięcia sprawy w sądzie pracy, nie będzie się na ten temat wypowiadał.

fot. UM Szydłowiec