O ile na ulicach większych miast wiszą już wyborcze plakaty, w telewizjach lokalnych pojawiają się spoty wyborcze, a co jakiś czas organizowane są spotkania z wyborcami czy debaty wyborcze, to w Szydłowcu póki co praktycznie cisza.
W Szydłowcu organizowane są póki co koncerty, grille, czy prezentacje kandydatów z danego ugrupowania (co zbyt wiele z debatą wspólnego nie ma).
Fakt. Pojawiają się również (póki co w małych ilościach) wyborcze strony na facebooku, które są świetnym pomysłem komunikacji z potencjalnym wyborcą. Są także bardzo dobrą formą pokazania swoich osiągnięć, planów, czy po prostu zwykłej dyskusji. Niestety jest ich bardzo mało, bo dosłownie kilka, a kandydatów duuużo więcej. Do szydłowieckiej Rady Miasta – 88 osób, a do Rady Powiatu, aż 221 osób z trzech okręgów. Nie wspominając o kandydatach na burmistrza czy wójtów.
Pojawiają się również pierwsze klipy wyborcze, ale czy udane? Nie mnie to oceniać, to Wasza kwestia.
Wrócę może na chwilę jeszcze do wspomnianych liczb, które jasno pokazują, że zdecydowanie mamy na kogo głosować. Ilość kandydatów chcących coś zmienić w Szydłowcu lub zwyczajnie dopchac się do koryta jest naprawdę imponująca. Ale czy mamy wybór? Albo inaczej, czy mamy w kim wybierać? Na pierwszy rzut oka może i tak: duża liczba nauczycieli, pracowników służby zdrowia, sportowców, społeczników, przedsiębiorców itp. to na dobrą sprawę pozytywny znak, bo Ci ludzie na codzień zajmują się pomaganiem czy organizowaniem różnych spraw. Niestety jednak nie jest tak różowo jakby się mogło wydawać. Większość z kandydatów to „starzy samorządowi wyjadacze”, którzy w mojej opinii dla dobra społeczeństwa i własnego sumienia powinni dać sobie z władzą już spokój. Na szczęście są jeszcze gorsi kandydaci. Jacy to są gorsi? Ano tacy, którzy przez ostatnie lata nie robili dla Szydłowca nic, nie wychylali dla spraw społecznych nosa z własnych czterech ścian, tacy których nie interesowało do tej pory nic jak własne „podwórko”. Szczerze? Nie wierzę, że taki kandydat nagle zacznie działać dla dobra miasta i społeczeństwa. Jedynym działaniem jakie będzie wykonywał to przeliczanie comiesięcznej diety radnego.
Głos wyborców, który posiadamy jest bardzo ważnym głosem. To od nas zależy, czy wybierzemy dobrych samorządowców, uczulonych na potrzeby społeczeństwa. Takich, którzy zanim położą nowy chodnik, zapytają się mieszkańców czy jest on w ogóle tam potrzebny, bo może jest potrzeba by wydać te pieniążki na inne cele. Takich, którzy zanim zorganizują prosty koncert, zapytają mieszkańców, czego chcieliby posłuchać. Takich, którym po prostu będzie chciało się słuchać swoich mieszkańców.
Nie chce być oczywiście głosem ludu, ale bywam w wielu miejscach i słyszę jak ludzie narzekają. A to na brak ulicy, na brak chodnika, czy dziurę w drodze. Szukają sensu ostatnich renowacji Rynku Wielkiego i za cholerę nie mogą pewnych spraw pojąć, tylko dlaczego? Bo nikt im tego nie wytłumaczył. Ostatno pewien Pan zapytał mnie, kto wybrał kostkę na Rynku i ul. Radomskiej. Szczerze, to zdębiałem i nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. A czy nie przydałyby się w takiej sprawie konsultacje społeczne? Skoro już trzeba było tę kostkę zmieniać, bo takie były wymogi projektu to może warto by było sprawić, aby był to wspólny projekt? Być może łatwo się mówi, trudniej wykonać. Nie wiem.
Dziś chyba wszyscy kandydaci, którzy są oczywiście w opozycji do obecnej władzy, wytykają błędy w rewitalizacji Szydłowca. W wielu kwestiach mają rację, muszą jednak pamiętać by nie wpaść w monotematyczność.
Te wybory zapowiadają się ciekawie, a wielu z nas oczekuje chociażby częściowej zmiany w składzie włodarzy i sposobie zarządzania miastem i powiatem. Czy tak się stanie?
Wczoraj w Polskim Radiu mówiono jak bardzo ważna jest frekwencja w każdych wyborach. Nie inaczej jest w wyborach samorządowych. Zastanawiając się jednak nad słabą frekwencją można dojść do wniosku, że wynika ona tylko i wyłącznie z niedoinformowania. Nie znamy kandydatów, nie wiemy jakie mają osiągnięcia, plany, co zrobili dla miasta wcześniej. Nie znamy również kompetencji władz samorządowych, które nie do końca chcą edukować i wychodzić z propozycją do innych wyborców, niż ich „żelazny elektorat”, który i tak na nich zagłosuje, bo są rodziną, pracują dzięki kandydatowi, albo ubijają wspólnie interesy.
Warto się zastanowić.
Marcin Banaszczyk
Nasz Szydłowiec