Gdy idziesz w upalny dzień chodnikiem, oddychasz z ulgą gdy na chwilę wdeptujesz w cień drzewa? Czy nie jest tak, że gdy szukasz miejsca parkingowego, to nie krążysz dopóki nie znajdziesz krzewu, który osłaniałby choćby zderzak przed lejącym się skwarem z nieba? Co jeszcze nam dają drzewa, krzewy, trawniki? – regulują temperaturę otoczenia, redukują prędkość wiatrów, przyczyniają się do zwiększenia wilgotności powietrza, poprawiają wchłanianie wody opadowej przez glebę, produkują tlen i pochłaniają dwutlenek węgla, pochłaniają wiele zanieczyszczeń gazowych i pyłowych, tłumią także miejski hałas, czego jeszcze trzeba? Dlaczego tak łatwo godzimy się na niszczenie zieleni w naszym kraju, w naszym mieście?
W Warszawie po wielu latach spektakularnych inwestycji, poszli po rozum do głowy i zrywają te granity, po to by odsłonić choćby trochę zielonego. Dlaczego? Bo turyści wolą przechadzać się po „zielonych” trotuarach innych stolic, np. Paryżu czy Barcelonie. W Warszawie zresztą, to sami mieszkańcy zgłaszają choćby w budżecie obywatelskim konieczność nasadzeń (projektów w tegorocznym szydłowieckim budżecie partycypacyjnym nawet nie skomentuję). Nie tylko europejskie stolice mogą świecić przykładem. W Hamburgu zaplanowane jest połączenie parków, lasów, skwerów, a nawet cmentarzy układem dróg pieszych i rowerowych tak, aby przez całe miasto można było poruszać się tylko po terenach zielonych. „Zielona Sieć” Hamburga sprawi, że będzie przyjaznym miastem mieszkańcom, zmniejszy się zanieczyszczenie oraz ograniczy liczba samochodów (to co w Szydłowcu turystom przeszkadza najbardziej). Kolumbijska Bogota od lat już świeci przykładem rewolucji w mieście (polecam film „Bogota change”), a Wrocław podobno przygotowuje ulgi w podatku od nieruchomości dla właścicieli budynków z ogrodami na dachach i ścianach.
Wracając do szczęścia. Czy nie na tym, większości z nas zależy? Czy szczęście daje nam zabetonowany rynek, samochody, które uniemożliwiają turystom zrobienie zdjęcia zabytkowego ratusza? Czy nie cieszy nas w ciepły dzień, trawa, na której można usiąść, zrobić piknik? Drzewo, w którego cieniu można się skryć? Krzewy, których zieleń jest jak balsam dla zmęczonych oczu?
Powinniśmy pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy. Jeśli teraz przy nowych inwestycjach w naszym mieście, nie zadbamy o tereny zielone, za kilka lat możemy się obudzić z ręką w nocniku. Będzie trudniej zasadzić drzewa tam, gdzie najbardziej ich potrzeba, a jestem przekonana, że mieszkańcy w końcu się przebudzą i będą się domagać cienia i zieleni.
ANNA PŁATEK