W jakim stanie odpowiedź pozostawiam czytelnikom. Felieton nie dotyczy jednak świąt, a Orkiestry Jerzego Owsiaka. W tym roku padł kolejny rekord zbiórki i patrząc na emocjonowanie się ilością zebranych pieniędzy można pomyśleć, że chodzi o rekordy. W zbiórkach dużo argumentacji, że chodzi o pomoc dzieciom (czasem innym potrzebującym ). Tymczasem każdy zdrowo myślący człowiek zauważy, że zbiórka na rzecz WOŚP jest dobrowolnym podatkiem na rzecz państwa i jego chorej od lat służby zdrowia, a dzieci są tu traktowane instrumentalnie. Równie dobrze można by zapytać dlaczego nie zbiórka na rzecz np. obrony państwa, czy podobny cel. Chore dzieci to jednak chwytliwe ideologicznie uzasadnienie. Ludzie chętnie dają drobne kwoty (bo większe nieliczni) dla uspokojenia własnego sumienia, że coś dobrego zrobili, że pomogli chorym dzieciom, których nie widzieli i nie znają.

Trudniej jest im dostrzec potrzebujących w swoim mieście ( wsi ), na własnej ulicy, w sąsiedztwie czy nawet rodzinie. Orkiestra Owsiaka nie sprzyja kształtowaniu właściwych postaw pomocowych. Należałoby przypomnieć historię Orkiestry. Otóż pierwszy finał zaskoczył skutecznością samego Jerzego Owsiaka. Oczywiście taka skuteczność nie byłaby możliwa gdyby nie pomoc publicznej (czytaj państwowej ) telewizji, w której Owsiak robił program „Róbta co chceta” , i niektórych instytucji. Zaskoczenie to spowodowało, że poszedł on z tzw. pomocą po najmniejszej linii oporu, t.j. w zakup sprzętu medycznego dla szpitali. Jest to najprostsza rzecz jaką można zrobić. Prawdziwa pomoc dla potrzebujących, w tym chorych dzieci jest o wiele bardziej skomplikowana, złożona, trudna i Owsiak nie chciał w nią wchodzić. Tak zostało do dziś. Pomagać trzeba zawsze, a nie tylko od święta. Potrzeby są ogromne.

Dodam tu, że przydzielanie paczki świątecznej (jak to nie raz ma miejsce) na Boże Narodzenie i na Wielkanoc niczego nie może zmienić (jest gestem symbolicznym, choć by to była paczka najszlachetniejsza), przy czym zauważam, że od Bożego Narodzenia do Wielkanocy czas jest o wiele krótszy, niż od Wielkanocy do Bożego Narodzenia, a żyć trzeba. Jerzy Owsiak w oczywisty sposób wyręcza państwo polskie z jego powinności wobec obywateli, w tym chorych dzieci. Zauważam, że wszystkie polskie rządy były zadowolone z tego wyręczania. Myślę że obecnie będzie też zadowolony rząd PiS-u, choć słyszałem głosy krytyczne, a niektórzy działacze partyjni grozili osobom publicznym konsekwencjami za wspieranie Orkiestry, o czym donosiły media. Nie popieram „wyręczycielstwa” w takim wymiarze, choć wszystkie organizacje pomocowe, pozarządowe, w pewnym sensie wyręczają państwo, załatwiając za niego nie załatwione problemy społeczne. Nie popieram dlatego, że państwo (z uwagi na rządzących i sposób rządzenia ) nie zawsze na to zasługuje ( a powinno).

Być może moje opinie są kontrowersyjne, ale upoważnia mnie do ich posiadania 30-letnia działalność społeczna (typowo społeczna, bez wynagrodzenia, z czym nie mamy do czynienia w fundacjach typu Owsiaka, gdzie zarządy są opłacane z zebranych środków) w pomocowych organizacjach pozarządowych różnego typu: krajowych, regionalnych i lokalnych.

Na koniec podam przykład traktowania potrzebujących pomocy przez fundację Jerzego Owsiaka. W 1997 roku zachorowała na białaczkę 14-letnia dziewczynka z naszego terenu Ania Jaworska z Sadku, gm. Szydłowiec. Potrzebny był dla jej ratowania przeszczep szpiku kostnego, o który w Polsce było w tym czasie trudno. Pamiętam, że uczniowie bodajże miejscowej szkoły zainicjowali zbiórkę na rzecz pomocy dziewczynce, co mnie bardzo wzruszyło i zobligowało do działania. Byłem w tym czasie zastępcą prezesa Zarządu Głównego Krajowego Towarzystwa Autyzmu w Warszawie (organizacji pozarządowej na rzecz pomocy dzieciom chorym na autyzm i zaburzenia pokrewne), pochodzącym z Szydłowca i postanowiłem wesprzeć inicjatywę dzieci na rzecz pomocy Ani. Wtedy organizacja koncertów charytatywnych była bardzo trudna, a nasze miejscowe ośrodki kultury nie chciały włączać się w indywidualne takie akcje, mimo wspierania WOŚP i wożenia zebranych pieniędzy do Warszawy. Ponieważ nie dysponowaliśmy w stowarzyszeniu odpowiednią ilością pieniędzy zwróciłem się do Jerzego Owsiaka z prośbą o pomoc dla Ani i jej rodziny. Odpowiedź nadeszła po długim czasie i wynikało z niej, że pomoc dla dziecka stojącego przecież w obliczu śmierci nie jest możliwa, gdyż statutową działalnością WOŚP jest zakup sprzętu medycznego. Nie udziela się pomocy indywidualnej (nawet gdy dziecku grozi śmierć). Zakup sprzętu pozwala na pomoc „nie tylko jednemu dziecku, lecz wielu hospitalizowanym”. Przyznam szczerze, że nie mogłem tego zrozumieć i do dziś uważam to za hipokryzję. No bo co to znaczy, że nie pomogę określonemu dziecku, stojącemu w obliczu śmierci, bo pomagam wielu (hipotetycznie) dzieciom, zakupując sprzęt do szpitali? Od tego momentu nie wspieram WOŚP. Ania zmarła.

Często ze swoim niepełnosprawnym synem, przejeżdżając obok cmentarza w Sadku modliliśmy się na jej grobie, choć uważamy, że trafiła do nieba. Aby nie być gołosłownym do felietonu dołączam oryginalny tekst odpowiedzi na prośbę o pomoc dla Ani, podpisany przez Jerzego Owsiaka, otrzymany przez Krajowe Towarzystwo Autyzmu. Dodam, że Owsiak ani razu nie zagrał na rzecz dzieci niepełnosprawnych, w tym upośledzonych umysłowo, a potrzeby w zakresie ich terapii są ogromne, za to gra po kilka razy na ten sam cel.

Zgadzam się, że Jerzy Owsiak jest jednak skuteczny. Za siostrą Chmielewską, prowadzącą szeroką działalność pomocową w stowarzyszeniu Brata Alberta, powtórzę (mimo kontrowersji) ,że nieważne jak pomagamy, byle byśmy pomagali. Pomagajmy…

Marian Frąk

Ps. Na ewentualne komentarze nie zamierzam odpowiadać. M.F.

pismowosp