Dokładniej rzecz ujmując chodziło o to jak biedne kluby wykorzystywane są przez te większe i bogatsze przy okazji transferów na linii biedny –>bogaty.

Przedstawionych jest kilka historii, m.in. szydłowiecka, która miała miejsce przy okazji transferu Dominika Furmana z Legii Warszawa do Toulouse FC. Jak twierdzą włodarze naszego klubu należały im się spore pieniądze za początkowe wyszkolenie Furmana, Legia uważała inaczej i Szydłowiance zapłacić nie chce.

Poniżej fragment dotyczący naszego klubu i Dominika Furmana:

– Pan nam pomoże odzyskać pieniądze od Legii? – słyszę na dzień dobry.
– Najpierw chciałbym porozmawiać z prezesem.
– Podam panu numer, ale on może nie odebrać. Prezes to już jest po siedemdziesiątce.

Jerzy Jurczak, prezes Szydłowianki Szydłowiec: – Szczerze panu powiem, tą niegrzecznością Legii jestem już zbulwersowany. Szukają dziury w całym, kombinują. Jak sprzedawali Furmana do Tuluzy, to podali, że grał tylko u nich. Pisaliśmy do Francuzów, zdziwieni byli, ale przedstawiliśmy dokumenty, że Dominik wychowywał się u nas – zapłacili. A Legia chciała nas oszukać, okłamać. My udowadnialiśmy, że Dominik zaczynał w Szydłowiance, a oni nawet nie przeprosili. To, co Legia robi, to prawdziwa tragedia. Pan Ostrowski, do którego mam szacunek, z którym siedziałem przy jednym stole, podpisywał z nami umowę o transfer Furmana. Ale, jak to radca prawny, wykręcił potem kota ogonem, przedstawił wszystko na odwrót. Legia go sprzedała, dostała 2,7 mln euro, nam się należało prawie 600 tysięcy złotych, a nie dostaliśmy nawet złotówki. Dali dwa i pół tysiąca, jak go stąd zabierali i, panie kochany, nic więcej! Pan na nazwisko ma Tomasik, tak? O, to jak nasz niedaleki biskup! Jakby ktoś nam pomógł, może pan pomoże… Wdzięczni będziemy bardzo!

– Tuluza, jak się porozmawiało, umiała zapłacić – dodaje jeden z pracowników Szydłowianki. – Legia nie zapłaciła złotówki, chociaż powinniśmy dostać 135 tysięcy euro. Pisma wysyłał jeszcze śp. Tomek Bloch, nasz były prezes, ale ani on nic nie ugrał, ani my nie możemy. Mamy teraz pewien pomysł, przekazaliśmy dokumenty jednemu panu. Mówi, że będzie działał. O, albo do pani premier spróbujemy! Może Ewa Kopacz, ona lekarzem w klubie kiedyś była, by pomogła? No, teraz mi to przyszło do głowy… A może panu się uda pomóc?

TUTAJ cały artykuł

info i foto: weszlo.com