Od jakiegoś czasu słychać w mediach o smogu. W niektórych miejscowościach są nawet pozamykane szkoły i przedszkola. Tak jak w Rybniku gdzie 9 stycznia normy dotyczące zanieczyszczenia powietrza zostały przekroczone o blisko 2300 procent. 2300!!!!

Jak jest w Szydłowcu? Nie wiadomo. Oprócz tego co sami widzimy i wąchamy, to nie mamy dostępu do pomiarów. Ale w Radomiu np. pięć dni temu normy stężenia pyłu PM10 zostały przekroczone o 280 proc.

Szacuje się, że co roku w Polsce przedwcześnie umiera ok.45 tyś. osób z powodu zanieczyszczonego powietrza. To niemal tyle co 4 Szydłowce!

Lepiej nie wiedzieć?

W obecnej chwili najwięcej mówi się o przekraczanych normach pyłu PM10. Jest to mieszanina cząstek zawieszonych w powietrzu, będących zlepkiem różnych substancji, m.in. toksycznych (np. rakotwórczy benzoapiren). Przenikają nie tylko do płuc ale też do krwi. Ich przenikalność zwiększa się przy zwiększonym wysiłku fizycznym, dlatego przestrzega się przed uprawianiem sportów na zewnątrz i dziecięcymi zabawami.

Średnia norma dobowa występowania tego pyłu w powietrzu to 50 mikrogramów na m3. W skali roku, przyjmuje się, że ta norma może być przekroczona 35 razy. W przypadku gdy następują kolejne przekroczenia, ocenia się powietrze jako złe. Tymczasem obecny Minister Środowiska Jan Szyszko, w odpowiedzi na apel organizacji medycznych i organizacji ekologicznych o lepsze informowanie o zanieczyszczeniach powietrza, odpowiada m.in. że “w związku z nagminnym występowaniem w Polsce, w okresie jesienno-zimowym, przekroczeń poziomów dopuszczalnych dla pyłu PM10, wprowadzenie poziomu alarmowego dla tego zanieczyszczenia na poziomie poniżej 300, a nawet 100 µg/m3, byłoby działaniem nieskutecznym. Powodowałoby bowiem konieczność częstego ogłaszania stanu alarmowego”. Więc wychodziłoby na to, że chyba lepiej nie wiedzieć. Po co się denerwować. Poza tym w kontrze do ostatnich medialnych doniesień, coraz częściej słychać głosy, że na tej nagonce medialnej na pewno ktoś chce zarobić i że za „sianiem paniki” stoi „jakieś lobby”. Niestety twarde dane pochodzące ze stacji Państwowego Monitoringu Środowiska są nie do podważenia, nie odczarujemy rzeczywistości.

Co robić?

Niewątpliwie potrzebne są zmiany systemowe. Moim zdaniem problem musimy rowiązać dwutorowo. Pierwszym torem musi pojechać nasz rząd regulując normy dotyczące sprzedawanych pieców oraz jakość paliw. Około 100 tyś pieców tzw. kopciuchów rocznie jest wciąż u nas sprzedawanych. Węgiel, który kupujemy jest koszmarnej jakości. Obecnie Ministerstwo Rozwoju pracuje nad rozporządzeniem w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe. Problemem w Polsce jest też bieda. Ludzi nie stać ani na wymianę pieców ani na alternatywne paliwa. Dlatego rząd bądź samorządy muszą wziąć na siebie też ciężar finansowy wymiany pieców w gospodarstwach domowych.

Drugim torem musimy pojechać mi sami. Odpowiedzieć sobie na pytanie czy chcemy się truć? W coraz większym stopniu zwracamy uwagę na to co jemy. Coraz więcej z nas uprawia jakiś rodzaj sportu. Musimy teraz zadbać o to jakim powietrzem oddychamy. Gdy widzimy, że sąsiad pali śmieciami, możemy zgłosić ten fakt do gminy lub Straży Miejskiej (ups, nie ma u nas takiego organu, zostaje policja), ponieważ jest to wykroczenie.

Samorządy powinny dodatkowo zadbać o edukacje mieszkańców (np. „oddychasz tym co spalasz” ) oraz o roślinność w mieście. Nie wycinać, a sadzić! Dlaczego drzewa są ważne pisałam o tym TUTAJ 

Na czterech czy dwóch kołach?

Kolejny problem związany z zanieczyszczeniem powietrza to wszędobylskie samochody. Wiem, że ciężko nam sobie wyobrazić życie bez samochodu, ale uwierzcie DA SIĘ przynajmniej ograniczyć ich ilość w mieście. Przykładem niech będzie Paryż. Tamtejsza mer Anne Hidalgo, ma ambicje zrobić ze stolicy Francji „jedną z najczystszych (o ile nie najczystszą) stolic Europy”, bo jak mówi „Miasto, w którym otacza cię tylko zgiełk i masa samochodów to nie miasto”. Pani mer zaczęła od akcji przeprowadzonej w marcu 2015 roku – jednego dnia mogły jeździć samochody z parzystą rejestracją, a drugiego z nieparzystą. Poziom dwutlenku azotu i cząstek stałych w mieście spadł od 6 do 10 proc., a na obwodnicy w szczycie nawet o 30 proc. prowadzone są różnego rodzaju projekty utrudniające poruszanie się autom. Nadrzeczne drogi wzdłuż Sekwany kawałek po kawałku oddawane są pieszym. Inny projekt to oddanie pieszym najładniejszych miejskich placów. Pierwszym był Plac Republiki, gdzie całkiem zlikwidowano jedną z ulic, a samochody z jednej tylko strony muszą objeżdżać teraz przestrzeń spacerową. Anne Hidalgo promuje też jazdę rowerem, i to nie tylko w postaci dopłat dla tych dojeżdżających do pracy, którzy przerzucą się z czterech na dwa kółka, ale przede wszystkim poprzez inwestycje w infrastrukturę rowerową. Mer Paryża uruchomiła nawet program dopłaty dla tych, którzy chcą zrezygnować z jazdy samochodem i przesiąść się na rower elektryczny (można liczyć na dofinansowanie 400 euro).

Paryż jest obecnie w budowie. Ale tak rozpoczęty proces jest już pewnie nie do zatrzymania i istnieje szansa, że wkrótce w rozwiązaniach dogoni Kopenhagę czy Amsterdam.

Wracając do smogu – co nam Polakom, co Szydłowiakom pozostaje robić? Póki co, pozostaje nam się chyba stosować do zaleceń Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska „Na obszarach, na których występują obecnie bardzo wysokie stężenia pyłu zawieszonego małe dzieci, osoby starsze, kobiety w ciąży i osoby z chorobami serca i dróg oddechowych i astmatycy powinni unikać przebywania na otwartym powietrzu”. Dobrze też pamiętać o naturalnym filtrze w naszym organizmie. Oddychajmy nosem w te zimowe dni, filtrując powietrze. A jak chcemy wyjść, to może trzeba porzucić wstyd i założyć maseczkę.

Jeszcze będzie pięknie

Na koniec takie moje marzenie: idę przez Szydłowiec, na ulicach zapełnione stojaki na rowery, ludzie idący chodnikami i uśmiechający się do siebie, bo zwiększona ilość zieleni w mieście wywołuje u nich hormony szczęścia, a zwiększony ruch fizyczny dzięki jeździe na rowerze i częstszym używaniu własnych nóg, a nie samochodów, sprawia, że są zdrowsi. Wchodzę na rynek. Żadnego smogu. Oddycham czystym powietrzem. Tam żadnego samochodu, mnóstwo zieleni, ludzie na kawie siedzą przy wystawionych stolikach.

Uśmiechnięci turyści, którzy robią sobie zdjęcie na tle ratusza, a nie na tle ratusza i samochodów. Jakże byłoby to piękne. A teraz uwaga najlepsze! JEST TO DO ZROBIENIA!

Też tak uważasz? Uważasz inaczej? Zachęcam do dyskusji.

ANNA PŁATEK

Przy pisaniu artykułu korzystałam m.in. ze strony http://www.miasto2077.pl